Z kolędą przez wieki
Kolędy - Pieśni religijne w Polsce zupełnie niezwykłe, które ze swym ogromnym bogactwem obrazów, treści i uczuć, należą do wielkich skarbów kultury polskiej. Część z nich śpiewana jest od kilku stuleci, jednak na przestrzeni ostatnich wieków, w różnych okolicznościach historycznych powstały nowe kolędy, utrwalające przeżycia, uczucia i pragnienia polskiego ludu. Pełnią one niemal rolę hymnu narodowego: prawie każdy Polak przeżywa te melodie jako własne, choćby był daleko od formalnych granic kościelnych. Bo też Boże Narodzenie jest w Polsce świętem ogólnonarodowym, Pasterka - nabożeństwem wszystkich Polaków, a Wigilia - naszym cudownym wieczorem.
To jedyny moment, w którym Bóg się rodzi w sercach wszystkich. Czy możemy sobie wyobrazić Wigilię, ten dzień " ... tak ciepły, choć grudniowy", a potem kolejne dni bez kolęd? W polskim domu jest to wręcz niemożliwe, bez względu na to, czy mieszkają w nim ludzie wierzący czy niewierzący, bogaci czy biedni, muzykalni czy też mający kłopoty ze słuchem.
Niezwykłe bogactwo polskich kolęd spowodowało, że nie mogąc ich wszystkich wyśpiewać w stosunkowo krótkim liturgicznym okresie Bożego Narodzenia tzw. "dwunastnicy", czyli 12 dni od Wigilii do święta Objawienia Pańskiego, czas ich śpiewania wydłużono aż do 2 lutego, tj. do święta Matki Boskiej Gromnicznej.
Atmosfera świąt Bożego Narodzenia w połączeniu z siłą i urokiem tych pieśni przełamuje wszelkie opory. I tak od wieków kolędy są nieodłącznym elementem naszej tradycji. Wśród nocnej ciszy słowa życzeń przeplatają się z przepięknymi, zwykle bardzo prostymi melodiami i słowami, łączącymi nasze myśli z najbliższymi nam osobami. I nie tylko z obecnymi, ale również z tymi, których nie ma wśród nas, a od których doznaliśmy wiele dobra, ciepła i serca, a także z tymi, dla których tradycyjnie zostawiliśmy miejsce przy wigilijnym stole.
Zwyczaj śpiewania kolęd na ziemi polskiej trwa od stuleci, lecz jego początków nie znamy. Narodziły się one zapewne w XIII wieku w środowisku franciszkanów, którzy wprowadzili zwyczaj wystawiania w kościele żłóbka albo szopki. Wówczas pieśni religijne o narodzeniu Jezusa nazywano rotułami lub kantykami. Pieśni bożonarodzeniowe zaczęto nazywać kolędami dopiero na przełomie XVIII i XIX w. Prawdopodobnie pierwszymi autorami tych śpiewów byli proboszczowie, kantorzy kościelni i organiści, którzy uczyli chłopców śpiewu w szkółkach parafialnych. Chłopcy ci śpiewali je później, kiedy towarzyszyli księdzu chodzącemu z gwiazdkową kolędą po domach parafian. I tak kolęda powstała od nazwy tej wizyty duszpasterskiej, a z czasem zaczęła oznaczać także pieśni bożonarodzeniowe.
Kolejne pokolenia Polaków wierne są od wieków zwyczajom przodków i pielęgnują kolędowanie. Śpiewane kolędy budzą w duszy każdego Polaka najmilsze wspomnienia i odtwarzają w pamięci pełne uroku obrazy z życia rodzinnego.
Z bogactwem i różnorodnością polskich kolęd konkurować może niewiele narodów. I chyba także z artystycznym ich wykonaniem.
Kiedy Bóg się rodzi, truchleje moc. Kiedy rodzi się Pan, to nagusieńki, dopóki mamusia nie owinie Go rąbkiem, który zdjęła z głowy. Wśród nocnej ciszy rozchodzi się głos, pastuszkowie z królami wędrują do Tego, który nie ma tronu... Krótko mówiąc - ogień krzepnie, blask ciemnieje, ziemia staje na głowie, niebo zstępuje na ziemię, a prawa fizyki biorą w łeb.
Taki świat wyśpiewujemy w noc wigilijną, w święta i tuż po nich, w taki świat na krótko wierzymy, bez względu na to, czy wierzymy w coś jeszcze lub w Kogoś, czy w nic. I tylko w śpiewie jesteśmy zgodni, bo w mowie już nie. W mowie będziemy się sprzeczać, czy wiara jest taka, czy inna, czy Chrystus to tak, ale celibat już nie, czy księża mogą być grzeszni, czy potrzebna jest spowiedź, czy da się pogodzić Bożą dobroć i głód.
Tylko w kolędzie się nie spieramy, nie mówimy, że gwiazdka to tak, ale królowie to nie, że w żłóbku to owszem, ale z tym ubóstwem to przesada. Bierzemy wszystko - całą cudowność narodzin, zawirowanie, bezbrzeżność zdarzeń, dziecięcą mądrość, ludzkie głosy ptaków, zwierząt i nas.
Po dwóch dniach, może po tygodniu, poróżnimy się pewnie o wszystko. Ale to, co najważniejsze, już pozostanie - miejsce wspólne, na które powrócimy za rok z poczuciem, że wiemy, co tak naprawdę jest ważne.
Z wielką radością, z kolędą na ustach nasz chór parafialny uczestniczył w Koncercie Kolęd i Pastorałek w kościele pw. św. Andrzeja Apostoła w Przodkowie. Przedstawiliśmy program obejmujący pięć utworów kolędowych. Udaliśmy się tam na zaproszenie tamtejszego chóru kościelnego. Zostaliśmy bardzo mile przyjęci przez gospodarzy, którzy po raz pierwszy byli organizatorami takiego przedsięwzięcia. Duma nas rozpiera tym bardziej, że powitano nas jako dostojny zespół, który niedawno obchodził 100-lecie swojego istnienia. Byliśmy tam wyjątkowymi gośćmi, ponieważ chór "Polifonia", u których gościliśmy, został zaproszony na nasz jubileusz i tym sposobem nasza obecność u Nich była powodem do rewanżu. Zostaliśmy ugoszczeni po królewsku. Serdecznie przywitał nas ks. proboszcz Wacław Mielewczyk, który niegdyś pełni funkcję wikariusza w naszej parafii. Uczta, na którą zostaliśmy zaproszeni, była iście niebiańska. Upragniony wyjazd nie doszedłby do skutku, gdyby nie znacząca pomoc naszego dobrodzieja i przyjaciela chóru, księdza prałata Zenona Góreckiego. Jesteśmy Mu za to bardzo wdzięczni i składamy serdeczne Bóg zapłać.
Prezes chóru pw. św. Cecylii Wojciech Birna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz