wtorek, 2 października 2007

Rozmowa z przewodniczącą Gminnej Rady Kobiet - cz. II

Czy kobiety lepiej rządzą? cz. II



Widać, to prawda. Co jeszcze?

- Klienci idą do urzędu gminy bez stresu. Rozmawiam z ludźmi, mówią mi o tym. Idą z chęcią, bo wiedzą, że otrzymają pomoc. Kiedyś było inaczej. Nigdy nie lubiłam iść do gminy (chodziłam często jak dyrektor szkoły), bo czułam się intruzem. Czułam, że patrzą na mnie tak, jakbym chciała coś wyszarpnąć dla siebie. Teraz zmienił się stosunek do ludzi. Pracują młodzi ludzie, którzy patrzą na to inaczej. Chcą wszystko fachowo wyjaśnić klientom urzędu. I dużo dla nas robią. Na przyklad wysłali panie na kursy unijne. Albo zorganizowali 50 paniom po wizycie wicemarszałka Struka i przy jego pomocy wycieczkę tramwajem wodnym... Zaszły wielkie zmiany. Spełniły się idee, jakie są związane z KGW - kobiety wyrwały się z domów. Czasami się tylko spotykają, żeby sobie posiedzieć, pogadać, ale czasami coś robią, nawet cathering.

Co to jest cathering?
- Kobiety wykonują potrawy w domach i dostarczają na stół na imprezy. Na przykład w maju dla stu gości.
Rządy w ręku kobiet - taki wyczytałem tytuł. A co z mężczyznami?
- Wyciągamy do różnych działań mężów i sołtysa. Tak było przy ogrodzeniu kapliczki w Kopytkowie.
Jednak to ruch kobiet. Kiedyś rano obwoziłem po wsiach gazety. To było zdumiewające - ledwo otworzyli sklep, a już mężczyźni pili piwo. Chyba nie mają co robić.
- Mężczyźni zawsze pili i będą pili. To znaczy ci, którzy pili, bo nasi mężczyźni zawsze będą nam pomagać. My tu mamy wsparcie w chłopach. Ostatnio na przykład pomagali w przygotowaniu powiatowych dożynek.
Ale oni są jednak na przyczepkę. A wie pani dlaczego? Bo jak mężczyzna mógłby się zapisać do KGW. Dlatego też, tak sądzę, kobiety ze świetnych kabaretów z Grabowa, Koteż czy Zielonej Góry będą sobie przyklejać wąsiki, żeby zagrać mężczyzn, bo mężczyźni się nie zagrają w kabarecie KGW. Chłop jest chłopem... Przez tę nazwę uniemożliwiacie działać mężczyznom.
- No tak, zięć, cukiernik, piekarz, kucharz, chętnie by zaistniał w KGW. Być może ta nazwa jest niefortunna, ale zmiana nazwy to byłaby długa procedura. Być może ona się też źle kojarzy.
U was się te rządy kobiet sprawdzają. A jakby tak na górze? Może mamy za mało kobiet w Sejmie? Rządzą mężczyźni i niech pani zauważy, co się dzieje. Żrą się.
(zięć): - Polska nie jest biednym krajem. Pieniądze, jakie idą na ten bajzel, na te wcześniejsze wybory, na te wypłaty, wystarczyłyby na 50 lat dla pielęgniarek.
No właśnie, bajzel. Może powinno się wprowadzić limity - na przykład jedna trzecia miejsc poselskich dla kobiet?
- Nie jestem za tym. Poza tym od razu byłyby głosy, dlaczego jedna trzecia, a nie pół. To nie w tym rzecz, że jest za mało kobiet w Sejmie. Jest po prostu za mało mądrych ludzi. Poza tym to nie jest tak, że kobieta jest z natury zgodniejsza. Jak jest dziewczyna czerepa cholerka, to dziesięciu chłopaków porozstawia. Czy chłop, czy kobieta, niech są ludźmi.
A może pani spróbuje do Sejmu?
- Na stare lata?!
A ile ma pani lat?
- Nie powiem... Na stare lata jestem młoda babka... Bez polityki można żyć. Może gdybym miała 20 lat... Kiedy miałam 20 lat, myślałam, że mogę przestawić świat do góry nogami. Mnie interesuje moja miejscowość, to, żeby coś zrobić dla swoich mieszkańców. Marzy mi się, żeby powstał tu jakiś dom kultury czy świetlica. Byłoby się gdzie spotykać. Można by wtedy rozwinąć działalność.
Na przykład KGW mogłoby sprzedawać coś przejezdnym.
- Kopytkowo źle leży. Do tego co tu mamy? Ludzie przejeżdżają, patrzą na ten zdewastowany pałac, na drewniany dom na rogu "celhaus" i to wszystko.
(zięć): - W tym domu ("celahaus") kiedyś pobierali pieniądze za przejazd, kopytne, od końskiego kopyta. Stąd nazwa Kopytkowo.
No proszę, kopytne, od kopyta. Tego nie wiedziałem. Ale moim zdaniem Kopytkowo leży znakomicie. Przecież tu za rok będzie wielki węzeł A-1. Do tego wieś już powinna się przygotować. Takie KGW powinno zrobić gastronomię. Czy KGW może sprzedawać?
- Może, ale prowadzenie takiej działalności nie jest celem KGW. Na to brakuje czasu i możliwości finansowych.
Ale ja się trochę dziwię. W Kopytkowie za rok wszystko się zmieni, tymczasem tu nic nie słychać o jakichś inicjatywach pod tym kątem. Jak nie KGW, to może mogliby coś w ramach KGW robić młodzi?
(zięć): - Ja pana rozumiem... Ale my tu bez pieniędzy nic nie zrobimy. Tu już wszystko jest kupione i podzielone przez ludzi z zewnątrz.
- A młodzi jakoś się nie garną do KGW. To problem. Poza tym część młodych jest już w Irlandii.
Rozmawiał Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego

Tutaj można przeczytać część I interesującej rozmowy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz