wtorek, 31 lipca 2012

PRZY SZOSIE. Hacjenda Wojciecha Laskowskiego

Kiedy pisze się od lat reportaże i wraca się do tych samych - nie-samych miejsc, do tych samych - nie-samych bohaterów, czasami zaskakuje konsekwencja, z jaką krok po kroku, dzień za dniem realizują swoje marzenia. Weźmy Wojciecha Laskowskiego...

W reprezentacyjnym miejscu

Wojciech Laskowski po ukończeniu Technikum Ogrodniczego w Pruszczu Gd. gospodarzył w Pączewie na 5 hektarach, które odziedziczył po rodzicach. Był rolnikiem, ale marzył o czymś innym. Chciał coś zrobić - jak mówił - dla kultury. I w pewnym sensie zrobił...



W miejscu, gdzie jeszcze przed wojną stał dworek Przeworskich, postawił dwa dość ciekawe budynki z lokalem, a obok zbudował kawał parkingu. Dzięki temu Pączewo w reprezentacyjnym miejscu (naprzeciw gotyckiego kościoła, w centrum, przy szosie) nie ma czego się wstydzić.


Ogród za budynkami


Ale najciekawsze stworzył w miejscu niewidocznym od strony szosy, za budynkiem "Hacjendy". Kogoś, kto postrzega rzeczywistość z szosy - a najczęściej tak dziś jest - może ogarnąć zdumienie, że tuż za budynkami, kilkadziesiąt metrów od ruchliwej trasy Starogard - Skórcz, istnieje taka enklawa: wielki ogród, bardzo duży, owalny staw z pomostem prowadzącym do pokrytej strzechą altany na wodzie, letnie budynki pod strzechą itp. Po otoczeniu całości ogrodzeniem z surowych desek Laskowski zamierzał otworzyć kwaterę agroturystyczną. Wówczas, nie tak przecież dawno był to bardzo modny temat.


Restauracja

W 2004 roku rozmawialiśmy o restauracji. Laskowski jest uważnym obserwatorem życia i ciekawym rozmówcą. Warto przytoczyć to, o czym wtedy mówił. Tym bardziej, że sporo się od tamtej rozmowy zmieniło (np. dziś mało kto grilluje, a wtedy grillem pachniały ogrody, ulice, a nawet i balkony w miastach).

- Dom z lat 60. zacząłem budować, kiedy rolnictwo tak nie kulało. Budynek, gdzie mieści się sklepik i restauracja - Zajazd "Hacjenda", powstały niedawno. Decyzję o wybudowaniu restauracji podjęliśmy z żoną Hanną. Początkowo miała to być typowa, otwarta cały czas restauracja. I w ten sposób nawet z rok działała. Ale wszystko się zmieniło i pomysł nie wypalił. Po prostu jest za dużo sklepów (w samym Pączewie pięć), są barki przy stacjach benzynowych, gdzie można tanio i szybko coś zjeść, poza tym ludzie teraz wolą grillować niż korzystać z restauracji, jeść na świeżym powietrzu. Tak że otwarta przez cały czas restauracja nie zarobi tutaj na siebie. Ceny restauracyjne są wyższe, ponieważ o wiele wyższe są koszty. Koszt zatrudnienia jednej osoby to 1500 zł, a w takiej restauracji musiałyby pracować trzy osoby, ogrzewanie z 1000 zł, prąd 400 plus amortyzacja z 1000 zł. W sumie około 6 tys. zł miesięcznie i wielkie ryzyko, bo w restauracji nigdy nie wiadomo, czy towar się sprzeda. A towaru musi być dużo, bo dzisiaj klient chce mieć różnorodny wybór. Próg rentowności restauracji to 30 klientów dziennie, a nigdy, w okresie kiedy była otwarta, tylu nie było. Klientów - kierowców, nie miejscowych, bo ci nie pojawiali się prawie w ogóle.




Wesela , stypy, przyjęciny

Wobec tego Laskowski poszedł w stronę wynajmu lokalu na zamówienie: wesela, stypy, przyjęciny i inne uroczystości.

- Styp mamy więcej niż wesel. Konkurencja w tej "branży" jest znacznie mniejsza. Jeżeli chodzi o wesela, to najwięcej klientów odbierają remizy. Trochę to niezdrowy układ, bo na przykład do remontu remizy dokłada gmina, natomiast prywatnemu nikt nie dołoży. Ba, wręcz przeciwnie - prywatny odprowadza podatki. Ale jest jak jest. Zresztą do tego też zmusza ekonomia. Większość woli robić wesela samemu i wynajmuje tylko lokal w remizie. A tu mają wszystko gotowe, wynajmują jedynie zespół muzyczny.

Kwatera agroturystyczna jak hotelik


Jest lipiec 2012 roku. Wojciech Laskowski nie ma czasu na dłuższą rozmowę. Szkoda. Niemniej oprowadza po ogrodzie i kwaterze agroturystycznej. Idziemy w stronę stawu alejką obsadzoną szmaragdowymi tujami. Od tamtego czasu wystrzeliły na 3 metry. Wśród zieleni tuj bieleją "antyczne" rzeźby - takie udające marmur klony Apolla i Diany. Aż wierzyć się nie chce, że za budynkami przez wieś ostrym esem biegnie ruchliwa szosa. Po chwili oglądamy kwaterę agroturystyczną. Co tam kwaterę - hotelik. Nieźle wyposażone pokoje - jest nawet plazma - i łazienki. Przyjemne barwy ceramiki, nowoczesne kabiny prysznicowe, obszerne łoża tak zwane małżeńskie.

A dlaczego nie ma nie agroturystów?

Mówię o reklamie w internecie.

Nie, nie, Laskowski nie wierzy w internet i nie korzysta. Tym zajmuje się syn. Brak zainteresowania tego typu spędzeniem wczasów na kwaterach agroturystycznych tłumaczy zmieniającymi się tendencjami.

Oponuję. Przecież znam kwatery, które co roku mają pełne obłożenie.

Laskowski nie wierzy. Bo, proszę pana, nawet Kaszubi rezygnują z tego typu działalności, a przecież oni mają ciekawsze tereny. Ech, a dzisiaj, proszę pana, gdzie się jedzie na wczasy (oczywiście jeżeli ma się pieniądze)? Grecja, Tunezja, Chorwacja, Turcja, Egipt, część nad nasze morze.

- Też uwielbiam podróżować. Byłem nawet na Kubie.

I tak to sobie Laskowski tłumaczy, chcąc nie chcąc wziąwszy w tym przypadku siebie za przykład.

-

Kiedyś w jednej z gazet lokalnych napisano, że Wojciech Laskowski mieszka w hacjendzie w Pączewie. Ależ miejscowi mieli ubaw!

Tadeusz Majewski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz