piątek, 7 listopada 2014

AGATA GAŁKA. Nawet eliminując znane, ten, który jest nieznany, będzie szukanym


Są takie dni…takie dni bez sensu. Budzisz się i wiesz, że nie ma powodu, aby ten dzień przetrwać. Chociaż dowiedziałam się tak dużo o moim dziadku, to nie było żadnej szansy, aby Jego grób się znalazł. Pamiętam jak pierwszy raz dzwoniłam do szpitala w Kocborowie i potwierdzono, że dziadek faktycznie tam był. Został przyjęty 9 kwietnia 1965, nadano jemu numer ewidencyjny 10628, zmarł po ośmiu dniach.



Tak jak stałam, usiadłam, łzy napłynęły mi do oczu. To było pierwsze potwierdzenie "istnienia" dziadka (przypomnę, że nie mamy żadnych dokumentów dziadka, aktu urodzenia czy też zgonu, mama posiada kilka niepodpisanych fotografii). Podano mi również numer aktu zgonu i numer grobu 1376… Nic więcej, nic co dałoby mi jakąś wskazówkę.

25 października był dniem bezsensu, a u mnie nie ma takich dni. Ja jestem heh.. najbardziej upartą kobietą czynu, jaką jest Pan sobie wyobrazić. Przez te tygodnie bezcelowego dokopywania się do jakiś danych myślałam, że mnie "rozerwie". 26 października odebrałam pocztę, napisał do mnie Mariusz Kurowski: Proszę się ze mną skontaktować, mail mam od Tadeusza Majewskiego. spróbujemy coś poradzić. Pozdrawiam Mariusz Kurowski… Ha ha radość, światełko w tunelu, nadzieja, prośby zostały wysłuchane, znajdzie się, w końcu jakiś znak… Matko nie ma słów, aby opisać mojej radości. Ruszyła najpiękniejsza historia, jaką było dane mi przeżyć, jaką mogłam podarować mojej mamie i ciotkom (dziadek miał cztery córki), historia pod tytułem: Nawet eliminując znane, ten, który jest nieznany, będzie szukanym.

Sama czasami się zastanawiam, jak doszło do tego, że tak mi zależało, aby dziadka znaleźć. Nigdy Go nie widziałam, dziadek zmarł jak moja mama miała 6 lat. Był wyparty z pamięci córek, żony, rodziny. Nigdy nie był przedstawiany jako zły człowiek, po prostu jakby zniknął. Był i nie ma. Nie mogłam zrozumieć, jak tak można wyjść z domu i nie wrócić, nie obejrzeć się za siebie i nie żałować tego, co się robi. Jak można nie szukać ojca, męża, dziadka. Mama mi opowiadała, że nie pamięta, aby ktoś w domu rozpaczał, aby rozmawiały o dziadku Mietku. Żyły dalej. Jakby świat Go wchłonął. Nawet raz rozmawiając z Księdzem z Parafii św. Mateusza użyłam takiego określenia: Jakby dziadek zapadł się pod ziemię. Tylko moja mama płakała, gdy przyszedł telegram, że zmarł. Gdzieś pomiędzy dzwonieniem, notowaniem, słuchaniem, rozmawianiem okazało się, że dziadek urodził się 5 października, a ja 2. Zrozumiałam, tylko ktoś tak uparty jak ja może znaleźć kogoś tak upartego jak On.

Od 26 października, od momentu, kiedy Mariusz napisał do mnie, rzeczywistość nabrała tempa. Pokazał mi informacje, o których każdy mówił: nie ma takich danych, nic takiego nie mamy, przykro mi. Ale on mi nie mówił, ja pojadę, poszukam, może coś znajdę, może też nie, zobaczymy co da się robić. Działał. Nagle bach, jakby z kosmosu Mariusz pokazuje mi dane, czyste fakty. Więc gdy napisał mi, że będzie film, ale musi go zgrać, pomyślałam sobie co on chce tam nagrać, przecież tam nic nie ma. Przecież widziałam film z cmentarza w sieci, najsmutniejszy cmentarz, jaki istnieje. Co ja się dowiem z tego filmu. Uśmiecham się, nadal się uśmiecham, bo wie Pan co? On, Mariusz Kurowski, znalazł porządek na tym cmentarzu. Znalazł porządek chowania zmarłych. Znalazł coś, czego nigdzie nie ma. Nikt w szpitalu nie wpisywał, gdzie jest dany pacjent chowany, czy na tym cmentarzu, czy na innym… Znalazł zachowany nagrobek z marca i z sierpnia 1965 i pisze do mnie, gdzieś pomiędzy musi być dziadek. Wyśle mi film, ale trochę to jeszcze potrwa.

Uwielbiałam naszą korespondencję, chociaż trudno to nazwać korespondencją. Ja po prostu pisałam do Mariusza, pisałam w eter, pisałam wszystko, a było tego mnóstwo, a on mi odpisywał tylko konkrety. Nie wiem, jak to określić, u mnie był słowotok "pisotok" i nie oczekiwałam, że on mi odpisze, że wda się w tę moją emocjonalną dyskusję. A było mi bardzo ciężko. Z jednej strony wielka determinacja, zadzwoniłabym wszędzie, a z drugiej taka niemoc, walka z systemem. Z jednej strony moja codzienność, moje ukochane dzieci, a z drugiej strony moja ukochana mama. Pamiętam, jak popłakałam się łzami jak grochy i mój dwuletni syneczek zapytała: mamo ciemu płacieś… Mówię mu, że nie mogę znaleźć mojego dziadka, a on mi na to, że dziadek tam wysoko, fryyyy poleciał :-)

Zadzwonię ostatni raz, jak się niczego więcej nie dowiem, to koniec. 28 października dowiedziałam się, że od Pana, który zmarł w marcu, do Pana, który zmarł w sierpniu, było 19 zgonów, dziadek był 9. 19 zgonów, 19 grobów, 19 numerów grobów jeden po drugim.

M: To teraz czas na porządek. Wieczorem przygotuję Excela. Trzeba go wypełnić coś się z niego musi pokazać. Po sześciu godzinach dostałam film od Mariusza.


Zadzwonił telefon. Moja mama: Agatka, cioci śnił się dziadek, czuła, że jest szczęśliwy. Mamo mam go, jest, mam go. Ale co kto? Mamo jest dziadek, jest przy drzewie, tak jak babcia mówiła w 13 minucie filmu dokładnie 13:19. Panie Tadeuszu, naprawdę trudno jest mi to pisać bez łez. Mam tyle wdzięczności w sobie. Nie mogę uwierzyć, że Mariusz znalazł mojego dziadka, człowieka niczyjego na ziemi niczyjej. Nie potrafię teraz posegregować tych zdań co napiszę. Proszę mi wybaczyć. Nigdy w swoim życiu nie spotkałam kogoś takiego jak Mariusz, nieważne, że moje życie jest jeszcze krótkie, ale dzięki niemu jest inne.

JA: Panie Mariuszu, nie jestem stanie opisać słowami, jaki ciężar zdjął mi Pan z serca. Moja babcia, żona dziadka Mietka, tylko mi opowiadała, gdzie leży dziadek, potem ciężko zachorowała i nie było z babcią kontaktu. Babcia w zeszłym roku zmarła i ja dopiero wtedy zrozumiałam, jak głupia byłam, że babci nie słuchałam. Jak powiedziała, że dziadek był w Kocborowie, to jedyne co pomyślałam to, że nieźle się babci pomieszało. Żałuję tego bardzo, bardzo bardzo. Nigdy babci nie doceniałam i odnalezieniem dziadka - mam szczerą nadzieję - wynagrodziłam babci wszystko. A co do Pana... Jest Pan moim bohaterem (w ustach niejednej młodej kobiety brzmi to trywialnie). Bezinteresownie zrobił Pan wszystko, co mógł, abym ja znalazła grób. Podziwiam Pana myślenie, ja w tym wszystkim byłam pogubiona, Pan mi to wszystko poukładał. Pojechał Pan, nagrał film... pisał ze mną o każdej porze dnia, musi być Pan wspaniałym człowiekiem. Mam niezwykle szczęście, że Pan mi się pojawił i pomógł. ..dziękuję dziękuję dziękuję. Ja, gdybym teraz mogła, to zalałabym Pana łzami podziękowania i moja mama też. Miałam napisać z sensem, nie wiem, czy udało mi się wyrazić to, co czuję. Wielka radość, szczęście, wdzięczność i ulgę i żal, że tyle lat tam leżał zapomniany porzucony sam. Nigdy nas nie poznał, nie poznał swoich wnuków i prawnuków. Ja wierzę, że gdyby ktoś dał jemu druga szansę, to postępowałby inaczej. Alkohol potrafi zniszczyć wszystko, co człowiek ma i zniszczyć człowieka, tak było z moim dziadkiem. Dziękuję Panie Mariuszu, spadł mi Pan z nieba (…)

Wdzięczna jestem za życie, które dostałam jeszcze raz. Wdzięczna jestem za tę historię, jaką rozpoczął dziadek, a mi było ją zakończyć. Wdzięczna jestem Wam, Panowie, za pomoc.

Ja: Wiem, że ta nasza znajomość umrze naturalnie... dziwnie mi będzie bez pisania do Ciebie.

M: Życie toczy się dalej, wspomnienie sytuacji i poszukiwań zostanie.

Ja: Tak właśnie. Oj płakać będę.

M: To płacz, poszukiwania zakończone, możesz sobie pogratulować.

Ja: Wspaniały jesteś. Postaram się do Ciebie jutro nie napisać.

M: Ok.

Ja: To pa.

Panie Tadeuszu, cudowny jest ten spokój, jaki mam.

Agata Gałka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz