środa, 10 września 2008

Kaliska. Niemalże rodzinny piłkarski klimat

Tym razem mecz, jaki rozgrywali, był szczególny. Ojciec jednego z zawodników Victorii jest bardzo chory. To spotkanie było jemu zadedykowane.





Piłka nożna w naszym powiecie niestety nie stoi na wysokim poziomie. Najlepsza Wietcisa ze Skarszew gra w V lidze. Starogard, gdzie mieszka prawie 50 tysięcy osób, nie ma żadnego liczącego się zespołu - KP gra zaledwie w klasie B. Tym bardziej fascynuje, że mała gmina Kaliska ma Victorię Kaliska grającą w klasie A i z reguły plasującą się w czołówce tej klasy rozgrywek. Dlaczego tak tu jest...


Andrzej Grzywacz - Zico - przy piłce.

Victoria obecnie plasuje się na drugim miejscu z tą samą ilością punktów co Sokół Zblewo, który jest pierwszy. W sobotę odbył się kolejny mecz A klasy Victoria Kaliska - Błękitni Sobowidz. Victoria wygrała 3-1 zdobywając kolejne punkty. W pierwszej połowie przegrywała 0-1, ale w drugiej strzeliła aż 3 gole.

Te wyniki podaję na marginesie. Nie piszę relacji z meczu. Dla mnie ciekawsza jest atmosfera, która towarzyszy takim widowiskom. I rozmowy z ludźmi, których się przy takich okazjach spotyka. I wyjaśnienia, dlaczego tak to tu się kręci...

Pomimo że Victoria Kaliska to klub niezamożny, zawodnikom udaje się kopać piłkę na całkiem niezłym poziomie. Być może jest to efekt tradycji... Wśród zawodników widać zarówno kilkunastolatków, jak i już sportowych "dziadków" (najstarszym zawodnikiem Victorii jest Andrzej Grzywacz zwany Zico - do niedawna starszym do niego był tylko 50-letni bramkarz ze Zblewa).

Zawodnicy Victorii to ludzie zakochani w piłce. O tym, że za grę w drużynie nie otrzymują żadnego honorarium, nie trzeba pisać. Ba, sami regularnie na meczach przeprowadzają zbiórki pieniędzy wśród zawodników i kibiców. Mają z tego na wyjazdy, zakup strojów, piłek, napojów itp.


Od lewej w górnym rzędzie stoją: kierownik drużyny Stanisław Grzywacz, trener Wojciech Błażek, Bartek Skowronowski, Mirosław Kulas, Piotr Żywicki, Bartek Rybacki, Arkadiusz Wołyńczuk, Wojciech Ostanówka, Andrzej Grzywacz, w dolnym rzędzie od lewej: Patryk Szramka, Bartek Bławat, Damian Beger, Dariusz Czeplina, Sławek Uszacki, Ariel Dywelski, Marcin Prądzyński. Na zdjęciu zabrakło etatowego kapitana drużyny Piotra Dywelskiego.

W takich zespołach ważny jest menedżer i trener drużyny w jednej osobie. To musi być człowiek z charyzmą. W Kaliskach jest nim Wojciech Błażek, który dba o to, aby te zebrane skromne środki były wykorzystane jak najlepiej.

Czy są jakieś inne źródła pieniędzy? Gmina? Gminę stać tylko na utrzymanie stadionu i opłacenie udziału w ligowych rozgrywkach. Sponsorzy? Victoria nie ma żadnego stałego. Czasami się zdarza, że ktoś jednorazowo zasponsoruje zakup strojów czy treningowego sprzętu.

Patrzyłem na zbiórkę w czasie meczu. Potem się okazało, że tym razem zebrano 85 złotych. Pieniądze zostały skrupulatnie i "komisyjnie" przeliczone. Na pewno zostaną dobrze rozdysponowane.

Na trybunach było ponad sto osób. Miejscowych i kibiców Błękitnych Sobowidz. O żadnych rozróbach nie mogło być w ogóle mowy. To nie kibole z polskiej ligi, a normalni kibice, którzy jak zawodnicy kochają piłkę.

Tym razem mecz jaki rozgrywali był szczególny. Ojciec jednego z zawodników Victorii jest bardzo chory. To spotkanie było jemu zadedykowane. I się udało. Jak powiedział mi Zico, bardzo ich zmobilizowało, że grali dla ojca Czarnego (Piotra Dywelskiego).

Po meczu rozmawiałem także z trenerem Błękitnych Sobowidz Tamaszem Kempą. Zespół Błękitnych istnieje do trzech lat. Trener widzi w nim duży potencjał, ale czeka go jeszcze wiele pracy. Dzisiaj się nie udało. Wygrali ci, którym sprzyjało szczęście - Victoria to bardzo dobry przeciwnik - mówił Kempa. W pierwszej połowie wprawdzie prowadzili, ale nie udało się wykorzystać co najmniej dwóch pewnych okazji do strzelenia bramek. To się mści. W przyszłości muszą nad tym popracować. Gra się zawsze do końca.

Taka trenerska mantra...

Na koniec zapraszam do odwiedzenia strony internetowej Victorii Kaliska www.victoria.kaliska.eu, na której znajdziecie więcej informacji o tym zespole. Jest tam również podany numer konta, na które każdy, kto chciałby wspomóc ten prawdziwy amatorski klub sportowy, może wpłacić pieniądze. Na pewno nie będzie tego żałował.

Komisyjne liczenie pieniędzy - tym razem było 85 złotych.

Po meczu w szatni.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Kłos - Gazeta Kociewska







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz