- Chodziłam z aparatem i robiłam zdjęcia. Marzyłam, żeby podobna szkoła powstała u nas
Piece to najładniejsza wieś w powiecie. I mają tu być może najładniejszą szkołę. Rozmawiamy w eleganckim pokoju pani dyrektor, który powstał na... poddaszu.
- Szkołę wybudowano w 1959 roku - mówi Barbara Mania. - Jak na tamte czasy jej standard był dobry. Powstała według typowego projektu. Pojechaliśmy raz do Barłożna i zobaczyłam... swoją szkołę. Identyczna bryła, ale wewnątrz zmiany.
Weszliśmy tam do góry, myślałam, że tak jak u nas, będzie na strych, a tu niespodzianka - zagospodarowane poddasze. Po przyjeździe, podobnie jak tam, zrobiliśmy przejście na strych od razu z parteru. Teraz nie trzeba wchodzić na piętro najpierw wychodząc z parteru na zewnątrz. W Barłożnie mieli też już c.o., a u nas były jeszcze kaflowe piece.
Nie umiałam się sprzedać
- W szkole w Piecach zaczęłam uczyć w 1971 roku. Wtedy uczyło się różnych przedmiotów. Bawiłam się też w teatrzyk. O, tu jest zdjęcie z tamtego czasu. Jedna uczennica z IV klasy mówiła mi niedawno, że ta dziewczynka na zdjęciu jest podobna do jej cioci. Powiedziałam, że to faktycznie jej ciocia. Jak ten czas leci... Jeździłam z teatrzykiem do różnych miejscowości, między innymi byliśmy na konkursie w Wejherowie. Mieszkałam wtedy w Piecach, byłam miejscową nauczycielką. Bardzo lubiłam te zajęcia z teatrzykiem. I pewnego dnia na radzie pedagogicznej w Kaliskach (szkoła w Piecach była filią szkoły w Kaliskach) dowiedziałam się, że teatrzyk robi ktoś inny. Można sobie wyobrazić, jak się poczułam. Myślałam, że mnie szlag trafi. Co na to dyrekcja? Dyrektor Lenz mówił, że nie umiem się sprzedać...
Argumenty stały się odwrotne
- Wróciłam do szkoły w Piecach w 1987 roku. W 1990 zostałam dyrektorem. Przez rok, akurat kiedy wchodziła duża reforma (gimnazja), była tu nawet ośmioklasówka. Obecnie jest szkoła 6-klasowa. Już w 1990 r. chciałam ten budynek powiększyć i wyremontować. Żeby dzieci nie dojeżdżały do Kalisk. Spełzło na niczym. Zostały z tego projekty rozbudowy. Ale w związku z tamtą koncepcją powstała sala gimnastyczna. To było za wójta Antoniego Cywińskiego.
Wtedy, mówiąc o małych szkołach, wskazywano na oszczędności finansowe i na to, że uczniowie w szkole na miejscu mają lepiej. Potem wszystkie argumenty stały się odwrotne. Zadecydowała demografia. Wtedy, na początku lat 90., małe szkoły miały sens. Wówczas w tej szkole było 115 - 120 uczniów. Teraz z zerówką jest 91. Odliczając 14 z zerówki wychodzi 77 uczniów, czyli prawie dwa razy mniej. Wtedy klasy liczyły od 14 do 17 uczniów. Dzisiaj IV klasa jest 6-osobowa, co ciekawe, całkowicie żeńska. W VI klasie mamy 9 osób, dwie dziewczynki.
Czy będzie jak za dawnych lat?
Czy demograficzna sytuacja będzie się poprawiać? Czy bedzie kiedyś tyle dzieciaków, jak jeszcze na poczatku lat 90.?
- Nieraz rozmawiam z kobietami. Mówią, co sądzą o becikowym czy o pensji dla matki wychowującej dzieci. Uważają, ze becikowe to dobry początek. A pensje? ...Ja myślę, że to ma dobre i złe strony. Jeśli kobieta lubi być w domu, to o.k. - wychowywanie dzieci to wielka praca. Ale jeżeli ktoś lubi pracować poza domem, tak jak ja? Czy to będzie sprawiedliwe dla kobiet pracujących poza domem i wychowujących swoje dzieci? Takie kobiety powinny mieć dwie pensje. Jest też inna kwestia. Czy te kobiety wychowujące dzieci nie wypadną z rynku pracy? Przecież przez kilka lat sporo można zapomnieć. Kobiety z Pieców mówią też, że jeżeli chodzi o liczbę dzieci w rodzinie, to bardzo dużo zależy od pracy, a tej tutaj nie ma.
Jestem za małymi szkołami
- Teraz idzie rocznik 2000. Mało dzieci - pięcioro. Następny będzie chyba lepszy. Potem już 17, 18 dzieci. I takie będą klasy. Szkole w Piecach nic więc nie zagraża. Pracuje w niej 14 nauczycieli, 7 pełnozatrudnionych...
Istnieje w Polsce pismo poświęcone obronie małych szkół. Pani, zadaje się, też się takie podobają...
- Tak, jestem rzeczniczką małych szkół. I nie tylko ja. Wreszcie zaczyna się mówić, że małe szkoły mają swoją wartość. Nie ma problemu z papierosami, narkotykami, alkoholem itp... Oczywiście chodzi o małe szkoły wyglądające jak ta. Od kiedy tak wygląda? W grudniu 2005 r. został przeprowadzony kapitalny remont... Kiedyś wysłano nas do Danii na szkolenie. Byłam zachwycona ich szkołami. Chodziłam z aparatem i robiłam zdjęcia. Marzyłam, żeby podobna powstała u nas. Teraz ta nasza jest nawet ładniejsza. I jest c.o., a na poddaszu zaadaptowano pomieszczenia, jak w szkole w Barłożnie. Dzisiaj ta placówka jest w stu procentach nowoczesna.
Poznają swój region
- Proponujemy wszystko, co proponuje nowoczesna szkoła. Realizujemy edukację regionalną, mówimy o gwarze, hafcie kociewskim, o regionalnych potrawach, obyczajach. Chodzi nam o to, żeby dzieci znały swój region. Nauczyliśmy je nawet pieśni o Piecach. Niektóre lekcje poświęcone edukacji regionalnej odbywają się na zewnątrz. To trudne. Dzieci na przykład pytały dorosłych mieszkańców Pieców, co wiedzą na temat miejscowości. To nie bardzo wyszło. Ludzie najczęściej odpowiadali, że nie mają czasu.
Szkoła na przystanku?
Pisząc o KGW w Piecach nadmieniliśmy, że tu jest trochę jak kiedyś w Bobowie - nauczyciele są z zewnątrz. W Bobowie symbolizował to przystanek PKS - nauczyciele wysiadali z autobusu i czym prędzej wsiadali...
- To prawda, że wszyscy nauczycie dojeżdżają. Z Czarnej Wody, Kalisk czy Iwiczna. Ale są zajęcia pozalekcyjne. Mamy Uczniowski Klub Sportowy Skrzat. Założył go Andrzej Sroka, trenuje Sebastian Jędrzejewski. Jest tenis stołowy, piłka nożna. Nie ma pieniędzy, ale nauczyciele traktują te godziny na zasadzie, że powinni prowadzić coś ponad swoje lekcje. Jest też harcerstwo. Zajmuje się nim Ewa Węsierska z Czarnej Wody. Są też zuchy. Działa świetlica terapeutyczna. W soboty odbywają się próby chóru, które prowadzi Daniela Ebertowska. Przyjeżdża ze Starogardu... Drzwi szkoły nie są zamknięte.
Każdy może tu coś robić
Mówią, że pobiera pani opłaty za wynajem sali gimnastycznej.
- To prawda. Wynajem sali gimnastycznej kosztuje 20 złotych za godzinę, ale młodzież do 18 lat korzysta bezpłatnie. Oczywiście pod warunkiem, że będzie odpowiedzialny opiekun. Czy w mieście jest inaczej? Wszyscy mogą korzystać z sal gimnastycznych bezpłatnie?
Oczywiście, że nie... W szkole jest piękna salka z komputerami. Można się zgłosić i prowadzić jakieś kółko?
- W tej pracowni komputerowej mamy stałe łącze internetowe. W czasie ferii współpracujemy z Radą Sołecka i organizujemy zajęcia dla dzieci i młodzieży... Kółko, na przykład komputerowe, można prowadzić, ale na to nie ma pieniędzy.
A gratis?
- Jak najbardziej! Mamy nauczycielkę, która gratis prowadzi zajęcia sportowe. Nauczyciele są otwarci dla społeczeństwa, ale nie mogą poświęcać dzieciom i młodzieży całego swojego czasu. Przecież mają jeszcze życie rodzinne. Inna sprawa, że z tymi zajęciami pozalekcyjnymi bywa różnie. Mieliśmy lekcje języka angielskiego dla dzieci i dorosłych. Na początku, owszem, przychodzili. Potem było coraz mniej i mniej, w końcu zajęcia wygasły. Każdy może tu coś robić, jest wspaniała baza.
Tadeusz Majewski, Dorota Skolimowska
1. Pani dyrektor pokazuje prace reklamujące szkołę. Fot. Tadeusz Majewski
2. Maleńka dziewczynka z Pieców zaraz połączy się z olbrzymim światem. Fot. Tadeusz Majewski
3. - Prowadziłam ten teatrzyk - mówi Barbara Mania. - Na radzie pedagogicznej dowiedziałam się, że prowadzi ktoś inny. Repr. Dorota Skolimowska
Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz