wtorek, 30 lipca 2013

STAROGARD 10 LAT TEMU. Nocny zlomu blues

Bluesy układa się na ogół nocą. Kiedy nachodzą cię jakieś nieokreślone uczucia, zwane spleenem. Albo kiedy myślisz o ciężkiej pracy niewolników amerykańskich. Tymczasem conocny blues powstaje tuż obok ciebie. I nie ma w sobie nic wspólnego ze śpiewem. Kiedy nocą budzi cię - Kiedy często późnym wieczorem lub o czwartej rano budzi cię chrzęst rozgniatanej nogą puszki, wiedz, że to oznacza początek dnia pracy zbieraczy...

Puszki, zwłaszcza wyrzucone masowo na przykład po jakiejś piwnej libacji, to dla nich rarytas, to budzący wzruszenie złom aluminiowy. Za kilogram tego złomu można dostać od 2,80 do 3,20 zł. W rzeczony kilogram wchodzi około 60 puszek, a więc libacja musi być całkiem duża. Obliczenia nie dotyczą tylko puszek po tanim piwie z Biedronki, na przykład po Vipie. Są grubsze i w kilogram wchodzi 40.

Kiedy słyszysz kijów głuchy dźwięk

Kiedy to słyszysz, to wiedz, że złomozbieracze toczą bójki przy śmietniku. Każdy chce coś wygrzebać, a konkurencja jest i tutaj. Ich czujne, już od lat wprawione oko od razu wyłapuje, co ma wartość, a co jest do niczego. Puszki, jedzenie, butelki, szmaty. Kije w zasadzie służą im do przerzucania odpadków i obrony przed psami, ale zdarza się, że trzeba walczyć o swoje. Przemierzają wiele kilometrów na ogół rowerem z doczepionym doń wózkiem własnej konstrukcji albo i bez. Napełniają przez szybko mijający poranek reklamówki i rozmaite worki. Kiedy na ulicach robi się codzienny ruch, mają już pełne tobołki. Niektórzy mówią, że spełniają pożyteczną rolę, a mianowicie segregują odpady. Ale pomyśl, jak ty byś czuł się w ich roli.

Kaja wyciąga 15 złotych

- Nie chce mi się gadać - mówi Kaja na dzień dobry. Ma na oko z pięćdziesiąt parę lat i wbrew przezwisku jest rodzaju męskiego. - Chyba, że browarek postawisz, to co innego - negocjuje jednak po chwili milczenia. I na wstępie mówi: - Zbieram żelastwo pięć lat. Kiedyś nie było tylu takich jak ja, to i zarabiało się łatwiej. Ja mam osiedle 60-lecia, nikt mi się nie wpieprza. Zbieram wieczorem, do ciemnego i prędko rano. W dobry dzień wyciągam 15 złotych. Nie zbieram żarcia i makulatury.

Siwy ma malucha i przyczepkę

Kaja zamyśla się na chwilę. O czym by tu jeszcze. Ano o środkach transportu. - Taki Siwy to ma malucha i przyczepkę, i jest gość. A Gutek ma wueskę, paru komarka albo rower. Ja mam wózek. Oddaję złom tylko do jednego punktu, na Pomorską. Nie oszukują. Kiedyś byłem u takiego fiuta, co chciał mnie opędzlować na 3 złote. Teraz już nie ma tego skupu. No, daj zapalić przynajmniej! Popularne? No dawaj, dawaj gościu.

Trochę na winiunio, niedużo na papu

- Na co wydaję? Jak ty wszystko chcesz wiedzieć. Zupełnie jak opieka społeczna. Trochę na winiunio, niedużo na papu. Palę tylko pety. Mieszkania nie mam, to i czynszu nie płacę, i komornik nic mi nie weźmie, bo ja nie mam nic. Psa miałem. Spał ze mną na ogródkach działkowych. Przejechał go autobus. Nie mam krewnych, a znajomi, kiedy mnie widzą, odwracają głowę.

Uśmiechasz się, bo nie byłeś nigdy głodny

- Że mi w życiu nie wyszło? Nie myślę tak. Ja muszę chodzić i zbierać żelazo, bo jak będę robił coś innego... to dalej będę zbierać żelazo. Tak się uśmiechasz, bo nie byłeś nigdy głodny. Ja kiedyś z głodu miałem przywidzenia. Zawsze chciałem iść do dobrej knajpy i zamówić całą butelkę gorzały. Jak ktoś. No i w tym śnie byłem w Ratuszowej albo gdzieś. I piłem wódki, ile chciałem... A ty postawisz to piwo? To daj złotego. Nie masz? Redaktor, w mordę...

Kaja oddala się zniesmaczony. Nie pozwolił sobie zrobić zdjęcia.

Jadą wózki jadą, do skupów jadą

Po pracowitym poranku złomozbieracze zmierzają swoimi jakże skromnymi środkami transportu do siedmiu w Starogardzie punktów surowców wtórnych. Do niedawna było ich osiem, ale jeden zbankrutował, mimo że znajdował się w dobrym marketingowo miejscu - przy ulicy Pomorskiej.

Tu się liczy też tradycja

Co drugi starogardzianin, zapytany o najbardziej znany punkt skupu surowców wtórnych w Starogardzie, bez wahania wskaże to miejsce. Tu już gra rolę marka, związana z 60-letnią tradycją. Ten najstarszy punkt w mieście prowadzą Bożena i Stanisław Dagowie. Pani Bożena nie ma czasu na rozmowę, bo na koniec miesiąca ma urwanie głowy z dokumentami. Do rozmowy zostaje wydelegowany pan Stanisław.

Interes jest rodzinny

- Tylko tu, w naszym punkcie, skupowana jest makulatura - opowiada pan Stanisław. - Oprócz Polpharmy dostarczają ją tu wszystkie większe firmy z miasta. No i ci pojedynczy. Czasem zastanawiamy się, jak dużą ilość makulatury czy złomu może przywieźć na ręcznym wózku jeden człowiek... Interes jest rodzinny. Po latach pracy w tym miejscu zdecydowaliśmy się na wykupienie terenu i obiektów. Pracujemy na własny rachunek. Nie kupujemy metalu, który może pochodzić z kradzieży. Kiedy masowo ginęły kratki żeliwne osłaniające kanały burzowe, nikt ich do nas nie przynosił, bo wszyscy wiedzieli, że nie kupimy.

Gdyby waga mogła wyrazić uczucia

Co chwila waga z bezlitosnym spokojem odmierza ciężar coraz to innych metalowych elementów. Gdyby miała zdolność wyrażania uczuć, to pewnie wydawałaby rozmaite odgłosy, na przykład zachwytu ważąc miedź, aluminium, czy też pogardy ważąc jakiś żelazny grat. Mieć miedź... marzenie. Za kilogram można dostać od 4,70 do 4,90 w zależności od punktu. Niezłą cenę mają też odpady mosiądzu - 2,80 - 3,10 zł za kg. Najmniej? Odpady znalu i ołowiu - 50 gr za kg.

W byłej rzeźni też

Przy ulicy Kościuszki w byłej rzeźni złom skupuje Andrzej Jankowski z żoną Krystyną. - Skupem zajmuję się 11 lat - opowiada pan Andrzej. - W tym miejscu działam 3 lata. Planuję rozszerzenie działalności o złomowanie samochodów. Z tego co wiem, kiedy zaczną obowiązywać unijne przepisy, do 2007 roku koszty złomowania ze względów ekologicznych pokrywać będzie budżet państwa. Gdy rozpocznę złomowanie aut, będę mógł zatrudnić cztery osoby... Cały złom jest ładowany do kontenerów. Nie jesteśmy uciążliwym sąsiadem dla mieszkańców. Czyż zapach z rzeźni i porykiwanie bydła nie były gorsze? - żartuje pan Jankowski. Jego żona dodaje, że coraz więcej ludzi pyta o pracę. Jej zdaniem to znak czasu. Buntuje się nasz aparat fotograficzny, ale obiecujemy wrócić w poniedziałek, żeby zrobić zdjęcie.

Skup jakby na miejscu

Najmłodszym punktem, istniejącym od miesiąca, jest skup metali kolorowych Artura Puścikowskiego, mieszczący się w podwórzu przy ul. Hallera koło baszty. Pan Artur z uwagi na brak miejsca skupuje głównie nieduże gabarytowo przedmioty. Ceny są nieco niższe niż w innych punktach, ale za to dla wielu złomozbieraczy jest blisko. Brat pana Artura prowadzi w tym miejscu ogródek piwny, toteż usytuowanie tu skupu jest - można rzec - czymś naturalnym. Zdjęcia nie będzie, bo pan Artur woli nie.

Do niedawna wozili solo

Przenosimy się na drugi koniec miasta. Przy ulicy Zielonej funkcjonują dwa punkty skupu. Od grudnia na terenie Centrali Nasiennej złom skupuje Leszek Woźniak z Tczewa. Ciężko mu było wyżyć z jednego skupu, toteż on skupuje tutaj, a żona w Tczewie. Zdaniem pana Leszka zmieniła się struktura klientów. O ile do niedawna złomozbieracze przywozili towar solo, teraz pojawiają się całe rodziny. Nie przygląda się klientom. Złom na wagę i następny. Tak tu jest. Kiedy rozmawiamy, kierowca ciągnika wyładowanego po brzegi beczkami i zardzewiałymi częściami od maszyn rolniczych, pamiętających zapewne epokę wczesnego Gierka, pyta o cenę. Niezadowolony z jej wysokości jedzie dalej. Nie zawracamy już panu Woźniakowi głowy, bo klientów przybywa.

Przetrwają tylko silni

Ostatnim punktem naszego reporterskiego marszu jest skup na terenie GS, za torami. Tu nieco wyższe ceny proponuje Ilona Bruszewska. - Tylko tu ładowanie złomu jest zmechanizowane, a ośmiu pracowników otrzymuje przyzwoitą jak na nasze warunki pensję (1200 zł). Na czas - z dumą mówi pani Ilona. Według jej obserwacji rynek maleje, ceny spadają, przetrwają tylko firmy silne, czyli takie, które stać na czekanie po trzy miesiące, aż huta przeleje pieniądze. Zdaniem pani Iwony, w skupie złomu liczą się tylko dwie firmy. Jedna fińska, druga z kapitałem amerykańskim. Jeśli idzie o takie małe punkty, to ona nie boi się konkurencji. Działa na rynku już 10 lat, prowadzi jeszcze punkt w Skórczu, także na terenie GS.

Prozaiczny blues

Z pobieżnych wyliczeń wynika, że ze złomu tak na dobre żyje w Starogardzie nieco ponad sto osób. Drugie tyle odwiedza złomowiska nieregularnie, żeby sobie dorobić. Pomyśl czasem o nich, kiedy zbudzi cię nad ranem chrzęst gniecionej nogą puszki. Taki prozaiczny blues.

Tekst: Jarosław Stanek, Tadeusz Majewski

Data publikacji - 17.06.2003 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz