środa, 24 września 2008

Zblewo. Okienko wójta

Imprezy to żywa reklama


Czy wójt powinien się zajmować organizacją imprez? ...Pochodzę z domu, gdzie matka i ojciec ciężko pracowali, ale zawsze był czas na spotkanie z przyjaciółmi, zawsze pamiętam urodziny czy imieniny moich rodziców, dom zawsze był pełen gości, którzy potrafili bez telewizora sami się bawić, śpiewać i radować...




Jeden ze starszych mieszkańców naszej gminy powiedział mojej żonie, że zamiast tych festynów lepiej by było zbudować drogi. Moja żona bardzo celnie odpowiedziała, że ten, co robi takie festyny, buduje też najwięcej dróg. Jak się spojrzy na całą naszą gminę, to nikt nie zaprzeczy, że już drugi rok z rzędu realizujemy wiele inwestycji. Moja aktywność od rana do nocy i nie za biurkiem w urzędzie, a polegająca na szukaniu wsparcia dla naszych pomysłów w różnych instytucjach finansowych i innych urzędach pozwala nam realizować inwestycje i wcale nie kosztem tych imprez. Zresztą wszyscy wykonawcy i goście, którzy do nas przyjeżdżają i są zachwyceni organizacją, nie chcą uwierzyć, że robimy to za tak skromne pieniądze gminne. To jedna część prawdy. Druga część tej prawdy jest taka, że te nasze znikome środki, które przeznaczamy na imprezy z gminy, są wsparte znacznymi środkami pozyskanymi od sponsorów, od przedsiębiorstw i nie tylko z terenu naszej gminy. Przykładem była tegoroczna impreza Dzień Ryby, finansowana z programu unijnego. W tym programie nie chodziło jedynie o środki na tę imprezę. Daje on o wiele więcej. Dzieci, które otrzymują obiady w szkołach, w każdy piątek dostają za darmo rybę. Na cały ten projekt otrzymaliśmy 236 tysięcy złotych.

Jakie imprezy były według mnie najciekawsze w tym roku w Zblewie? Wszystkie... Bardzo się udała dwudniowa imprezą, 6-7 czerwca, która obejmowała mistrzostwa strong menów województwa pomorskiego i kujawsko-pomorskiego, X Przegląd Orkiestr Dętych (tu przypominam, że przyjechało 14 orkiestr plus dwie z zaprzyjaźnionej gminy góralskiej Łapsze Niże i jedna z zaprzyjaźnionego powiatu Wolsztyn z pięknymi mażeretkami), połączony z obchodami Święta Ludowego. Bardzo udana była również lipcowa impreza (19, 20), a mianowicie Festyn Kociewski, który znowu zgromadził kilkanaście tysięcy ludzi. Ta impreza ma już swój wyrazisty klimat. W sierpniu gościliśmy w ramach imprezy Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Gospel w Osieku chór z Austrii, który dał nam cudowny koncert w kościele w Dniu Matki Boskiej Zielnej, 15 sierpnia. Był sponsorowany przez naszych przedsiębiorców. No i we wrześniu, 6 i 7, też dwudniowa impreza. W sobotę - Dzień Ryby. Każdy w ten dzień mógł posmakować i najeść się do woli pod różną postacią ryb. W niedzielę mieliśmy zaszczyt być organizatorami Powiatowych Dożynek. Wszystkie te imprezy należy uznać za bardzo udane. Jestem przekonany, że jest to najlepsza żywa reklama i promocja naszej gminy. Świadczą to tym dziesiątki e-maili przesłanych na moje ręce i na ręce pracowników Wydziału Promocji. E-maili z wyrazami podziękowania i uznania, że realizujemy takie pomysły i tak perfekcyjnie przygotowujemy imprezy. Chcę dodać i podziękować zarazem na łamach naszego "Kuriera" moim pracownikom, którzy w poszczególnych zespołach umieją realizować takie imprezy. Dziękuję też strażakom i policjantom za utrzymanie porządku. Nie było żadnych nieprzyjemnych zgrzytów. Dziękuje również sponsorom, dzięki którym te festyny mogły być tak ubarwione.

Co do mojego występu z Drozdą... Podobno dobrze wyszło. Ale nie, ja w kabarecie nigdy nie występowałem. Natomiast cała moja młodość była związana ze sceną i występami. Po pierwsze grałem w teatrze w Piecach. Prowadziła go pani Wałaszewska. Do dziś pamiętam, ile czasu poświęcałem na przepisywanie swoich ról - przecież nie było takich środków do kopiowania tekstów, jak dzisiaj. Po drugie - później, po mojej edukacji u mistrza akordeonu pana Zygmunta Beyera z Kalisk towarzyszyłem jako zespół muzyczny jego chórowi. Utworzyłem też zespół rockowy "Ewenement".

Z Tadeuszem Drozdą jestem na ty. Poznaliśmy się, kiedy byłem posłem, w Warszawie. Chyba w teatrze Buffo. Później byłem na wielu jego występach. Kiedy zostałem wójtem, zaprosiłem go do Zblewa. Występował na jednym z pierwszych naszych festynów. I był zauroczony. Wyjechał z festynu do Bytowa, gdzie miał spędzić noc w hotelu, ale wrócił z powrotem do Zblewa i spędziliśmy razem noc w kwaterze "Dwa kasztany". Tam ćwiczyliśmy - ja grałem na akordeonie, a on śpiewał. Ten jego tegoroczny występ w Zblewie był przypadkowy. Jechałem z Gdańska i w Trąbkach Wielkich wstąpiłem na pstrąga. Wchodzę, a tam smacznie sobie zajada rybkę Tadeusz Drozda. Podniósł wzrok i krzyknął na całą salę: "Wójt Zblewa, Dwa Kasztany!". Co nam najlepiej wyszło na scenie? Myślę że pieśń "Ukraina" ("Hej, hej sokoły...).

Krzysztof Trawicki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz