czwartek, 19 lipca 2012

BOGUMIŁ ROSZAK. Nie kucaj w ostrogach

Od połowy 2000 r. prowadziłem "Tygodnik Kociewski". Ten rok i 2001 były to lata szczególne pod względem urodzaju talentów dziennikarskich. O ile przez wcześniejsze 10 lat, gdy prowadziłem "Gazetę Kociewską", talenty pojawiały się sporadycznie, to w 2000 i 2001, pojawiło się kilku całkiem ciekawych młodych autorów. Wśród nich był Bogumił Roszak. Przyjechał z Tczewa. Chyba uczył się wtedy jeszcze w szkole średniej. Pewnego dnia zgłosił temat. - Napiszę o Tatarze Józefie Węgrzynie, który mieszka w Płocicznie - powiedział. - Odrzekłem, że już napisałem. Chłopak na jakiś czas przepadł, a potem przywiózł mi materiał. Niezrażony moją uwagą, że już o tym było, pojechał i zrobił swój. Zaskoczył mnie innym spojrzeniem. No i te fotki, bardzo wzbogacające materiał. Bohaterem reportażu nie tylko jest słynny w tamtym czasie Tatar, ale i autor oraz jego kolega - obaj z grupy przetrwania.
Tadeusz Majewski















Kowboj przyjmuje jedynie umowy na zlecenie; pracuje swoim tempem i na swój sposób i w każdej chwili musi mieć możliwość wycofania się

Nie kucaj w ostrogach

Czy jest tu gdzieś kowboj?

Płociczno, maleńka, cicha, otoczona Borami Tucholskimi wioska, w której za punkt orientacyjny
można uznać kościółek z nietypową kopulastą wieżyczką.
Kiedy tam zawitałem, było wczesne, mgliste, zimowe przedpołudnie. Wioska wyglądała jak wymarła. Moją uwagę zwrócił osobliwy koń, przywiązany do ogrodzenia nieopodal baru. Od razu wiedziałem: dobrze trafiłem.
W barze, gdy spytałem o pana Kazimierza Węgrzyna, odpowiedziano mi, że to właśnie jego koń, a więc zapewne i właściciel jest tu w pobliżu.
Wyszedłem z baru i bliżej przyjrzałem się konikowi. Był niski, przysadzisty, o krótkiej głowie i bardzo długiej jak na konia sierści. Ponadto uwagę przyciągało wyjątkowe siodło - podszyte futrem, zdobione orientalnymi ornamentami w kształcie palm, wielbłądów i wojowników walczących z lwami.



...za punkt orientacyjny
można uznać kościółek z nietypową kopulastą wieżyczką.



Autor artykułu (po prawej) przed zebraniem materiału musiał się wykąpać.


Wszystkie moje konie

Niespodziewanie na horyzoncie pojawił się konik podobny do tego, którego przed chwilą podziwiałem. Dosiadał go jeździec ubrany w traperską futrzaną czapkę, kowbojską kurtkę, skórzane spodnie i buty z prawdziwymi gwiaździstymi ostrogami; można rzec człowiek idealnie zespolony ze swoim wierzchowcem. Każdy ruch konia był jakby jego ruchem i odwrotnie - na zasadzie rezonansu harmonijne ruchy jeźdźca wywoływały wzmożoną dynamikę zwierzęcia.
Pan Kazimierz podjechał do mnie i zeskoczył z konia.
- Dzień dobry. Piękne zwierzęta. Co to za rasa?
- Dzień dobry. O, to prawdziwe konie tatarskie, wywodzące się z mongolskich koni Przewalskiego, oswojonych przez Tatarów w czasach Dżyngis- Chana - odrzekł niezwykły jeździec. - W Polsce jest ich tylko osiem. I wszystkie znajdują się u mnie. Pochodzą od jednej matki, klaczy sprowadzonej przeze mnie z Azji.



...bliżej przyjrzałem się konikowi. Był niski, przysadzisty, o krótkiej głowie i bardzo długiej jak na konia sierści.



...Dosiadał go jeździec ubrany w traperską futrzaną czapkę, kowbojską kurtkę, skórzane spodnie i buty z prawdziwymi gwiaździstymi ostrogami.


Człowiek bez korzeni jest przedmiotem

Rodzina pana Wegrzyna, mowa tu o jego przodkach, również pochodzi z Azji, konkretnie z rejonu Morza Kaspijskiego, lecz już bardzo dawno temu częściowo z powodu koczowniczej natury, a częściowo z powodu wichrów historii wyruszyła na zachód i osiedliła się w Polsce.
Mimo długiego pobytu w Polsce Węgrzynowie nie ulegli ani wpływom obcej dla nich kultury, ani nie zmieszali swej tatarskiej krwi. Toteż pan Kazimierz jest stuprocentowym Tatarem i - co jasne - muzułmaninem. W jego rodzinie kultywuje się wszystkie tatarskie tradycje i zwyczaje. Problem odrębności kulturowej przez globalną kulturę masową nie dotyczy rodziny pana Węgrzyna, gdyż jak twierdzi - wpływom ulegają tylko ludzie słabego ducha i woli, a Tatarzy zawsze byli silni i wytrwali.
Człowiek bez świadomości własnych korzeni i znajomości własnej historii przestaje być
człowiekiem, a zaczyna być przedmiotem - zauważa pan Kazimierz.
Poza tym Tatar uważa, że w Polsce, kraju tolerancyjnym, nie ma problemów z zachowaniem własnych obyczajów, zwłaszcza jeżeli się nie wchodzi z nimi w drogę mieszkańcom okolicznych wsi. Pan Kazimierz utrzymuje natomiast trwałe stosunki z innymi polskimi Tatarami, których jest około 4 tysięcy osiedlonych zwłaszcza we wschodnich rejonach kraju.




Chyba jezioro Wygonin


Kowboj przyjmuje jedynie umowy na zlecenie
Satyryk i podróżnik Wojciech Cejrowski nazwał rodzinę pana Kazimierza Węgrzyna jedynymi prawdziwymi kowbojami w Polsce. Kazimierz Węgrzyn zgadza się z tą opinią, podkreślając, że nie wystarczy być przebierańcem w kapeluszu i ostrogach - kowboj to przede wszystkim kowbojska dusza i jego stado.
- Wystrzegaj się ludzi, którym kapelusz zastępuje stado koni lub bydła - radzi. - Być
kowbojem to przede wszystkim być wolnym człowiekiem, dlatego nigdy nie nająłem się nigdzie na etat. Kowboj przyjmuje jedynie umowy na zlecenie; pracuje swoim tempem i na swój sposób i w każdej chwili musi mieć możliwość wycofania się. Honor jest dla kowboja najważniejszy - ma własną hierarchię wartości, która nie musi być uniwersalna, a najlepszym jego przyjacielem od zawsze był i jest koń.




Zima w balladowej gminie Kaliska.


Z końmi jak z kobietami
- Konie trzeba kochać, ale nie można ich rozpieszczać - tłumaczy pan Kazimierz. - Trzeba z nimi postępować jak z kobietami - stanowczo, ale delikatnie. Poza tym koń jest zwierzęciem, więc nie powinno się wprowadzać go do salonu.
Konie pan Węgrzyna cały czas trzymane są na padoku, to znaczy na wolnym powietrzu. Mają swój kawałek lasu i kawał ziemi otoczony ogrodzeniem. Nie zaznały nigdy stajni, nawet źrebaki rodzą się pod gołym niebem. Tym można wyjaśnić ich grubą i długą sierść. Lato spędzają w Płocicznie, tutaj (pan Węgrzyn wskazuje łąkę półkoliście otoczoną lasem).
Rodzina Tatara nie pozostawia ich samym sobie, lecz towarzyszy stadku, noce spędzając w jurtach. Zimą zwierzęta przenoszą się na teren ,,zimowiska", a członkowie rodzina pana Kazimierza przenosi się do swego domu. Gdzie się on znajduje - nie udało mi się dowiedzieć; pan Węgrzyn zbyt ceni sobie prywatność.
Może gdy lepiej cię poznam, zaproszę cię latem na nocleg w jurcie...

Na początek - prawdy kowbojskie
Na pytanie, co mógłbym poradzić młodym ludziom, którzy pragnęliby tak jak on iść ,,tropem własnej legendy", pan Kazimierz odpowiada, że muszą na początek nauczyć się kilku oczywistych prawd kowbojskich...
- Jaka jest najważniejsza?
- Nie kucaj w ostrogach - odparł kowboj i Tatar w jednej osobie.
Po tych słowach niezwykły człowiek wskoczył na konia, pomachał mi ręką na pożegnanie i galopując zniknął we mgle.
Bogumił Roszak
11 luty 2001 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz