niedziela, 9 listopada 2014

MIŁOSZ SZACHTA [Z notatnikiem w ręku] Anna Sakowicz o swojej książce w Cafe Anka



MIŁOSZ SZACHTA Z CYKLU "Z NOTATNIKIEM W RĘKU". Anna Sakowicz, pisarka, kolekcjonerka starych książek, polonistka, blogerka, a także autorka dwóch książek, która zaczęła pisarską karierę właśnie w Starogardzie Gdańskim - w naszym mieście. Spotkanie autorskie z panią Anią Sakowicz w Cafe Anka. Przypadek? Przed Państwem dwie niecodzienne Anie w Cafe Anka i wielu gości...


Tak jak to niezwykłe miejsce potrafi urzec, tak podczas spotkania robi to autorka "Złodziejki marzeń" . Mówi o swoich książkach bardzo interesująco i można dostrzec wielkie zaciekawienie gości oraz bardzo przyjazny, ciepły klimat... Dlaczego Cafe Anka? Gdyż pierwsze odwiedzone miejsce w Starogardzie przez panią Anię to właśnie ten lokalik. Widząc pełno książek przez witrynę pisarka uznała je za najbardziej magiczne w mieście.




Anna Sakowicz, starogardzianka ze Stargardu Szczecińskiego (przeprowadziła się do nas 2 lata temu), napisała na razie dwie książki - zbiór opowiadań "Żółta tabletka" i powieść "Złodziejka Marzeń". "Pierwszą wersję powieści czyta zawsze mąż. Mówi, że to literatura dla dziewczyn. Wersji książki było dużo. Myślałam zawsze, że jak się napisze i da do wydawnictwa, to koniec. Tak jednak nie jest."
Teraz pani Ania jest w trakcie pisania kolejnej powieści. Najwyraźniej znowu dla kobiet. Jej akcja nie będzie się toczyła w żadnym konkretnym miejscu, gdyż jest poważniejsza od tej w "Złodziejce Marzeń".



Pierwszą książkę autorka "Złodziejki" napisała w wieku 6 lat. Od tamtego momentu zaczęła marzyć o pisaniu. Drugą książkę napisała po rozwodzie z mężem. Od razu po wyjściu z sądu wiedziała, że to zrobi. Skutek tego był taki: "To pomogło, oczyściłam się ze złych emocji". Książka jednak nie ujrzy światła dziennego, ponieważ za dużo tam jej.



Według pani Ani, szkoła to najważniejsza część życia i gdyby zaoferowano jej powrót do nauczania, rozsądek kazałby jej wracać. Niestety "papierologia" w szkołach zabija jej ducha.

Jak radzi sobie z życiem i rodziną pisząc? Mówi: "Wstaję rano i piszę. To najlepszy czas do pisania. Godzinę, dwie, a czasami patrzę tylko na kursor myszki komputerowej".



W "Złodziejce marzeń" istnieje hospicjum w Starogardzie Gdańskim. Nie ma go w rzeczywistości, ale podobno ma powstać.

Czy pisarka zaczarowała rzeczywistość swoimi marzeniami?
Nic podobnego. Wypowiedzi w książce są wzięte z życia: "Chodziłam po domu i zapisywałam wszystko do notesika". Te teksty są zabrane z samej rzeczywistości."

Główna bohaterka książki (Joanna) ma dużo z pisarki (przeżycia i uczucia). Jedyną postacią, która jest oddana "jeden do jednego" to kot Nutuś.


Na razie z całej rodziny tylko córka pani Ani Sakowicz nie przeczytała nowego dzieła, gdyż jest w klasie maturalnej. W czasie pisania powieści "Złodziejka marzeń" dawała ją do czytania mężowi. "Czekam, aż zacznie się śmiać w tych momentach co ja. Czasami się nie śmieje".


"W dzisiejszych czasach bestsellerów się nie pisze, tylko tworzy" - mówią niektórzy. Inni zaś: "Sztuką jest to, co nam się podoba". Stephen King, odpowiadając na pytanie, jak pisać książki, mówi: "Słowo po słowie". Wskazówka do wspaniałego pisania? "Tak jak ja" - odpowiada wielki pisarz.



"Często ludzie są ciekawsi niż samo miejsce, dlatego będę oglądać i podsłuchiwać" - tłumaczy pani Ania, dlaczego tak mało w powieści jest Starogardu jako tła.

Jak się sprzedaje? Jej koleżanka z księgarni w Stargardzie Szczecińskim mówi, że "Złodziejka marzeń" schodzi jak ciepłe bułeczki. W dzisiejszych czasach autor dopiero wie mniej więcej po pół roku, jak tytuł się sprzedaje."... Po chwili: "Polska literatura jest schizofreniczna, dlatego Polacy sięgają częściej po literaturę obcą".




Skąd taki tytuł książki?
"Na początku miał brzmieć "Jak zostałam Kociewianką", jednak mąż powiedział, że żaden Kaszub nie kupi mojej książki ani nikt inny. Później powieść była zatytułowana "Na chwilę". Tego tytułu jednak nie zatwierdził wydawca. W końcu tytuł to pięćdziesiat procent sukcesu książki. Na koniec powstała "Złodziejka marzeń" i tak zostało."
"Gej jest, dzieci są" - mówił wydawca, zatwierdzając pomysł książki.
Jak długo powstawała książka?
"Pół roku z przerwami ze względu na gorsze dni. Trzy miesiące trwały poprawki. Czyli łącznie dziewięć miesięcy."




Podczas spotkania autorskiego ludzie przechodzący po drugiej stronie zwalniali i spoglądali, co też takiego dzieje się w małym, przytulnym pomieszczeniu. Zdziwiło ich chyba, że w szarym mieście stało się coś kolorowego. Dlaczego kawa w Cafe Ance jest taka dobra? Być może dlatego, że w ziarnach kawy jest miłość tego miejsca i ludzi.
Miłosz Szachta
Koło dziennikarskie Ogniska Pracy Pozaszkolnej w Starogardzie Gdańskim

Zdjęcia Edyta Lichy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz