sobota, 22 października 2005

Sołtys Studzienic zaprasza

Fragment berlinki Piece - Kamienna Karczma biegnie przez wysoki las. Znak - droga na Studzienice - można łatwo przeoczyć. Jak nie przeoczysz, pojedziesz wąską, ale bardzo równą asfaltówką. Miniesz po drodze tory kolejowe Starogard - Chojnice i przystanek PKP Kamienna Karczma. Po krótkiej jeździe jesteś we wsi. Czyściutko, ładnie.




Może trochę zbyt monotonny pejzaż - płaskie, okolone lasem przestrzenie. Ale kobieta, która przysłała nam maila z pretensją, że nie opisaliśmy jeszcze tej wioski, zapewniała - Studzienice są piękne i kropka. Pochodzi stąd, to wie. Dopiero centrum wsi przecina jakaś dolinka. Jest też i kwatera agroturystyczna - znak, że miejscowość jest dla gości ciekawa. Sklep? Na razie objazdowy.

Sołtys - człowiek energiczny

Sołtys Andrzej Gerfka mieszka przy wjeździe do Studzienic. Ma 43 lata, ale wygląda młodziej. Jest otwarty, pogodny. Z takim to konie kraść. Gdyby były. A propos kradzieży - na skraju wsi przed półgodziną stał patrol policyjno-leśny. Pilnują, czy kto z lasu nie wywozi drewna. Takie czasy - miliony kradniesz i nic, a jak cię z siekierką złapią, to żeś brachu przepadł. Ale o tym w innym tekście.

Pan Andrzej sołtysuje pierwszą kadencję. Pokonał kilku kandydatów. Wygrał, bo miał - jak mówi - konkretny i prosty do zrozumienia program. Wygrał też, bo poprzednicy nic nie robili. Poza tym pewne sprawy widzi jakby z zewnątrz, bo i człowiekiem jest z zewnątrz, dokładnie z Jastrzębia, które leża pomiędzy Łęgiem a Zimnymi Zdrojami. Wykształcony w starogradzkim POM-ie w zakresie mechaniki maszyn rolniczych, pracował z Zakładzie Płyt Pilśniowych w Czarnej Wodzie. Obecnie na rencie.



Ludzie chcieli zmian

Wróćmy do tego jego sołtysowego zwycięstwa. Na wybory przyszło bardzo dużo ludzi, których w sumie mieszka we wsi ponad 150. Przyszło jak nigdy. Tym razem byli wyraźnie zainteresowani zmianami.
Po zwycięstwie pan Andrzej od razu wdrażać ten swój oczywisty dla wszystkich program. Zresztą nie tylko swój - Studzienice, podobnie jak inne sołectwa gminy Kaliska, ubiegały się o pieniądze w ramach Programu Odnowy Wsi. W pierwszym roku się nie udało, ale pomysły zostały. Pomysły też mają wartość. Teraz, po tych trzech latach od wyborów, można mówić o konkretnych dokonaniach.

Lista dokonań

- Nie jestem jakimś politykiem. Stanąłem do wyborów, bo zawsze denerwowała mnie bierność - mówi Gerfka. - Myślałem o jednej kadencji i chyba tak będzie... Dokonania? Zastałem świetlicę (kiedyś remiza) - chlewik. Zimno, mokro. Teraz jest wyremontowana, ma ogrzewanie, instalację elektryczną, kuchenkę. Odbywają się zebrania, zabawy. Młodzi w każdej chwili mogą przyjść po klucze i zrobić dyskotekę. Walczę o stół do tenisa stołowego. Mamy też boisko do piłki plażowej. Trzeba było wywieźć i przywieźć kilkanaście przyczep piachu. Do nożnej zrobimy. Jest pod to gminna działka. Niepełnowymiarowe, bo po c? Z młodzieży nie skleci nawet drużyny. Ze czterech chłopaków dojeżdża kopać piłkę do Czarnej Wody. Co jeszcze... Kopią stawy. Sąsiad, "lekki biznesmen", buduje kilka. Będzie plaża, smażona rybka.

Biedny biedy się nie boi

No tak, demografia. Umieramy jako Polska i jako Studzienice. Sołtys uważa, że ludzie chcą dzieci z biedy. - Pani tego nie rozumie, jak się ciężko żyje na wiosce - mówi. - Wszędzie tu rencista albo bezrobotny. Ja sam biedy się nie boje, bo żyję tak biednie, że gorzej być już nie może.
Tu przechodzimy do kontrataku. Taka bieda, a w mieszkaniu jak w katalogu. Eleganckie podłogi, kino domowe, kominek, córka siedzi w swoim pokoju przy komputerze.

Co to za bieda?
- Żona (która pracuje w sklepie w Zblewie) mówi, że sobie radzimy jak możemy - chyba kapituluje pan Andrzej.
Ale i tak wioska, z braku odpowiedniego przyrostu naturalnego, się w pewnym sensie "wyklucza". Również co do aktywności. Przykładowo - w poprzednim turnieju sołectw w Kaliskach mieszkańcy startowali, a teraz nie chcą. Sołtys namawiał, ale nic z tego.
- Może to przez formułę tego turnieju, gdzie - zauważa żona sołtysa Jadwiga - zabawa przerodziła się w zażartą walkę.
Wieś się wyklucza, ale tylko jeśli idzie o rdzennych. Bo ogólnie to się rozwija - powstają domy, niektóre całkiem ładne. Studzienice zostały odkryte przez miejskie elity.

Mleka nie dostaniesz

- To jest proces nieuchronny - uważa pan Andrzej. - W programie rozwoju ma to być wieś rekreacyjno-wypoczynkowa i taka będzie. Innej drogi nie ma.
A rolnictwo?
- Już teraz mleka innego niż w kartoniku tu nie dostanie - stwierdza żona sołtysa.
- Takie czasy i nikt nic na to nie poradzi. Dlatego rozwój idzie w tym kierunku, a nie innym.
Idzie dobrze. Dwa lata temu powstała elegancka asfaltowa droga, o której napisaliśmy we wstępie. A tak w ogóle to od pięciu lat wszystko tutaj zaczęło się rozbudowywać.

Sam wczasowicz

- Tamten koniec wsi to sam wczasowicz. Nawet chcieliśmy tamtą ulicę nazwać Elbląska, bo sami z Elbląga. Nazywamy tak żartem, nazwa nie przeszła - opowiada pani Jadwiga. - Wybrano: Jeziorna, Jagodowa, Borowa (przy której co prawda stoi jeden dom, ale zawsze...), miała być też i Wspólna, jednak ludzie mówili, że za bardzo kojarzy się z PRL-em. Każda nazwa oczywiście coś oznacza. Na przykład Jagodowa, bo wszyscy idziemy w tę stronę na jagody...
- Tak, jedyny kierunek to wieś wczasowa - dopowiada pan Andrzej. - Tutejszą ziemię, VIz, kupuja chętnie. Za ile? Ze 12 zł za metr.

Pół na pół

Wczasowicze szacunkowo na dzisiaj opanowali z połowę wsi. Będzie jak w tych wszystkich Mermetach i Smolnikach, gdzie zimą z mało którego komina idzie dym. Ze 20 mieszka, a chałup kilkaset. Ale sołtys uważa, że Studzienice czeka inny los. Za blisko berlinki, żeby wieś ta się dała do końca. A jakaś praca to tu zawsze się znajdzie - są przecież prokuratorzy, bogaci ludzie. Potrzebują do wykoszenia trawników, pobudowania czegoś, nawet do popilnowania. Ci ludzie też będą chcieli decydować o rozwoju wsi. Na razie nie przychodzą na zebrania sołeckie, bo wiosną i jesienią po prostu pracują.

Świetlica - oczko w głowie

Miejsca pracy można też stworzyć samemu.
To zdanie sołtysa budzi nasze co najmniej zdziwienie. Myślą nad tym tęgie głowy, nic nie wychodzi, a tu masz...
Pan Andrzej widzi we wsi gastronomię, zajazd, może hotel. To byłaby wielka sprawa. - Chodzi o to, żeby świetlicę wynajmować za pieniądze. Ma z 15 na 18 metrów, największa w gminie. Są stoły, kuchenka. Idealne miejsce. Już zresztą znane. W grudniu przyjadą tu harcerze ze Starogardu. Być może kiedyś powstanie w tym obiekcie zajazd. Kiedy? Gdy na przykład zbudują drogę do Konarzyn. Wtedy Studzienice nie będą ślepą kiszką na mapie.
W planie rozwoju wsi jest droga: Studzienice - Bartel Wielki - Konarzyny - Olpuch. Wspaniała pętla turystyczna zwłaszcza dla cyklistów.



Nie byłoby ryzyka

Już teraz - uważa sołtys - taka gastronomia by się we wsi sprawdziła. Gdyby ktoś mu dawał ze 200 tysięcy kredytu, wziąłby bez obawy i uruchomił. Oczywiście od warunkiem, że gmina i sołectwo by mu tę świetlicę wydzierżawiły. Zbudowałby u góry pokoje. Znalazłyby się przy takim zajeździe miejsca pracy dla kilku osób. Również dla żony, która robi doskonałe ciasta.
Oczywiście, oczywiście - potakuje pan Andrzej. Ale pani Jadwiga oponuje. To nie jest dobrze, jak dwoje pracuje w jednym miejscu.

Sołtys jest optymistą

Dużo zrobił dla wioski. Do rady gminy go nie ciągnie. Jest - jak mówi - człowiekiem konkretnego czynu. Woli łopatę, niż siedzieć i debatować. Ten jego optymizm a propos rozwoju Studzienic na chwilę gasi córka Emilia. Dziewczyna chodzi do liceum w Czersku, uczy sie języków obcych. Chciałaby zostać tłumaczem, wyjechać do Niemiec i studiować germanistykę. Nie wyobraża sobie, że będzie mieszkać tutaj.
Cóż, młodość... Żeby kiedyś dokądś wrócić, najpierw trzeba wyjechać.

Studzienice zapraszają

Ale nic to, Studzienice zapraszają przez cały rok. Kuchnia jest, noclegi na razie na materacu. Las, jeziora (Jezioro Studzienickie 7,7 ha) - można powędkować. Tel. do sołtysa: 58 716 48.
Dorota Skolimowska


Fot 1
Andrzej, Jadwiga i Emilia. Za nimi ładny kominek. Zrobił go sołtys, podobnie jak wiele w tym domu.

Fot 2
Na ścianie ładny pejzażyk wykonany olejami przez krewnego sołtysa. Ramka to również rękodzieło miejscowego artysty. Takie zimy będziemy niedługo pokazywać dzieciom jako coś bardzo egzotycznego.

Za magazynem Kociewiak - piątkowy dodatek do Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz