czwartek, 27 lutego 2014

GRAŻYNA KOŚCIELNA. 12 lutego zmarła Maria Danuta Górska Flis

12 lutego zmarła Dancia

Kochana Danusiu!

Mimo, że nie jesteśmy rodziną, to zawsze myślę i mówię o Tobie "Moja kochana Dancia".

Poznałyśmy się w czerwcu 2001 roku, kiedy to byłaś w Polsce wraz z Twoją Córką Zosią. Przyszłaś do naszej szkoły na spotkanie Seniorów, które w tym czasie organizowałam. Spotkałaś tam kilka osób, które pamiętały Cię jeszcze z czasów, gdy byłaś młodą dziewczyną, córką właściciela ziemskiego w Mirotkach.
















Pamiętam, jak zachwycałam się Twoją piękną i staranną polszczyzną. Nie mogłam się nadziwić, że mieszkając prawie 60 lat poza granicami Ojczyzny, w Twoim języku polskim nie było żadnych naleciałości.

Podczas tamtego spotkania zaprezentowałaś zebranym Seniorom z Mirotek i Miryc kilka bardzo długich, żartobliwych wierszy. Poznaliśmy wówczas Twój talent aktorski. Kiedy po spotkaniu odjeżdżałaś do Barłożna, do księdza kanonika Aleksandra Krefta (dzisiaj przypada 7. rocznica jego śmierci), to poprosiłam, abyś napisała kilka słów w naszej szkolnej kronice. Napisałaś tak:

"Po ponad 50 latach przekroczyłam progi szkoły, do której uczęszczałam. Serce rosło na widok rozwoju tak pięknej instytucji, potrzebnej młodzieży. Moje uznanie dla tych, którzy tę szkołę prowadzili w latach złych i dobrych i utrzymali wszystko na poziomie szkół europejskich. Życzę dalszego powodzenia na przyszłość i mam nadzieję, że władze dołożą wszelkich starań do dalszego rozwoju tej uczelni. Jako córka opiekuna tej szkoły życzę dalszych sukcesów, ku pamięci mojego patrioty ojca - Jana Wojciecha i bohatera Franciszka Jana. Jego syna, zamordowanego w Katyniu."

Byłaś taka otwarta, serdeczna i przyjemna, taka swojska i nasza, że bardzo zapragnęłam w sercu, aby zawrzeć bliższą znajomość z Tobą i Twoją rodziną. Zaczęłam od tego czasu zgłębiać historię tej urokliwej wsi MIROTKI, w której się urodziłaś w 1919 roku. Wsi położonej na Pomorzu, na Kociewiu, przytulonej do skraju Borów Tucholskich, gdzie Twój ojciec miał posiadłość ziemską. Poznając dzieje wsi, odkrywałam coraz bardziej postać Twojego ojca, patrioty, człowieka oddanego Polsce.

Dzieje Twojej rodziny opisał, również pochodzący z Mirotek, ks. Mariusz Łącki, w książce " Mirotki XIX - XXI w. Dzieje wsi na tle Jana Wojciecha Górskiego".

Wzrastałaś w rodzinie przepełnionej wzajemną miłością, szacunkiem, miłością do Boga i Ojczyzny. Przez całe Twoje życie, ta Ojczyzna-Polska, była Ci droga, ale jej losy tak się toczyły, że nie było dla Ciebie i Twojej rodziny powrotu do niej.

Miałam jeszcze raz okazję pobyć z Tobą dłużej i poznać Cię bliżej, gdy jako organizatorka obchodów 100-lecia wymarzonej szkoły Twojego ojca, zaprosiłam Ciebie i Twoją rodzinę do Mirotek. Ponad dwa miesiące mogłam być blisko Ciebie, słuchać Twoich wspomnień z dzieciństwa i młodości, gdy każde miejsce, które zwiedzałyśmy, mówiło Ci o czasach tak bliskich Twojemu sercu. Zachwycałaś mnie doskonałą pamięcią, kojarzeniem faktów, bystrością umysłu, szerokimi zainteresowaniami i niesłychaną pogodą ducha. W Twoim towarzystwie było mi i moim domownikom po prostu dobrze i przyjemnie.

We wrześniu 2005 roku zostawiłaś Polskę na zawsze i odleciałaś do Australii, ale nadal byłaś z nami we wszystkich naszych problemach, a szczególnie wówczas, gdy chciano zamknąć szkołę. Wstawiałaś się za ocaleniem szkoły we wszystkich instancjach. Szkoła ocalała.

Dzisiaj żegnam Cię, kochana Danciu, wraz z moją rodziną, gronem pedagogicznym i przyjaciółmi z Mirotek. Żegnam ostatnie dziecko Jana Wojciecha Górskiego, opiekuna szkoły w Mirotkach. Dzisiaj, chcę po raz kolejny przypomnieć, że po Waszej rodzinie zostają w Mirotkach trwałe ślady: Dąb Pamięci - długowieczne drzewo i granitowy pomnik, upamiętniające Twojego brata kapitana Franciszka, oficera zamordowanego w 1940 roku w Katyniu. Pozostaje też szkoła wymarzona i wybudowana w czasach, gdy żył Twój ojciec. Szkoła ta kultywuje od wielu lat pamięć o Twoim ojcu i bracie.

Kochana Danciu, dziękuję dzisiaj Bogu za szczęście naszego spotkania, za to, że ubogaciłaś mnie swoją Osobą pełną radości i miłości. W moim domu do tej pory rosną kwiaty od Ciebie. Każdy z nich to piękny świadek Twojego wdzięcznego serca.

Dzisiaj, moja kochana Danciu, nad Twoim grobem, łączę się z Tobą duchowo

i mówię: "Do zobaczenia w Domu naszego Ojca w Niebie".

Grażyna Kościelna - dyrektor szkoły w Mirotkach

Mirotki, 18 lutego 2014 r.


Mama i jej pokolenie odchodzi

Nasza mama, Maria Danuta Flis opuściła nas w środę 12 lutego 2014 r. Razem z moją siostrą z Sylwią trzymałyśmy jej dłonie w trakcie, gdy odchodziła. Jak bardzo wynagradzającą dla nas była możliwość towarzyszenia jej w dzień i w nocy w czasie 4-letniej choroby i jej ostatnich godzin życia. Wszystko zaczęło się w Mirotkach, w Polsce 11 września 1919 roku, gdy urodziła się Maria Danuta Górska - Dancia (jak była nazywana w dzieciństwie), córka Agnieszki i Jana Górskiego. Mama urodziła się drobna, wątła i bardzo wrażliwa. Jej zdrowie i życie było ciągle zagrożone. Ona jednak udowodniła co innego!! Mama miała starszego brata - Franka i młodszego brata Antka. Czas pokazał, że przeżyła swoich dwóch braci. Franek został zamordowany w Katyniu w 1940 r., Antek natomiast, więziony w czasie II wojny światowej najpierw w Oświęcimiu, a potem w Mauthausen, zmarł w Sonoma, w Kalifornii 10 lat temu.

Dzieciństwo mamy można uznać za beztroskie. Mieszkała na ponad 160 hektarach, w dworku w Mirotkach. Pasją mamy była historia. Chętnie się jej uczyła i miała wspaniałą pamięć. Jej rodzice zmarli, kiedy była jeszcze nastolatką. Życie zmieniło się dramatycznie, kiedy wybuchła wojna. Mama i jej bracia zostali wyrzuceni z własnego domu. Wyjechała do Berlina, gdzie spędziła wiele lat przed wielką ucieczką w trakcie bombardowania Berlina. Ostatecznie mama trafiła do Ingolstadt, w Bawarii, w Niemczech, gdzie poznała naszego ojca - Mariana Stanisława Popławskiego Flis. Z ich związku zostały poczęte dwie córki. Czując się niepewnie w Niemczech, postanowili wyemigrować do Australii w 1950 roku.

Początkowo pobyt w Australii nie był łatwy dla naszych rodziców, jednakże postanowili dać sobie szansę na zaadaptowanie się. Po zapoznaniu przyjaciół, ich życie stało się szczęśliwsze. Po zakończeniu jej dwuletniego kontraktu w Bathurst, NSW przeprowadziliśmy się do Melbourne, Victoria. Tam rodzice kupili dom w Oak Park, a nas posłali do katolickiej szkoły prowadzonej przez siostry zakonne- Ressurection School.

Zanim osiedliliśmy się w Oak Park, to mama udzielała się w założeniu i byciu aktywną w Polskim Teatrze (Polish Theatre). Wówczas ona, ojciec oraz ich wielu przyjaciół założyli Polish Community - Polską społeczność w Melbourne i w całym rejonie. Mamie udało się znaleźć zatrudnienie jako asesor w HBA dzięki Pani Stevenson, która mieszkała pod nami w Amerdale. Pani Stevenson pomogła mamie znaleźć pracę. W zamian Mama pomagała wielu polskim imigrantom w znalezieniu pracy w HBA. Ojciec pracował w fabryce samochodów.

Wolny czas rodzice spędzali spotykając się z Polakami przy muzyce, śpiewie, tańcu, dobrym jedzeniu. Tata lubił łowić ryby. Mama miała bardzo optymistyczne spojrzenie na życie, pomimo wielu krzywd wyrządzonych jej i jej rodzinie przez wojnę. Umiała wybaczać i silnie była związana z Bogiem, co bez wątpienia pomogło jej przetrwać trudne chwile. Była zawsze pogodną i elegancką kobietą. Nasze serca są dzięki niej i naszemu ojcu silniejsze. Zatrzymamy to wszystko. Dziękujemy mamie za wspaniałe wydarzenia, które miałyśmy okazję dzielić z nią. Dziękujemy za to, kim była i za to, że ciągle ubogacała nasze życie, nawet w chorobie i umieraniu. Dziękujemy wszystkim, którzy pomagali nam w tych trudnych chwilach, zwłaszcza O. Słowikowi, jezuicie, który jest prawdziwą inspiracją dla ludzkości. Dziękujemy mu za czas i prowadzenie mamy przez całą jej chorobę. Za odwiedzanie i zapewnienie mamie Sakramentów, kiedy nie była już w stanie chodzić do kościoła.

Mama pozostawiła dwie córki (mnie i Sylwię), 6 wnuków i 5 prawnuków.

Mama i jej pokolenie odchodzi. Jest miejsce dla nowych generacji.

Sophia Flis, Melbourne, 18 lutego 2014


DANUTA MARIA FLIS - PRZEJDŹ



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz