wtorek, 30 września 2008

Pani Kazimiera wszystko starannie zaplanowała

19.09.2008 r. w zajeździe w Pączewie pani Kazimiera Różycka obchodziła 80-lecie swoich urodzin. Zaprosiła rodzinę i znajomych. 50 osób. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby pani Kazimiera...



Telefon. - Czy już pan jedzie? Bo mi kwiaty zwiędną...

Jadę. Do Skórcza. Przedwieczerz. Jestem. Pokoik, pełno kwiatów. Na ścianach sporo dyplomów i zdjęć.

- O organizacji tych urodzin myślałam już od roku - mówi pani Kazimiera. - Rok temu zamówiłam lokal. I wszystko sobie "recytowałem", jak ma wyglądać ta uroczystość. I organizowałam. Nawet nie wiedziała o tym najbliższa rodzina. Sukienkę miałam już gotową w marcu. Następnie zamówiłam 7-osobowy zespół symfoniczny...

- Dlaczego aż takie urodziny?

- Dlatego, że 80 lat przeżyłam w zdrowiu. I chciałam ugościć najbliższych... Niech pan pisze dalej... Orkiestra witała gości Marszem Radeckiego. O godzinie 16 rozpoczęła się uroczystość - toastem. Goście śpiewali "Sto lat" na moją cześć. Następnie podziękowałam wszystkim za to, że chcieli się ze mną w tym dniu spotkać. Podziękowałam gospodarzowi, że tak serdecznie nas ugościł. Salę pięknie przystroił według moich życzeń. Przyrządził wspaniały obiad, również według wskazań.

- Tego proszę nie mówić. Kryptoreklama...

- ...Po obiedzie zagrała orkiestra. Flet, skrzypce pierwsze i drugie - "Ave Maryja". Dyrygent poprosił, żeby jubilatka zatańczyła z synami Romanem i Ryszardem walca "Nad pięknym, modrym Dunajem" J. Starussa. Dalej - niech pan pisze! - były tańce, drinki i radość. Następnie pani Krystyna Gonera odczytała zapisany na czerpanym papierze tekst...

Tu jubilatka rozwija wielki rulon.

- Czy to też pan zapisze?

- Pani każe - mówię już trochę zrezygnowany. (Prawie 20 lat dziennikarskiej pracy, tysiące rozmów i tylko raz czułem się tak zdominowany - w rozmowie z Karoliną z "Big Brothera".) Pani Kazimiera czyta.


Pani Kazimiera bierze do rąk rulon ze spisanym swoim życiorysem. Fot. Tadeusz Majewski


"Życie jest jak krajobraz. Ciągle się zmienia. Dziś jesteśmy razem, a jutro zostaną wspomnienia... 17.01.1929 r. przyszła na świat waćpanna Kazimiera Różycka. Imię to zaczęto nadawać w XIII w. po przyjeździe ukochanej żony Jana III Sobieskiego... I kim jest według mnie dziewczyna PRL-u, obecnie znana w całym Skórczu i okolicach Kazimiera? (...) To osoba, która próbuje wybić się ponad przeciętność, dynamiczna, aktywna i ciekawa staczającego się świata. Jest mistrzynią taktu i dyplomacji, świetnie sobie radzi w biznesie, oświacie i nauce. To uczciwa realistka o dużej odporności psychicznej i fizycznej. W życiu kierująca się zdrowym rozsądkiem..."

Chwila przerwy. Rozwijamy bardziej rulon.

"Do szkoły Kazimiera chodziła 2,5 roku, gdyż wybuchła wojna. W okresie okupacji uczyła się mowy niemieckiej... Po wyzwoleniu wraz z siostrami i braćmi wyjechała do Pruszcza Gd. Mając 16 lat zaczęła walczyć o mieszkanie, pracę i naukę. Z siostrą utrzymywały się z krawiectwa. Kazimiera, dziewczę o wysokich ambicjach, poszła do Technikum Weterynarii w Gdańsku. Nauczycielami byli lwowscy i wileńscy profesorowie. Od czasu do czasu popłakiwała w szkolnej ławce..."

- No... to chyba przesada.

- Nie przesada - mówi mocno pani Rózycka. - Kiedy usiadałam w ławce, to płakałam jak "bober". A nauczyciel powiedział: "Taż paniczka, czego ty płaczesz? Taż my ci tu krzywdy nie będziem robić". A ja płakałam, bo lekcja była w języku polskim.

Pani Kazimiera snuje opowieść o swoich urodzinach. Fot. Tadeusz Majewski

- Teraz wierzę. Proszę czytać dalej.

"Po ukończeniu szkoły dostała nakaz pracy do Zakładów Mięsnych w Gdańsku, gdzie pracowała w laboratorium. Od 1954 r. należała do chóru kościelnego. Pieśni śpiewano po polsku, a wiersze mówiono po łacinie. Będąc urodziwą dziewczyną jak pęk róży, który dopiero się rozwija, poznała kawalera z Krakowa. Była to jej pierwsza i ostatnia miłość. Kiedy kawaler wrócił z wojska, Kazia doprowadziła go do ołtarza, gdzie założyli złote obrączki...".

Tu pani Kazimiera odrywa wzrok od "pergaminu" i mówi:

- Nie były złote. Ze srebrnych, przedwojennych polskich pieniędzy. Złote żeśmy dokupili później...

- Co dalej w tym rulonie?

"Owocami ich miłości byli dwaj królewicze: Roman i Ryszard. Mąż Kazimiery pracował w UM w Pruszczu. Udzielał ślubów w USC. Życie państwa Różyckich nabrało barw. Często zapraszano ich na wesela oficerskie do klubu garnizonowego. Gościli w pałacu w Gdańsku z okazji przyjazdu szwedzkiego konsula. W imprezie tej uczestniczyło 250 osób przy szwedzkim stole. Na stojąco...".

- No proszę... A ja myślałem, że te szwedzkie stoły to nasz nowoczesny "wynalazek"... ...

- Tu pan się dowiedział prawdy... Na dowód mam zaproszenia. Czytam dalej...

"Byli stałymi bywalcami teatrów. Nasza Kazimiera to melomanka, która uwielbia słuchać arii operowych. (...) Całe życie pragnęła zdobywać wiedzę. Ukończyła Technikum Ogrodnicze z oceną bdb. Za wzorową pracę odznaczono ją m.in. Brązowym Krzyżem Zasługi, za społeczną - Złotą Odznakę Spółdzielców. W nagrodę była w Mińsku, Moskwie i Soczi."

Przez moment pani Kazimiera opowiada o Soczi. Ależ kurort... Po chwili c.d., ale już rymowanka.

"Jubilatka nie pali, nie pije i byle jak nie żyje... Stary portfel niesie smutku żal. Ale zdrowie, radość to najpiękniejszy szmal. Stres, depresja to nie jej sprawa. Najważniejsze to zdrowie, radość i zabawa..."

Potem ja mówiłam: "Kocham was, bo jesteście liryczni, spontaniczni i apolityczni".

- A co tu do tego ma apolityczność?

- Nie wie pan? Rzadko oglądam dziennik, bo bym dostałą bzika. Niech pan posłucha dalej...

"Polska jest ostatnio pełna niepokoju i rozstroju. Gorzej będzie, gdy ruszą do boju. Przeżyła wojnę, była o głodzie i w poniewierce. I dalej, jak na to wszystko patrzy, jej serce jest w rozterce. Ale żeby nie być pesymistką w Skórczu, od 16 lat należy do chóru przy Kole Emerytów i Rencistów. Pisze skecze, występuje na konkursach... Otrzymała dyplomy, puchary, książki, a od burmistrza Medal za Zasługi dla Skórcza... Życie jest harfą co strun ma wiele, struna miłości stroi na czele (...)."

- Tak mi napisała na pamiątkę miłego spotkania Krystyna Gonera.

- Ładnie.

- Następnie wystąpiło kilka koleżanek z chóru, które odśpiewały przy akompaniamencie kilka arii operetkowych. Wystąpiła też pani Ola Ciechowska. Otrzymała duże brawa... Zabawa trwała do 22.00, po czym wszyscy się rozjechali, wcześniej bardzo zadowoleni ściskając jubilatkę.

- Czy...? (Niestety nie udaje mi się zadać pytania.)

- Teraz przejdziemy do drugiego pokoju.

Idę jak robot. Pani Kazimiera włącza magnetofon. Notuję słowa piosenki, jaką puszcza: "Niechaj anioł stróż po wszystkie dni stoi u twych drzwi...".

- Ale słuchaj pan.. Zrób pan mi kilka tych zdjęć. Jak pan robi? W kółkach czy co?

- Mogą być w kółkach (CD), chociaż teraz popularniejsze są "pendrajwy"... Pani Kazimiero, a dlaczego w tym pani życie jest "dziewczyna w PRL-u"?

- Ja się nie wyprę PRL-u, bo się chowałam... Zobacz pan: tu wnuczki, a to prawnuczki...

- A dlaczego pani powiedziała: "ciekawa staczającego się świata"? Uważa pani, że świat się stacza?

- Ależ skąd! Bo mi ten świat umyka. Z wiekiem.

- No tak...

- Ma być ładny komentarz, ładne zakończenie... No... Tylko niech pan nie psuje tekstu, bo jak pan napsuje, to ja się obrażę.

- Tak... Ale jeszcze niech pani poda miejsce urodzenia.

- A po co to. Co komu do domu?

- Ależ pani uparta. Cały czas pani mi dyktuje, jaki ten tekst ma być.

- No tak. Bo ja pana po to zaprosiłam. Rok temu tak zaplanowałam, żeby ten artykuł zakończył całą uroczystość.

Tadeusz Majewski


Na ścianie stare zdjęcie - pani Kazimiera, mąż i jej królewicze. Fot. Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz