sobota, 22 lutego 2014

HODOWCY. Psy dzielą się na jamniki i...




Powiem Wam, że są piękne. Te mordki i te oczy - smutne, radosne, wierne i myślące. No dobra, też mam jamnika, więc może to zdanie subiektywne.

Pani Beata otwiera wewnętrzną furtkę (jest i zewnętrzna, podwójne ogrodzenie), a już kilka wyrwało się i radośnie wskoczyło do ogrodu. I kobieta musiała je przywołać do porządku.

Na szafce w pokoju stoją puchary, wiszą i leżą medale i nagrody. Sporo ich, ale to tylko część. Wiele się nie mieści.

- Od siedmiu lat hoduję psy rasowe, rasy jamniki szorstkowłose miniaturowe i królicze - mówi ważąc słowa Beata Żyder. - Nie mam standardów, największych. Jest dziewięć ras jamników. Szorstkowłose, krótkowłose i długowłose, a w każdej trzy wielkości, czyli króliki do 3,5 kilogramów, miniatury do 5 kilogramów, standardy do 9 kilogramów.


Hodowla pani Beaty jest zarejestrowana w Związku Kynologicznym w Polsce, który ma ponad stuletnią tradycję. Psy z jej hodowli pochodzą z Niemiec, Czech, Rosji, Francji i Włoch.

- Staram się opierać moją hodowlę na materiale genetycznym pochodzącym z najlepszych hodowli europejskich... Tosia - woła na jamnika gospodyni.

- Jak?

- Tosia. Etruria w papierach, a Szprotka to Euraria.

Hm... dwa imiona. Zapewne jedno domowe, a drugie używane gdzieś na zewnątrz, za granicą.

- Każdy ma imię?

- Każdy.

- Te szczeniaki też?

- Też.

- Ależ ma pani tych pucharów i medali!

- Moje psy mają duże osiągnięcia na wystawach w Polsce i za granicą.

- To sporo musi pani jeździć.

- Nie zawsze jeżdżę. Nieraz daję jamniki w handling innym zaprzyjaźnionym wystawcom. Dokąd jeżdżę? Do Rosji, na Słowację, do Czech, na Litwę, Łotwę, do krajów ościennych. Na wystawach dostaje się klasy i medale.

- A skąd to zamiłowanie i dlaczego akurat jamniki?

- Tata ileś lat temu przyniósł od zaprzyjaźnionej osoby jamniczkę i od tego się zaczęło. Wie pan jak dzielą się psy? Na jamniki i pozostałe.

Zapisuję: "Psy dzielą się na jamniki i resztę".

- Nie "resztę", a "pozostałe". Tak jest lepiej - zauważa pani Beata.

No proszę, stylistka. Poprawiam.

Psy pani Beaty biorą również udział w konkursach myśliwskich jako tropowce, norowce (króliki), dzikarze, gdzie mają naprawdę dobre osiągnięcia. Jest to jedna z najlepszych hodowli w Polsce w norowaniu jamników króliczych. Poza tym w tej hodowli jako jedyne w Polsce urodziły się jamniki szorstkowłose o omaszczeniu merle czekoladowe.



- Jagna! - pada kolejne imię. - ...Szprotka ma 8 sekund w wygonieniu królika z nory. Oczywiście na tych konkursach chodzą w kagańcach. To jest wymóg regulaminowy. Sama zajmuję się też układaniem swoich psów oraz powierzonych mi przez innych hodowców lub myśliwych tropowców, norowców i dzikarzy. Korzystam z zagrody w Przechlewie. I po to, żeby moje psy dochodziły na polowaniach również postrzałki. Jeżeli myśliwy strzeli, a zwierzę nie padnie w ogniu (na miejscu), pies musi dojść. Dochodzi na otoku.


Trudno się dziwić, że pani Beata operuje takim słownictwem. Należy również do Polskiego Związku Łowieckiego. Zdała egzamin na asystentkę na sędziego grupy IV (jamniki są w tej grupie) - sędziego rasy psów myśliwskich. Do zdania egzaminu zmobilizowały ją jej jamniki.

Jamniki, jak większość psów, są głośne.

- Nie mogę zabronić im szczekać, ponieważ na konkursach oszczekują zwierzę.



- Mam też konie, dwie klacze. Te mi zostały. Rasa szlachetna półkrwista wielkopolska. Mają tu wybieg. Bella Donna ma 11 lat. Urodziła się u mnie. A Siwą Prerię kupiłam, kiedy miała 2,5 roku. Skończy w tym roku 25 lat. Konie... Skrzywienie genetyczne. Wszyscy w rodzinie mieli konie, a teraz tylko ja zostałam.

- Jest pani hodowcą jamników, a kim była pani przedtem?

- Pracowałam jako zootechnik.

- Gmina jest rolnicza. Nie chce pani pracować tu jako zootechnik?

- Chodziło mi o to, żeby nie pracować po 10 - 12 godzin i żeby praca była u mnie. To, że mam tę hodowlę tutaj, nie znaczy, że się nie pracuje.

W myślach planuję jak jej zrobię zdjęcie - piękne zdjęcie reporterskie, "Kobieta o orzechowych oczach z jamnikiem". Coś jak "Dama z gronostajem". Nie, to musi być ona i kilkanaście jamników, kilka w dłoniach. I... nic z tego.

- Prześlę panu mailem. Jestem nieodpowiednio ubrana. Roboczo.

Mój jamnik wabi się Bańka. Bo ją rzekomo kupiłem za bańkę, czyli sto złotych. Tak powiedziałem ileś lat temu córeczce (dostałem za darmo od Lecha Zdrojewskiego). Patrzę teraz, pisząc tekst, nieufnie na Bańkę. Tropowiec, norowiec czy dzikarz? Może żaden z nich? Zdradzę Wam, że do końca nie jest rasowa. Może to i lepiej. Idą maile od pani Beaty ze zdjęciami.

Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz