poniedziałek, 2 marca 2009

Burmistrz – "Klub Radnych" – punkty sporne

Doszło do tego, że sortuję sobie zaproszenia - jeśli mam się gdzieś spotykać z moimi opozycjonistami, nie idę tam

Z burmistrzem Skarszew Dariuszem Skalskim rozmawiamy po uchwaleniu budżetu.


- Podczas naszej poprzedniej rozmowy powiedział pan, że przy głosowaniu uchwały wytworzyła się sytuacja patowa - było czternastu radnych, z których siedmioro, powiedzmy umownie, było "za" i tylu samo "przeciw". Skąd ten podział?

- Nie jest tajemnicą, że ośmioro spośród piętnaściorga naszych radnych stworzyło "Klub Radnych", który, delikatnie mówiąc, pozostaje w opozycji zarówno do reszty rady, jak i do mnie jako burmistrza. Jeden z radnych - członków "Klubu" na głosowaniu nie był obecny, wytworzył się, więc pat, z którego tak naprawdę byłem zadowolony. Zaprosiłem dwóch przedstawicieli "Klubu" i dwóch radnych pozostających poza nim do swojego gabinetu, aby w mojej obecności mogli przedyskutować punkty sporne w uchwale budżetowej i dojść do jakiegoś kompromisu. Gdyby nie ta równowaga, dyskusja nie byłaby możliwa. Dlatego wytworzył się paradoks - pozytywny pat.


- A czego dotyczyły te "punkty sporne"?

- Było ich osiem. Wymienię kolejno: sprawa przedszkola w Pogódkach. Przedszkole zamknięto trzy lata temu, ponieważ nie spełniało wymogów sanepidu. Przerwa jego działalności miała trwać rok. Dzieci przeniesiono do gimnazjum w Pogódkach. I tak to trwa. Ja jestem za jego otwarciem i w uchwałę budżetową została wpisana odpowiednia kwota na jego remont. Niestety "Klub Radnych" przeciwny jest remontowi przedszkola. Ustaliliśmy, że ta sprawa zostanie przedyskutowana na posiedzeniu Komisji Oświaty, na którym będą obecni również sołtysi trójwsi Pogódki - Jaroszewy - Koźmin, dyrektorzy szkoły w Pogódkach oraz inni członkowie Rady Miasta. Ustalenia tego posiedzenia mają być wiążące dla podejmowania dalszych decyzji. Punkt drugi dotyczył sprawy kolektora sanitarnego w Kamierowie. Jako burmistrz zabezpieczyłem na tę inwestycję 300 tys. zł. Z wyliczeń wiceburmistrza Wieckiego wynika jednak, że nie jest to kwota wystarczająca i że realny koszt to około 480 tys. zł. Dokumentacja inwestycji została przygotowana, sporządzono odpowiednie wnioski. Zaproponowałem "dołożenie" jeszcze 50 tys. zł. Ta kwota powinna pozwolić na realne myślenie o rozpoczęciu i ukończeniu prac. Tym bardziej, że złożymy wniosek do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska o dofinansowanie tej inwestycji. Nie unieważnimy jej - dałem na to moje słowo mieszkańcom. Sprawa trzecia dotyczyła dofinansowania GOSiR-u. Powstały kontrowersje wokół tzw. opłat sponsoringowych za korzystanie z "Orlika", który GOSiR administruje. Te opłaty to nie były "stawki za korzystanie". Sponsoring w tej formie wywołał trochę zamętu. Dyrektor Breska zrezygnował z nich, a my zobowiązaliśmy się, że dołożymy GOSiR-owi 50 tys. złotych na utrzymanie obiektu. "Klub Radnych" był temu przeciwny, ale przekonaliśmy ich do naszego pomysłu. Kolejny sporny punkt dotyczył tzw. wylewki asfaltowej na Osiedlu Sikorskiego w Skarszewach. Nawierzchnia tam nie jest zła, wymaga drobnej poprawy. Jako burmistrz wpisałem do budżetu na ten cel 50 tys. zł., "Klub Radnych" proponował kwotę 90 tys. zł. Przystaliśmy na propozycje "Klubu" - powiem szczerze - w zamian za dofinansowanie GOSiR-u. Kolejny punkt dotyczył żądania "Klubu Radnych" odnoszącego się do zatrudnienia jeszcze jednego mecenasa w urzędzie. Uważam, że jeden mecenas całkowicie nam wystarcza, doskonale obsługuje zarówno sprawy urzędu, jak i Rady. Jest bardzo kompetentny, ma ogromną wiedzę. Tymczasem "Klub Radnych" chciał właściwie stworzyć osobną kancelarię prawną. Swojego mecenasa przynieśli nam po prostu "w teczce" - z imienia i nazwiska wymienili osobę, nie proponowali nawet jakiegoś konkursu... Nie zgodziliśmy się na to. Nie będzie w gminie jeszcze jednego mecenasa. Kolejnym omawianym punktem była sprawa środków na promocję. Stanowisko "Klubu Radnych" było takie, żeby przed podejmowaniem jakichkolwiek działań w tym zakresie wszystko było dyskutowane i zatwierdzane przez "Klub", czyli, że wszystko musiałbym uzgadniać. Na szczęście udało mi się przekonać członków "Klubu", żeby zostało po staremu. Gdyby ich stanowisko było inne, zaskarżyłbym tę decyzję. Ustaliliśmy tylko, że 30% wydawanych przez urząd materiałów promocyjnych będzie przekazywanych do biura radnych, do ich wyłącznej dyspozycji. Następnym dyskutowanym punktem była kwestia zatrudnienia w urzędzie sekretarza. Stworzenie takiego etatu nakłada na nas Ustawa. Od lipca tego roku w każdej gminie powinien być sekretarz. Mając to na uwadze wprowadziliśmy w autopoprawkach środki na zatrudnienie odpowiedniej osoby. Oczywiście nie podaję żadnego nazwiska, chociaż ustalenie trybu zatrudnienia sekretarza pozostaje w moich kompetencjach. Być może stanie się to na drodze konkursu. Ten punkt odpuściłem jednak w dyskusji, bo mamy na to jeszcze czas. Myślę, że na najbliższej sesji Rady (10 marca) wrócimy do tej sprawy i że w najbliższym czasie założenia Ustawy dane mi będzie wykonać. Kolejny problem dotyczył monitoringu w mieście. Zgodnie z wnioskami radnych z Komisji Porządku kwota przeznaczona na zainstalowanie monitoringu powinna wynieść 100 tys. zł. W autopoprawkach ująłem 20 tys. Wzięło się to stąd, że byłem na spotkaniu z firmą specjalistyczną, zaprosiłem przedstawicieli firmy do Skarszew. Na spotkanie przybyli również przedstawiciele policji oraz członkowie Komisji Porządku. Chcąc zrealizować zamówienie publiczne musimy mieć jakąś koncepcję. Wystąpiliśmy do rożnych firm zajmujących się montażem monitoringu z pytaniem o koszty. Koszt takiej koncepcji to około 15 tys. zł plus VAT. Opracowanie koncepcji to warunek realizacji każdego zamierzenia. Dlatego na tym na razie powinniśmy poprzestać. Niestety - "Klub Radnych" był innego zdania. Do uchwały budżetowej została wpisana kwota 100 tys. zł. To powinno pokryć koszt instalacji monitoringu na rynku, stadionie i uliczkach wyjściowych z rynku.

- No dobrze, ustalenia gabinetowe jakieś efekty przyniosły, ale fakt, że w ogóle do nich doszło, wskazuje na to, że jest konflikt w Radzie i pomiędzy częścią Rady a panem. Skąd on się właściwie wziął?

- Cóż, mogę to tylko podejrzewać. I wydaje mi się, że konflikt nie tyle wyniknął z jakichś względów merytorycznych, co raczej personalnych. Nauczyłem się z tym żyć, ale bardzo żałuję, że nie jest inaczej, że nie ma między nami prawdziwego porozumienia. Są za to konflikty, co nie jest już tajemnicą dla nikogo. Doszło do tego, że sortuję sobie zaproszenia - jeśli mam się gdzieś spotykać z moimi opozycjonistami, nie idę tam. Nie dlatego, że ich nie lubię, dlatego raczej, że często znajduje się jakiś punkt zapalny i dyskusja zaczyna toczyć się tam, gdzie nie powinna.

- Dobrze, zostawmy już tę sprawę. Miejmy tylko nadzieję, że wszystko będzie zmierzać w dobrym dla gminy kierunku. Że to będzie konstruktywny konflikt. Proszę powiedzieć, czy widać już w Skarszewach skutki kryzysu?

- Niestety widać. Spotkałem się z przedsiębiorcami. Kryzys wiąże się z kursem euro. Dotknie przede wszystkim działań gminnych, na przykład z całą niemal pewnością zmniejszy się kwota subwencji oświatowej. Cóż, musimy ostrożnie planować inwestycje. Jeśli chodzi o wzrost bezrobocia w gminie, dotąd nie dotarły do nas jakieś drastyczne sygnały.

- Zbliża się termin składania kolejnych wniosków w ramach tzw. schetynówek. Złożycie?

- Tak.

- Na którą drogę?

- Na Czarnocin.

- Znowu?

- No znowu. Bo na tę właśnie drogę mamy pełną dokumentacje, a to jest warunek. (Poprzedni wniosek został złożony na remont drogi w Czarnocinie, uzyskał... 35 punktów - przyp. red).

- A jak oceniacie szanse?

- Cóż, eksperci mówią, że nadzieja jakaś jest...

- Oby. I oby spełniły się inne pana nadzieje i Rady Miasta, które przyniosą pożytek mieszkańcom. Dziękuje za rozmowę.

Rozmawiała: Mieczysława Krzywińska




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz