środa, 21 kwietnia 2010

Młodzi-STG. Adrianna. To si ę naprawdę czyta

Adrianna Bielan uczęszczająca na kółko dziennikarskie w Ognisku Pracy Pozaszkolnej w Starogardzie Gdańskim lubi pisać opowiadania. Nadesłała ich kilka. I trzeba powiedzieć, że to się naprawdę czyta...



Emili wstała dziś wcześniej niż zwykle. Problem stanowiło szuranie przy drzwiach. Dziewczyna była pewna, że to matka zapomniała czegoś wziąć z pracy i wróciła. Nie zawracała więc sobie głowy hałasami i głębiej zakopała się w poduszkach. Nie spała jednak zbyt długo. Do drzwi wejściowych znów zaczął się ktoś dobijać. Zdenerwowana nastolatka musiała więc wstać i zobaczyć, kto to. Otworzyła drzwi, ale nikogo przed nimi nie było. Zdziwiona postanowiła nie przejmować się tym. Spojrzała na zegar stojący w holu wejściowym. Była 8.30. Wcześnie, za wcześnie. Wróciła z powrotem do pachnącej fiołkami pościeli. Spała jeszcze ze dwie godziny. Następnie, zadowolona, poszła się umyć. Zeszła na śniadanie. Rozglądając się w wokół, stwierdziła, że coś tu nie pasuje. Po chwili zrozumiała. Wszystkie zegary wskazywały tę samą godzinę - 8.30. Ale to nie było najgorsze. Emi zobaczyła, że na lustrze w salonie widnieje czerwony napis. Podeszła i przeczytała: "Emili, pragnę cię" - napisane krwią. Przerażona stała w miejscu z dobre 2 minuty, nie wiedząc, co to ma znaczyć. Nie miała chłopaka ani teraz, ani w przeszłości. Nawet nie wiedziała, że ma wielbiciela. Najwyraźniej to musiał być jakiś psychopata. Nie ma innego wyjaśnienia. Pobiegła do telefonu i wykręciła numer policji. Jednak nikt nie odbierał. Nie było nawet sygnału. Pospiesznie ubrała się i wyszła z domu szukać pomocy. Gdy wyszła na dwór, zobaczyła niezwykle zjawisko. Wszyscy stali bez ruchu. Ludzie, którzy spacerowali lub jechali samochodem, nie wydawali żadnego dźwięku. Byli jak zawieszeni. Emili szybko poszła na rynek spojrzeć na zegar. Wskazywał 8.30. Nie mogła w to uwierzyć, ale to była prawda. Czas stanął. Tylko ona jedna mogła się w nim poruszać. Jak to się stało? - pytała sama siebie. Odpowiedzi nie było. Nie mogła nic więcej zrobić, więc poszła do domu. Tam czekała na nią kolejna niespodzianka. List na biurku. Przeczytała: "Przyjdę po ciebie, więc czekaj!". Przerażona dziewczyna poczuła szum w uszach. Po chwili leżała na ziemi, nieprzytomna. Niebawem otworzyła oczy. Niewiele pamiętała. Zastanawiała się, co robi w szpitalnym łóżku. W końcu wspomnienia wróciły, ale stwierdziła, że nie mogą być prawdziwe. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Czas płynął normalnie. Po chwili do pokoju weszła mama z historyjką, że wróciła do domu, a Emili leżała na ziemi bez przytomności. Wezwała karetkę i okazało się, że powodem był stres. Po kilku godzinach nastolatka została wypisana ze szpitala. Gdy weszła do swojego pokoju, zobaczyła, że nie ma śladu po liściku z wiadomością. Wszystkie dowody, łącznie z czerwonym napisem zostały usunięte. Może to był tylko zły sen - myślała dziewczyna. Przez następne kilka dni nie stało się zupełnie nic. Emili chodziła do szkoły, na lekcje pozaszkolne i nie działo się nic niezwykłego. Niewiele brakowało, aby zapomniała o tych dziwnych zdarzeniach z tamtego dnia, gdyby nie dziwny sen, który jej się przyśnił. Była w nim ona w czarnej sukience, z rozpuszczonymi włosami. Wokół otaczała ją mgła. Z tej mgły przed nią widoczny był jakiś cień. Zbliżał się powoli ku niej. Kiedy zbliżył się o parę kroków od niej, zobaczyła znajomą twarz przystojnego mężczyzny. Był elegancki, wysoki, czarnowłosy i niebieskooki. Miała dziwne uczucie, że skądś go zna, ale wiedziała, że to niemożliwe. Człowiek przed nią był nie tylko uosobieniem męskości, uroku i władzy. Było w nim też coś mrocznego i złego. Wydawał się zdolny do złych czynów, do przemocy i okrucieństwa. Patrzał jednak na nią łagodnie, niemal, że pieszczotliwie. Podszedł jeszcze bliżej. Wyciągnął rękę i pogładził nią delikatnie policzek Emi. Stwierdziła, że ten dotyk wcale jej nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - podoba się. Mężczyzna pochylił dłonie do jej twarzy. Ich usta dzieliły milimetry. Nie chciała już czekać ani chwili, ale pozwoliła, żeby to on wykonał ruch. Kiedy ich usta się złączyły w jednym namiętnym pocałunku, ciało Emili przeszył dreszcz rozkoszy, ale nie tylko. Poczuła też inny ból, który nie miał nic wspólnego z rozkoszą ani pożądaniem. Ten silny ból unicestwiał ją od środka, wypalał całe ciało. Miała wrażenie, że się zmienia i że to już nie jest sen. To mama sprawiła, że dziewczyna otworzyła oczy. Całe ciało bolało ją tak, że z trudem orientowała się, gdzie się znajduje. Czuła pieczenie w gardle i dziwne ciepło przenikające ją na wskroś. Jakby płynna magma rozlewająca się po całym ciele, we krwi. Mama patrzała na nią z przerażeniem. Emili bała się, że zrobiła coś złego.

- Mamo, co się stało? Dlaczego tak na mnie patrzysz? Zrobiłam coś nie tak?

Kobieta przez chwile nie odpowiadała. Dziewczyna zaczęła się już bać, ale w końcu nadeszła odpowiedź.

- Przyśnił ci się, prawda?

- Kto? Mamo, co tu się dzieje? Czy jestem na coś chora? Coś mi dolega? Boję się. Powiedz mi, o co chodzi! Proszę.

Zaczęła płakać, mimo że miała dziwne uczucie, że płacz jej nie pomoże.

- Za długo ukrywałam prawdę - mówiła jakby do siebie kobieta.

- Prawdę? Jaką prawdę? O czym ty mówisz? Mamo?

- Zacznijmy od tego, że nie jestem twoją mamą. Od wielu lat byłam jej służącą, dopóki nie została zabita.

Milczenie, długie i uciążliwe. Kobieta, którą przez tyle lat Emili uważała za swoją matkę, mówi, że nią nie jest. Co więcej, mówi, że jej prawdziwa matka została zabita. To jakiś kiepski żart, to musi być żart, powtarzała sobie Emi w myślach.

- To nie jest żart dziecko. Twoją biologiczną matkę zabił lord Markus. To potężny czarownik, rządzący światem, w którym obie się wychowałyśmy. Nie pamiętasz tego, bo twoja matka kazała wymazać ci pamięć z tych wydarzeń oraz uśpić potężną moc, która w tobie drzemie. Twoja matka była ostatnią czarownicą z najpotężniejszego rodu czystokrwistych. Reszta została wymordowana przez Markusa. Ona ukrywała cię przez 5 lat od twoich narodzin. Byłam jej służącą, a twoją opiekunką. Przysięgłam bronić cię przed Marksem, oddając nawet życie. W końcu lord ją znalazł i zabił na moich oczach. Ty miałaś być następna. Bałam się, że zostaniesz zabita jak twoja matka, na moich oczach. Nie mogłam ci pomóc. Jego ludzie pojmali mnie i kazali patrzeć na waszą śmierć. To miała być kara za brak lojalności. To on był władcą. Wszyscy mieli prawo okazywać mu posłuszeństwo, a ja się zbuntowałam.

- Dlaczego kazał zabić cały mój lud? Po co?

Nadal nie mogła w to uwierzyć, ale uznała, że kobieta, którą przez długie lata kochała jak swoją matkę, nie mogłaby kłamać w ten sposób.

- Twoja rodzina się zbuntowała jego władzy. Od zarania dziejów tron należał do nich. Markus, jako najsilniejszy wśród dotychczas znanych magów, zyskał poparcie i w końcu doszedł do władzy. Twój lud został obalony z władzy, ale nie zamierzali się poddać. Chcieli odzyskać to, co przedtem należało do nich. Ale nie udało się. Po tym akcie, który dowodził braku lojalności, władca skazał twoją rodzinę na śmierć. Jak już wcześniej mówiłam, twoja matka umknęła przed wyrokiem. Zależało jej na tym, byś żyła. To było wtedy, gdy już wiedziała o ciąży.

- Nie rozumiem. Przecież nie mogłaś mi pomóc. Moja matka już wtedy nie żyła. Jak to możliwe, że ja żyję? Kto mnie ocalił?

- Nikt. To ten najtrudniejszy moment historii…

- Najtrudniejszy?! Powiedziałaś mi, że moi rodzice nie żyją, bo zostali zabici, a ja o mało co sama nie zginęłam. Może być coś jeszcze gorszego?

- Wiem, że to dla ciebie szok, ale daj mi skończyć. To, co mam ci do powiedzenia, jest bardzo ważne, właściwie najważniejsze. To dotyczy twojego obecnego życia. Więc jak to już mówiłam, lord Markus miał właśnie ciebie zabić jako ostatnią potomkinię rodu. Ale przedtem postanowił odebrać ci moc, która była w tobie ukryta. Myślałam, że to koniec, ale wtedy coś się stało. W momencie, gdy lord dotknął twojego ciała, między wami coś się wydarzyło. Przeleciała iskra między waszymi ciałami. Stworzyła więź miedzy wami i napiętnowała was. Obydwoje macie szramę na oku. Z tą różnicą, że twoja jest na lewym, a jego na prawym.

- Co to oznacza?

- Właśnie miałam do tego dojść. Ta więź to nic innego, jak przeznaczona miłość. To się zdarza bardzo rzadko. Nie jest to naturalne uczucie. To jest znacznie silniejsze. Gdy taka więź powstanie, jedna osoba nie może żyć beż tej drugiej, jej przeznaczonej. Jak jedna połówka odnajduje drugą, to już na zawsze. To był najbardziej okrutny dramat w życiu Lorda Markusa. Pokochał cię, choć wcale nie miał takiego zamiaru. Był w więzieniu własnego potężnego uczucia. Tak samo jak ty.

- Ja go nie kocham! Miałabym kochać potwora, który zabił mi rodzinę?! Za nic!

- Owszem, kochasz - stwierdziła spokojnie kobieta. - Musisz go kochać. A jak myślisz, dlaczego nie miałaś chłopaka przez tak długi czas? Dlaczego cię odpychało od każdego? Myślałaś, że żaden nie jest w twoim typie? Myliłaś się. To ty nie byłaś w ich typie. Nigdy. Brakowało ci go, choć o nim nie wiedziałaś. Byłaś często zagubiona, widziałam to. Płakałaś czasami przez sen. Twoja podświadomość szukała go, łaknęła go.

- Ja w to nie wierzę! To niemożliwe. Kochać kogoś, kto pozbawił mnie bliskich. To dziwne i głupie. Dlaczego w takim razie się cieszę, że on mnie też kocha. To ból, bo nie mam nikogo kochanego. Odkrycie, że istnieje osoba, która też mnie kocha jak ja ją, bywa zbawienne. Choćby była nie wiem jak zła. Czuję się tak, jakbym zdradzała bliskich, choć przecież to nie moja wina. Co mam teraz robić. Mam wrażenie, jakbym utraciła na zawsze poprzednie życie. Co się stało później? Po tym jak mnie dotknął i w ogóle?

- Nikomu nie zrobił krzywdy. Odszedł. Chyba chciał przemyśleć, co się stało. Po jego odejściu zabrałam cię i ukryłam na Ziemi. Przez tyle lat byłaś bezpieczna aż do teraz. Objawił ci się we śnie, a to oznacza, że cię znalazł.

- Co teraz? Mam go zignorować? Uciec czy co?

- Sama nie wiem. Nie przewidziałam, że on cię tu znajdzie. Ten świat leży daleko od naszego. No nic. Trzeba się zastanowić. Póki co, chodź do szkoły jakby wszystko było w porządku!

- No dobrze. Chociaż nie wiem, czy będę umiała skupić się na ocenach i lekcjach.

- Skupiaj się przede wszystkim na sobie. Znajdę jakiś sposób na tego gada, nie martw się.



To był długi tydzień. Zmęczenie dawało się Emili we znaki. Masa sprawdzianów, wieczory przy książkach i bezsenne noce. Jej mama... nie, teraz już nie mama. Nazywa się Aneta. Prosiła, żeby tak do niej mówić, po imieniu. Ponoć księżniczką nie wypada mówić do swoich służących jak do krewnych i odnosić się z tym samym jak do nich szacunkiem. Wróćmy do tego męczącego tygodnia w życiu Emili. Mimo, że był on ciężki, nie zdarzyło się w nim nic niezwykłego. Aneta uparcie twierdziła, że on nadejdzie i dziewczyna musi być przygotowana na takie ewentualności. Nie może tracić czujności itd, itp. Po niedzieli nadszedł poniedziałek. Nic nadzwyczajnego, jak po nocy nastaje dzień. Ten dzień miał się różnić od innych, choć na pierwszy rzut oka na to nie wyglądało. Nie będę opisywała, jak przeminął dzień nastolatki. Nasze poniedziałki zaczynają się podobnie, ciągną się podobnie. Nie opisywałabym tego dnia, gdyby był taki jak zwykle. Pominęłabym go w tym opowiadaniu jak poprzedni cały tydzień. Jednak na samym końcu tego na pozór nudnego dnia przeznaczenie postanowiło połączyć na zawsze to, co zostało kiedyś rozdzielone. A stało się to w nocy. Żeby było romantyczniej, powiem, że przy świetle księżyca. Dziewczyna leżała w łóżku - to było przed 24.00 kilka minut - i rozmyślała. W pewnym momencie poczuła, że jej serce zaczyna bić szybciej, jakby samo wyczuwało to, czego ona jeszcze nie dostrzegła. Głośne walenie we frontowe drzwi pobudziło jej zmysły. Jak tamtego pierwszego dnia, kiedy była pewna, że nic jej nie grozi, zanim dowiedziała się prawdy. Miała wrażenie, że czas znowu się zatrzymał. Spojrzała na zegar. Była 23:55. Zegar działał poprawnie. Tym razem nic dziwnego się nie działo. Walenie w drzwi ustało. Miała nadzieje, że to koniec, ale po chwili zaczęła ją palić szrama na oku, ta sama, o której opowiadała Aneta. Emili czuła, że on gdzieś tu jest, czuła, że się zbliża. Gdy usłyszała powolne kroki na schodach, omal nie zemdlała. Zerwała się z łóżka i zbiegła na dół. Jak szła, poczuła, że stopy ma mokre od spodu. Nie pamiętała, żeby wdepnęła w coś mokrego. Obejrzała się za siebie i to, co zobaczyła, zemdliło ją. Jej stopy zostawiły krwawe ślady na podłodze. Usiadła na schodach. Obejrzała swoje stopy i stwierdziła, że nie są skaleczone. Gdy wstała, zobaczyła, że tam, gdzie siedziała, jest kałuża krwi. Miała właśnie wrócić na górę do swojego pokoju, żeby zaczekać na Anetę i opowiedzieć jej o wszystkim. Chciała wejść po schodach, kiedy ujrzała mroczną postać stojącą na ich szczycie. W tym samym momencie, zegar właśnie wybijał północ..

Cdn.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz