piątek, 28 listopada 2014

"REJSY" - 31.07.2014. Jak klampa buluje, to jo trzeba zabrać do byka i zacielić..

Jak klampa buluje, to jo trzeba zabrać do byka i zacielić. Gospodarskie zapiski Józefa Arasmusa to niezwykłe świadectwo tego, jak w drugiej... -piątkowy magazyn "Rejsy" - piątkowe wydania "Dziennika Bałtyckiego" 31.07.2014 r. - przejdź

A to wersja nieco rozszerzona (reportaż po skróceniu i tak zajął 2 strony rozkładówki)

Zapiski gburów

Prawdopodobnie jedyny taki dokument na Pomorzu!

Wszyscy jesteśmy ze wsi - oderwani od ziemi, dosłownie i w przenośni. Oto kawałek tej ziemi, na której żyliśmy z dziada pradziada, chociaż i oni także - wszyscy albo po części - w którymś tam, bardzo odległym pokoleniu zjechali z różnych, nieraz odległych krain, przyswajając sobie tutejszą odmianę języka polskiego, a niektórzy dopiero ją poznając, trudną, szeleszczącą jak jesienne liście. Wymieszaliśmy się...



Oto kawałek ziemi - ziemi przyszłych profesorów Raszejów (prawdopodobnie pochodzących z wsi Rashaya z Libanu), ziemia Gzellów (mających kiedyś cesarski patent na przewodników po borach), ziemia Paschilków, Ollerów, Fankidejskich (podobno od Van Kidey z Holandii), Nogów, Popielarczyków (tych od wybitnego później malarza Władysława Popielarczyka), Makiłów (podobno od przybysza z Włoch, któremu w karczmie przerobiono nazwisko Makiello na polskie). Oto ziemia Cejrowskich i Arasmusów. Ziemia luźno porozrzucanych, bogatych obejść. Tłusta ziemia gburów.

Oto Wielki Bukowiec, Wolental, Zelgoszcz, Czarnylas, Kranek, Barłożno. Prawie każde z tych gburskich, dużych i bogatych, gdyż skumulowanych pokoleniowo gospodarstw, ma swoją kilkuwiekową historię, choć bardzo często, z powodu nieumiejętności pisania, istniejącą gdzieś w innym wymiarze, zapisaną niewidzialnym inkaustem Boga Wszechmogącego.


Elżbieta i Franciszek Koseccy

Wolental - wybudowanie. Drogą z Kranka przez mostek na Węgiermucy. Duży, typowy dla tej ziemi dziedziniec, pedantyczny porządek i wielki nowy dom. Obok stary, z drugiej połowy XIX wieku, gdzie mieszkają seniorzy, Elżbieta i Franciszek Koseccy.

Zajechałem tu przez przypadek, szukając "córki rolnika, 20 ha, 24 lata", autorki pamiętnika o sygnaturze Nr 32(1638), opublikowanego na temat sąsiadującej z Wolentalem wsi Kranek w książce pt. "Wieś Polska 1939 - 1948 (materiały konkursowe)", Warszawa 1967, PWN, Instytut Historii PAN). Znalazłem inną opowieść.

Koseccy zaczęli rozwijać przede mną historię swoich przodków, jakby z rozmysłem zaczynając od spraw prostych i oczywistych, a kończąc na prezentacji niezwykłych dokumentów.

Oczywiście wiedzieli, w jakim roku został wybudowany ten ich stary dom.

- Jakże nie moglibyśmy wiedzieć, że w 1876 roku, jeżeli "wszystko tu się działo" - mówił pan Franciszek (43. rocznik)

Inna sprawa, że akurat on nie jest stąd, choć z pobliża. Przyszedł tu w 1 grudnia 1961 roku z Wielkiego Bukowca - wybudowania, gdyż jego rodzina sprzedała w Bukowcu gospodarkę i osiedliła się tu, w sąsiedztwie, na zniszczonym gospodarstwie, ziemi księdza Anastazego Nagórskiego. Całą rodzinę księdza - siedem osób - wymordowano (w Skórczu stoi ich pomnik). Jak do tego doszło? Niemcy najpierw ją stąd wywłaszczyli i przenieśli do Barłożna, a z Barłożna zawieźli do lasu i rozstrzelali. Ksiądz zdążył się ukryć i zmienić tożsamość. Poszedł do pracy fizycznej i przeżył.

W 1964 roku, po ślubie z Elżbietą z domu Kleina, a z korzeni Arasmus, pan Franciszek zamieszkał już konkretnie tu.

Żartem rzuciłem, że wżenił się w 17,5 hektarów. Odparł, że "przyszło to z miłości, a w miłości na bogactwo się nie patrzy". Hm... dyskusyjne.


Febronia Arasmus

Pani Elżbieta w miarę rozkręcania się rozmowy coraz częściej wstawała, przynosiła i kładła na stół starożytne dla niej dokumenty.

Wychowała ją ciocia Febronia Arasmus, która urodziła się w 1896 roku, tu, w tym budynku.

- Ciocia Febronia jak na tamte czasy była bardzo postępowa - opowiadała pani Elżbieta. - Nie wierzyła w żadne gusła, jak inni. Na przykład jej sąsiadka tuż po wizycie księdza czym prędzej siadała na jeszcze ciepłym od ciała księdza krześle, wierząc, że dzięki temu gęsi będą znosiły większe jaja.
Ciocia Febronia Arasmus przeczytała mnóstwo książek. Czytała już jako dziecko. Gdy szła do chlewa dać cielakowi mleko, brała pod pachę książkę. Nigdy nie wyszła za mąż. Gdy wcześnie umierała Apolonia, mama pani Elżbiety, Febronia zobowiązała się, że wychowa jej trzy córki. Słowa dotrzymała. Wzruszające poświęcenie.


Drzewo genealogiczne i inne dokumenty

To właśnie Febronia Arasmus przechowała wszystkie dokumenty, jakie pani Elżbieta ma do dzisiaj. Te wszystkie papiery mają swoją określoną rangę.

Najważniejszy, z 1818 roku, jest akt własności gospodarstwa w Wolentalu, jaki otrzymał Paweł Arasmus. Stary, choć istnieje dokument o wiele starszy, z datą 1703, dotyczący obecności na tych terenach Arasmusów. To wyszperał w księgach Alojzy Kosecki, były burmistrz Skórcza i historyk.

Skąd przybyli Arasmusy, można jedynie spekulować. Gospodarzyło ich tutaj sześć pokoleń.

W pewnej chwili ku mojemu zdumieniu pani Elżbieta wyciągnęła luźne kartki ze szkicem drzewa genealogicznego. Pierwsi byli na nim Szymon Arasmus i Margareta. Mieli 10 dzieci. Przychodziły na świat przez 20 lat, od 1745 do 1765.
Zapytałem o innych Arasmusów, niezapisanych czerwonym kolorem. Odparła, że "w tym zestawieniu ich nie ma na czerwono, bo to inna rózga".

Potem byli: Karol i Marcjanna z domu Krocz z Pączewa - to już drugie pokolenie. Mieli 5 dzieci. Następnie Paweł i Anna z domu Ossowska (z Wysokiej). Mieli 9 dzieci. Jednym z nich był Jakub, pradziadek pani Elżbiety. Jakub Arasmus i Franciszka z domu Chmielecka (Wysoka) mieli 11 dzieci. Potem byli Józef Arasmus i Pelagia Jabłonka z Barłożna. Józef był już dziadkiem pani Elżbiety i autorem notesu, o którym będzie za chwilę. Jednym z ich dzieci była mama pani Elżbiety, Apolonia Arasmus. Wyszła za mąż za Maksymiliana Kleina. No i potem Elżbieta i Franciszek Kosecki... Mają dwie dziewczyny, Marię i Barbarę.

- Córki mają swoje rodziny i to, jak jest, i jak będzie dalej, mogą sobie prowadzić - rzekła pani Elżbieta. - Mają już pokierowane. Sens w tym taki, że zostaje w sercu na potem, na zawsze.


Notes dziadka Józefa

A teraz notes. Pojawił się na stole niczym wielkie dziwo. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.

- Dziadek Józef Arasmus - wyjaśniła pani Elżbieta - prowadził notatki, które zachowały się do dzisiaj.

Robiłem ostrożnie zdjęcia kartka po kartce na okiennym parapecie. Napis na okładce: Nr 2, 1893 r. Pierwsza notatka pochodzi z 1892 roku. A potem rok po roku lub co kilka lat. Różne zapiski, na ogół gospodarcze. I wszystko po polsku. "Bo rodzina Arasmusów to byli prawdziwi Polacy, choć nazwisko nie wiadomo skąd".




Inne wątki

U Koseckich byłem jeszcze na drugi dzień. Ileż tu historii, ileż wątków, pomijając te wyżej opisane. To jakby ogród o ciągle nowych, zaskakujących ścieżkach tematycznych. Na przykład wątek dotyczący księdza Arasmusa, budowniczego kościoła w Kasparusie. Musiałem się zdyscyplinować, żeby nie pisać innego tekstu.
Na odjezdnym pan Franciszek poprosił, żebym pozdrowił Ollerów w Wielkim Bukówcu, bo on jest "bukowiarzem" i chciałby sobie pogadać z nimi o starych dziejach.

- To kilka kilometrów. Dlaczego pan nie pójdzie?

- I może do tego dojdzie, choć bywa różnie - zauważył pan Franciszek.

Po tych słowach zapadła cisza, no bo pod tym "bywa różnie" kryło się to Oczywiste: Koniec, Śmierć.

- Ogólnie człowiek powinien żyć, jakby miał żyć sto lat, a postępować, jakby miał jutro umrzeć - zakończył sentencjonalnie.


Mozół Józefa Arasmusa

Po urlopie, wklepując notatki z notesu, wyobraziłem sobie Józefa Arasmusa, jak siedzi przy stole, wieczorem, zgarbiony, przy pitrulce, i z wielkim mozołem, nie znając polskiej pisowni (no bo gdzie miał się jej nauczyć?) gęsim piórem zapisuje po polsku strony notatnika.

Z kolei mój mozół polegał na przepisywaniu tekstu ze zdjęć z laptopa do komputera stacjonarnego. W swoim portalu zamieściłem zdjęcia stron i to, co z nich wynotowałem. Niektórych wyrazów nie mogłem odczytać, niektórych nie rozumiałem.


Oto co zapisał Jozeph Arasmus, Wollentthal

1982 - 1988 (fragmenty)


Z roku 1892.

(…) ot żnyf moi Dochot na rok 1892

Od roku 1892 żęm odżnyf (upszedau) konia 80 talarof. Byka 15 talarof. Gęsy 20 sztuk po 3 Marky. Pszęnicy 59 korcy po 6 Marek koszec i Jęczmiena. Konyczyny 2 Cetnery 17 talarof Cetner. Krowę 37 i ½ talara. Swinie 40 talarof, Krowe 35 talarof. Żyta 9 korcy i 6 korcy żyta po 5 M. wszystko.


Wroku 1893

Draszowelym Pszęnicy 152 korcy i Puł korca. Beła Droga 5 Marek i 69 fenykof.

Od żniw w roku 1893 beło przedane.

25 Gęsi po 2 M 75 fenikow dało 69 M., Krowa 113 ½ M., ZaKrowe 112 Merek., dwa korce żyta po 5 M razem 10 Marek, za dwa korce pszenicy 11 ½ M., za 5 korcy żyta 15 M., za Kapustę 12 M., za Pszenicę za 199 Korcy po 5 M 60 razem 744 M 80 f.

Narok 1893 udraszaszowelim ofsa 85 korcy i 2/1 korca (...)


1894. (Rysunek prostokąta z opisem: 5 m 4 m 3 m 85 Centom

Ludwig(o) Arasmus Wollentthal, Dał 60 talarof 12 Grudnia (…)

Krowa chodziy 285 Dniy


Narok 1894 Draszowelym Psznycj 72 korcy, Jęczmienia 78 korcy, Żyta 43 korcy i ½, Ofsa 91 korcy, Biały koniczyny 1 1/1 (?), Czerwony (?)

Swynia 90 markof od nowego, Krowa 96 Markow roku 1994 = 95, Konin 189 Markof, suma 1286

Gęsy 30 sz / 90 Markof, Byk 66 markof, Prosakj 48 Markof, 58 Pszęnici/k 295 Markof, 60 Jeczmien/k 210 Markof, Kapustę 14 Markof, 12 formankę (?) Markof, kamienie 45 Markof

Sumy odęne (?) 600 Marek do Paszkota

Na rok 1895 Dochot (…) Pszęnyca waszy koszec 85 funtof, Żyto waszy koszec 80 funtof, Owies waszy koszec 50 funtof, Groch waszy koszec 90 fontof, Wika waszy korzec 90 fontof, i na miech 2 funty do koszdego zbosza

1898

Jałowiyca (?) się Bulowała 19 Marca, Stara Bestra się Bulowała 30 Marca, Młoda bestra się Bulowała 19 Czerfca, Bręgowata Młoda się Bulowała 7 Lypca, Czarna Jałowiyca się Bulowała 11 Sieszpnia


Mail

Dzień po zamieszczeniu w portalu kart Arasmusa otrzymałem wyjaśnienie.

Szanowny Panie Tadeuszu!

Z sentymentem przeczytałem zapiski pana Arasmusa. Podobne były u mojego dziadka Franciszka. Niestety, zaginęły. Pomogę Panu rozszyfrować niezrozumiałe słowa. Doskonale pamiętam, jak dziadek mówił o którejś z krów do wujka Franza "Ta klampa buluje. Weź jó do byka." Czyli miała ruję i czas było ją zacielić. A buluje pochodzi od niemieckiego Bulle - byk. Natomiast Bestra u pana Arasmusa znaczy tyle co pstra (kolor). (…)

Edmund Zieliński


Wyjaśnienia wybitnego filologa i regionalisty Andrzeja Grzyba

W "Dziejach obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI -XVIII" Jan Stanisław Bystroń, wielki socjolog i znawca kultury ludowej, badacz przemian historyczno-obyczajowych w Polsce, w rozdziale "Kraj i Ludzie", pisząc o Pomorzu, dawnych Prusach Królewskich, które odwiedził na początku XX wieku, "wydawały się jakąś krainą daleką, nieznaną, dość obcą", tak wyróżnił jej część: "Z ziem tych dość odrębną fizjonomię miał Kociewie, kraj pomiędzy Starogardem, Tczewem, Gniewem i Nowem. Była to ziemia zamożnych "gburów", którzy nigdy pańszczyzny nie znali, lecz na dzierżawach starościańskich i klasztornych siedzieli".
Takim zamożnym gburem był Józef Arasmus z Wolentala, który prowadził zapiski gospodarcze w ostatnim dziesięcioleciu wieku XIX. Arasmus pisze po polsku, choć zapewne znał też język niemiecki. Umiejętność pisania posiadł pewno ucząc się w parafialnej szkółce. Potwierdzenie funkcjonowania takiego nauczania znajdujemy choćby w "Kontrakcie na pomieszkanie Macieja Maciejewskiego (1809 r.)" z Piaseczna. W dokumencie tym zapisano: "Nadto obowiązany będzie miejsca dać iedney osobie w swym pomieszkaniu meszczyznie, albo niewieście do usług x. Proboszcza, y podług mozności uczyć dzieci począdków sylabizowania y czytania, większa zaś nauka do organistego Szczypieńskiego należyć będzie."
W tych parafiach, gdzie proboszczowie i organiści byli Polakami, uczono po polsku.
W zapiskach gospodarskich Arasmusa widać podobne nierozróżnianie i, j, y, a także, tak jak tu zapisano wyraz "meszczyznie", tak i Arasmus zapisuje "waży" jako "waszy". Zapiski Arasmusa dowodzą też, że porządnie gospodarzył, zapisując to, co uznał za ważne i niezbędne.
"Ot znif moi Dochot na rok 1892."
W miarach posługuje się korcami, ale też centnarami (ok. 50 kg) i funtami, w rachunkach pojawiają się talary, marki i fenigi.

"W roku 1893 draszowalim (wymłócili) 152 korce pszenicy i puł korca, była droga 5 marek i 60 fenykof (od korca)". Widać, tu i w innych miejscach, że gospodarz pisywał rzadko, od żniw "1893 było pszedane"... i wylicza ilość i cenę...

Karta z 1894 roku. "Draszowalim" (z jęz. niemieckiego - dreschen), czyli wymłóciliśmy pszenicy 72 korcy, jęczmienia 78 korcy, żyta 43 korcy i 1/2, żyta 52 korcy, ofsa, 91 korcy, białej koniczyny 1 i 1/2, czarnej kaszy bez mała..., niżej zapisuje dochód: świnia 90 markof, krowa 96 markof, koń 189 markof, dalej gęsi, byk, prosiaki... kapustę nawet, co dało 1386 marek.
Na boku zapisuje, że z sumy odejmie 600 marek do Paszkota. Dochód w każdym razie niemały. Zapiski przekreślone pokazują jakby raport ze stanu gotówki: ile było, ile wzięto, ile zostało..
Wylicza i sumuje, dodając, że wymłócili owsa 85 korcy i 2/1 korca (raczej 1/2), posledniego 7 korcy i 2/1.

Szło mu to pisanie opornie.
Na karcie z roku 1898 krowy mają imiona - zapis Stara Bestra się Bûlowala (została zacielona - była u byka) 30 marca, dalej jest Młoda Bystra, też z datą, i Bręgowata Młoda, Czarna Jałowica - z wyliczenia wychodzi, że w tym gospodarstwie było więcej niż 5 krów, były też konie, co wynika z dochodów ze sprzedaży.

Na karcie z roku 1894 jest rysunek obiektu prostokątnego 3 m na 5 metrów, a niżej gospodarski dopisek - krowa chodziy 285 dniy - tyle trwa krowia ciąża. Dopiski kopiowym ołowkiem mogł wprowadzić na przykład syn albo gospodarz wprowadził je później
Te zapiski, poprzez niektóre formy słów, same słowa i choćby nierozróżnianie i, j, y, dowodzą, że mowa domowa, gwara kociewska w końcu XIX wieku była w użyciu wśród kociewskich gburów, ale zapiski te powinien przejrzeć i potwierdzić to przypuszczenie lub jemu zaprzeczyć językoznawca.

Tadeusz Majewski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz