Klaniny, Kłaniny, Tlaniny
Borowiackie wioski żyły swoim rytmem. Co nie znaczy, że oderwanym od rytmu wielkiego świata. Niestety, na ogół nie mają swojej spisanej maleńkiej historii. Można ją w niektórych przypadkach odtworzyć słuchając legend. Oto kilka legend o Klaninach, jakie w 1992 roku opowiedział nam w zarysach Władysław Szmagliński
Legenda o węglarzach
Przed Szwedami zamieszkało tu czterech węglarzy. Oni byli pierwsi. Palili drewno, a uzyskany węgiel i smołę wozili do Starogardu. Koło wioski wznosi się góra, którą nazywają Chojna lub Hojna Góra. Chojna - bo rosną na niej chojniaki, Hojna - bo kiedyś wydobywano tam bursztyn i inne żywice. Tu nie było gliny, a w Hojnej Górze była. Ludzie budowali z niej chaty.
Legenda o wilkach
W miejscu, gdzie dziś znajduje się stare koryto Czarnej Wody (Wdy), rozciągały się kiedyś wielkie bagna. Po lasach było pełno wilków, które rzucały się na gardła. Dlatego koniom zakładano obroże nabijane gwoździami. Gdy trafiały w obrożę, kłuły się, koń miał czas kopnąć i uciec. Takie obroże zakładano źrebiętom, kobyłom, nawet psom.
Legenda o pochodzeniu nazwy
Wioskę nazywano różnie - Klaniny, Kłaniny, nawet Tlaniny. Skąd te nazwy? Otóż kiedyś mieszkało tu dwóch braci - Grzesiek i Macieczko. Jeden miał więcej łąk od drugiego i jak to ludziska, nie mogli się pogodzić. KLĘLI na siebie, stąd ta pierwsza nazwa.
Razu pewnego przez wieś przejeżdżał biskup (przejeżdżał do takich wiosek, jak Klaniny, raz na pięć lat). Kareta utchła w środku wsi, woźnica zeskoczył i zaczął szukać koni. Mieli je tylko Grzesiek i Macieczko. Przyjechali i wyciągnęli karetę, ale biskup zauważył, że ze sobą nie rozmawiają. Gdy dowiedział się, jaka jest tego przyczyna, mocno się zdenerwował i rzekł: "Od dzisiaj ten, który pierwszy zobaczy drugiego, niech pierwszy powie dzień dobry i niech się KŁANIA w pas". Tak powstały Kłaniny.
Legenda o skarbie
Za Napoleona Francuzi w jeziorze Płocicz utopili kasę pancerną. Nasi chcieli ich nawet uszpilkować, żeby się dowiedzieć, gdzie dokładnie ona jest. Kasa leży na dnie do dziś. Raz szukał nurek ze stoczni z Gdańska, ale nie znalazł, taki tam na dole leży muł. Zresztą w zaprzeszły rok góra z choinami zjechała całą burtą w jezioro.
Legenda o pośle
Kiedyś, za czasów pruskich, przyjechał do wsi Kulerski, poseł Reichstagu. Zlazł z bryczki i przeszedł się od bagien aż do rzeki Wdy. Powiedział, że są ze trzy - cztery metry spadu. Poprosił chłopów, by chwycili za szpady (szpadle) i kopali przez Michałowe (Połoma) i Lewandowskiego pole. Kopała cała wieś. Po zrobieniu tej melioracji Klaniny mają twarde i pierwszorzędne łąki, a nie bagna. Przedtem zawsze trzeba było wszystko skosić do Świętego Jana (22.06), bo później wylewała Czarna Woda (Wda).
Legenda o dobrych czasach
Kiedy przed wojną ksiądz szedł po kolędzie, miał sto piętnaście wstępów. Sto piętnaście dzieci chodziło też do szkoły. Uczył nauczyciel Chojnacki, który potem odszedł do Wycinek. Starsze dzieci uczyły się od 7.00 do 11.00, a młodsze od 11.00 do 13.00. W szkole nie uczono sinusów i kosinusów, ale czasami później z tych leśnych kątów pracowali na urzędach, tylko się potem douczali...
To były dobre i wesołe czasy. Ludzie byli zżyci. Poczubili się na zabawie, a na drugi dziań było wszystko w porządku. We wsi były trzy sklepy kolonialne - Żabińskiego, Wojaka i Lindy. U Wojaka i Lindy kupowano śledzie, sól, byle co. Żabiński miał karczmę, więc wódkę i piwo. Towary sprowadzali od Kiedrowskiego z Czerska. Po ubraniowe rzeczy jeździło się do Zblewa, Czarska i Starogardu.
Legenda o glokach
Żyło się spokojnie. Prądu nikt nie znał. Lampy naftowe miały gloki z rozmaitymi malowidłami. W domu Władysława Szmaglińskiego były trzy lampy z gloko i zegar, co miał ze trzysta lat. Pierwsze radio na słuchawki miał szlachcic Żabiński i to jeszcze przed pierwszą wojną światową. Życie toczyło się w jego karczmie. Nawet ksiądz przyjeżdżał. W każdym domu mieli "Gazetę Grudziądzką" i "Pielgrzyma", taka to była rozgarnięta wieś. Gazety przywozili trzy razy w tygodniu na pocztę do odległej trzy kilometry Huty Kalnej. W Klaninach obozy robił stary ksiądz z Łęga Bukowski i młodzież z "Sokołów". Na Chojnej organizowano zabawy i majówki.
Legenda o rodach
Jak wieś zaczęła się kształtować, na wybudowaniu dawniej mieszkali: Gołuński, Giełdon Pierwszy i Giełdon Drugi, Lewandowski; tu gdzie jest Belweder (Dom Starców) - Połom, Niemiec Steinka, Linda (duży też był gbur), Piotr Zieliński, Lewandowski. To były stare, zasiedziałe od wieków rody. Steinka się wyprowadził na Czarne. Dzisiaj mieszkają ich dzieci. Gospodarstwa porozdrabniali - jednami kawałek, drugami kawałek.
Opracowała Kamila Sowińska
Zdjęcia
1. Przed wojną Klaniny musiały być znane jako pełna uroku miejscowość, jeżeli inspektor szkolny zorganizował tu konferencję rejonową. To zdjęcie, ze zbiorów Zbigniewa Sakowskiego, już prezentowaliśmy, prosząc Czytelników o podpowiedź, gdzie to jest. Teraz już wiemy - to Klaniny. Jeden z Czytelników rozpoznał po zaślepionych oknach po prawej stronie drzwi i po wąskim oknie po lewej. Na zdjęciu pierwszy z lewej Ignacy Gliński (Mościska), drzewo obejmuje Otton Simon (Osowo Leśne), siódmy z prawej stoi kierownik szkoły w Borzechowie Leon Wieczorek, obok niego z prawej - Beim (Klaniny). Ze zbiorów Zbigniewa Sakowskiego. Repr. Dorota Skolimowska
2. Wioski w Borach Tucholskich wcale nie były takie zapyziałe, jakby się dzisiaj mogło wydawać. Weźmy leżące blisko Klanin Osowo Leśne (gmina Lubichowo). Były tu dwie szkoły - niemiecka i polska, a w centrum wsi stała piękna gospoda A. Schewe. Niestety, budynek został przerobiony na dom ludowy. Pocztówka ze zbiorów Muzeum Ziemi Kociewskiej, repr. Dorota Skolimowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz