piątek, 27 marca 2009

B. DEMBEK-BOCHNIAK. DYKTERYJKA...

DYKTERYJKA W DWÓCH ODSŁONACH O MĘSKICH eSeMeSach
czyli połączenie z Afryką i Kociewiem

ODSŁONA PIERWSZA.

Urodził się trzynastego trzeciego …dziesiątegotrzeciego, w niedzielę, jako trzecie dziecko, dużo, dużo młodsze od sióstr, które wraz z jego rodzoną Matką do dzisiaj są jego trzema mamkami. Kiedy tylko nadejdzie trwoga, urodzony trzynastego wysyła trzy esemesy i konsultuje trzy odpowiedzi. Wraz ze swoją najukochańszą wybrał się w trzecią swoją daleką podróż, za morza i pustynie. Poleciał, pojechał, popłynął identyczną trasą, jak przed rokiem najmłodsza z trzech mamek ze swoim najukochańszym. I zaczęło się. Trzy problemy.

SMS1: "Statek Prince Omar. Na razie somy w pokoju - ładny, czysty, na 3 pokładzie, przy barze. A wy gdzie mieliście? Głowy nas bolą." Mamka połączyła się z internetem i doniosła bratu, że widzi "dek plan", czyli rozkład statku. O! SMS2: "A wam smród z kibla nie przeszkadzał? Z chlewni Henia we wsi tak nie wali, jak tu hehe. A jakich krawaciarzy mamy przy stoliku… Myymyy, chociaż jest śmiesznie." Mamka zastanowiła się nad tym "myymyy". Do dziś nie wie, o co kaman. Ale mu odpisała: "Nie stękać, ino się cieszyć! Kupcie sobie galabeję na galabejaparty! U nas arabskie hity puszczali-czad ;)!". Ding dong SMS3: "A kto narzeka?".

Minęła noc. Urodzony trzynastego przemyślał sprawę zakupu sukmany. Koło południa SMS4: "Chyba nie mamy na statku sklepu - możeta sprawdzić? Towarzystwo gorsze marudy, niż my. Fajnie." Wygodny i leniwy ten brat. Sister sprawdziła na "dek planie" w internecie, odpisała: "Nie ma u was sklepików! Jak będziecie stać za zaporze, to będą podpływać kupcy na łódkach. Da się z nimi mocno targować-tanio sprzedawali galabeje". SMS5: "Mogą sobie podpływać. Żadne okna na dole statku się nie otwierają."

Kolejny dzień. Chyba młodzi uwieczniali się na tle afrykańskich krajobrazów nowo zakupioną cyfrową lustrzanką, bo nadszedł SMS6: "Jak ustawić parametry, żebyśmy my i tło wyszli ostrzy?... Tama Esna." O mamko! Jak tu zdalnie, przez morza i lądy pomóc? Ale brat pyta, siostra odpowiada: "Pokazują się te kwadraciki - to je ustaw częściowo na Was, częściowo na tło, może będzie git. Jak nie to idiotkamera na czerwonym aparaciku i już." Chyba zrozumieli. Za chwilkę SMS6: "Ile kosztowała egipska, dobra galabeja?" Kolejne intrygujące pytanie. Hu nołs? A kto by pamiętał po roku? Wieczorem pełne zadowolenie: "2,5h targowaliśmy się na targu w Asuanie, ale było warto. Najładniej tutaj. Była burza piaskowa. Wczoraj! Do Abu Simbel jutro! Dalej Kair. Ekipa się rozruszała. Fajnie je. Idzim dalej w miasto. A wy żeśta nieźle kasy przebimbali hehe." Proszę, proszę, jaki warszawiak się zrobił!

ODSŁONA DRUGA.

Starszy pan Jan po znajomości zamówił u mnie tekst. Ma znaleźć się w publikacji przgotowywanej pod kierownictwem pani Kowalskiej. Artykuł machnięty, ale gdzie go wysłać? Pan Jan miał dostarczyć adres mejlowy, znaczy na komputer. Inaczej teraz się nie robi. Wszystko via internet. Więc za pomocą systemu małych wiadomości, znaczy esemesa, pytam: "Panie Janie! Napisałam zamówiony artykuł. Na jaki adres mam go wysłać?" Odpowiedź: SMS1: "Tak, na adres Kowalskiej." Hm… Może ze względu na późną porę przekaz nie został zrozumiany. Mąż radzi - zadzwoń. Ja jednak uparcie wstukuję literki w komórce: "Panie Janie, ale ja pytam o adres e-mail." Ding dong. SMS2: "To jest osiedle Młodszych, albo Porazińskiej." Może mąż miał rację? Nie poddaję się jednak. Wierzę w moc słowa pisanego/drukowanego/wstukiwanego: "Panie Janie! Taki adres na komputer, do internetu, żebym mogła tekst i zdjęcia z komputera na komputer wysłać." Trafiony! Udało się! Pan Jan pracowicie napisał SMS3: "Julka podłoga kowalska małpa poczta kropka wp kropka pl". Gdyby taki laik czytał, zrozumiałby pewnie, że ta Julka już na podłodze, z Kowalskiej to małpa, a pan Jan to pracoholik, bo pilnie wpisywał te "kropki". Artykuł doszedł.

Barbara Dembek-Bochniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz