niedziela, 2 lutego 2014

ANTONI CHYŁA. 19 grudnia 1944 roku - strzały w okolicach Smolnik

28 kwietnia 2013 roku jechałem z panem Kostkiem do Kasparusa. Gdy minęliśmy leśniczówkę Szlaga jadąc w kierunku Wdeckiego Młyna, pan Kostek wspominał mi, że kiedy przed świętami Bożego Narodzenia wracali z młyna w Szladze, to słyszeli odgłosy strzałów, które dobiegały za rzeki Wdy.













Te strzały towarzyszyły im aż do jeziora Jelonek. Jadąc drogą na wysokości "Suchego Jelonka" zostali zatrzymani przez trzech żołnierzy niemieckich, którzy ich pytali, czy nie widzieli kogokolwiek przechodzącego czy przebiegającego drogę.

Odpowiedzieli, że nikogo nie spotkali. Żołnierze ci mówili po polsku. Byli to własowcy z Jagdkomando. Wsiedli na wóz i dojechali do "kantakowego mostu". Ten był obstawiony przez wojsko, które ich zatrzymało na drodze. Nie mogli przejechać mostu i czekali, kiedy dostaną zgodę. Postój trwał do godziny i dopiero pojechali. W domu pan Kostek dowiedział się, że Niemcy zrobili obławę na partyzantów i tylko Słowikowi i Depce udało się uciec. Część zginęła przy rzece, a starą Filbrandtkę dostali żywą. Od Krocza wzięli konia z wozem, na który załadowali zastrzelonych partyzantów i zawieźli za Smolniki pod Skrzynię i tam zakopali. Przedtem rozstrzelali Filbrandtkę. Nie jest w stanie mi podać, gdzie zginęli. Wychodzi na to, że w kilku miejscach.


Inną wersję tych wydarzeń podała pani Agnieszka i brat Antoni Engler. W tym dniu ojciec ich szybko obudził i kazał się szybko ubierać, bo "Niemcy mogą nas wywozić". Do mieszkania weszli żołnierze niemieccy, którzy zwrócili uwagę - dlaczego oni są ubrani? Ojciec odpowiedział, że tak jest stale, gdyż chcą oglądać dojenie krów i idą szybko rano do chlewa. Ojciec przedtem zauważył samochody przy krzyżu i był pewien, że będą ich wywozić. Smolniki i Ziemianek zostały otoczony przez wojsko Jagdkomando i zaczęli robić rewizję dom po domu. Dziwne, gdyż w tym dniu Niemcy mieli zaplanowane polowanie i ojciec miał iść jako naganiacz, lecz zostało odwołane. Następnie żołnierze zaczęli dokonywać przeczesywania lasów wokół Smolnik w tak zwanym rejonie "Długie Błota", gdzie znajdował się bunkier partyzantów. W przypadku, gdy spotkali robotników leśnych podczas prac i partyzanci ukrywali się pomiędzy nimi, nie prowadzili ostrzału. W tym dniu słyszeli strzały i z relacji żołnierzy wynikało, że zastrzelili młodego chłopca. Żałowali że taki młody, dzielny, bronił się do końca. Powtarzali "schade Junge" - szkoda chłopca.


Przy drodze Smolniki Skrzynia po prawej stronie drogi jadąc ze Smolnik jest miejsce pamięci narodowej. Tablica imienna tych, którzy zginęli w tym dniu, a wolność spóźniła się zaledwie o dwa miesiące. Do końca trwała eksterminacja narodu polskiego.

PS. Ten artykuł długo czekał na ukazanie, gdyż chciałem zebrać dodatkowy materiał. Nie udało się znaleźć innych osób mogących potwierdzić tę historię. W przypadku uzyskania dodatkowych informacji postaram się napisać.

Warto jadąc leśnymi drogami zatrzymać się w miejscach pamięci narodowej i oddać hołd tym, którzy zginęli.

Plutony Jagdkommando rozlokowane były w części wsi Borów Tucholskich do zwalczania partyzantów.

Antoni

Skórcz dnia 01.02.2014 rok

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz