czwartek, 27 czerwca 2013

ANTONI CHYŁA. O hodowli kociewskich kuropatw

Rajkowy leża na terenie gminy Pelplin, przy drodze Pelplin - Tczew. To typowa wieś pomorska, nieróżniąca się niczym szczególnym. Mieszka w niej pan Zdzisław Kamieniecki - członek PZŁ z Koła Łowieckiego "Szarak" w Tczewie. To on od dziesięciu lat jest współtwórcą introdukcji szarej kuropatwy na terenie województwa pomorskiego...


















Dziś z Zygmuntem wybieramy się do Zdzisława, aby odebrać 100 sztuk kuropatw do introdukcji. Jedziemy po nie już trzeci rok z rzędu. Poruszamy się trasą Barłożno - Kierwałd - Gąsiorki. Cóż, należy odnotować nową nawierzchnię, wykonaną w miejscu starej - chwała włodarzom gminy Morzeszczyn. Były tam naprawdę duże ubytki w jezdni, co prawda jeszcze nie do wpisania do księgi Guinnessa.

Jadąc wspominamy z Zygą dawne czasy, kiedy u niego na gospodarstwie stała woliera do odchowu bażantów. Było to w roku 1979, kiedy hodowlę bażantów dotowało państwo - był to okres prosperity introdukcji.
Mijamy kolejne miejscowości: Rzeżęcin, Nowa Cerkiew, Rombark, Bielawki. Jedziemy wśród starych drzew. Większość to wiekowe lipy i jesiony. Są to dosłownie aleje, gdzie drzewa rosną samodzielnie - bez wszelkich zarośli. Są wtedy dobrze wyeksponowane. Dobrze, że drzewa mają korzenie, bo ludzie te piękne okazy też zabraliby do siebie.





Zyga od czasu do czasu upomina mnie: "Jedź wolniej, hamuluj ( hamuj)!". Tak dojeżdżamy do Pelplina. Z daleka widać krzyż na Górze Jana Pawła II. Komentujemy z Zygą - szkoda, że nie ma na górze ołtarza wykonanego na przyjazd papieża, który to ołtarz znajduje się w Sierakowicach. Na parkingu przy górze stoi autobus z wycieczką. Zyga, nie mogąc odczytać, skąd on jest, kwituje, że na tę odległość dobrze nie widzi.
Z obwodnicy skręcamy na Rajkowy. Tu również towarzyszą nam przydrożne drzewa.
Dojeżdżamy do zabudowań Zdzisława. Wita nas i prosi, abyśmy chwile poczekali, gdyż złapane kuropatwy dla naszego koła pojechały do innego, ponieważ koledzy przyjechali szybciej niż zapowiadali. Siadamy w cieniu na ławce i wspominamy ze Zdzisławem początki hodowli kuropatw.



W tym roku osiągnął wysoki procent lęgów: pierwszy zamknął się 92 procent,a drugi 96, co świadczy o bardzo dobrym materiale hodowlanym i doświadczeniu w hodowli kuropatwy. W sumie średnia wynosi 2200 sztuk kuropatw rocznie. Można by było tę liczbę zwiększyć, z tym że jest warunek - powiększenie woliery. Na 74 kół w okręgu tylko 25 jest zainteresowanych hodowlą kuropatwy. Ważne, aby stale było dofinansowanie ze strony Urzędu Wojewódzkiego, z Ochrony Środowiska. Trzeba stwierdzić, że nie wszystkie koła są zainteresowane introdukcją kuropatwy i nie korzystają z możliwości ich nabycia. Ważny jest - podkreśla Zdzisław - odstrzał lisów, ich eliminacja z łowiska.
Są koledzy, którzy mają dużo pozyskanych lisów.





Zdzisław rozpoczyna dzień obrządkiem woliery, który wraz z żoną dokonują w godzinach od 5:30 do 7:15. Następnie udaje się do pracy. Po powrocie od godziny 16:45 do 21:45 znów zajmuje się hodowlą. Pomaga mu pan Tomek, który jest dziś obecny. Tablica informująca (z ubytkami liter), że jest tu hodowla, świadczy o tym, że po prostu nikt z okręgu zbytnio się nie interesuje tą hodowlą. Wspominamy kolegę Jacka Rolbieckiego, który jako pracownik Urzędu Wojewódzkiego, był bardzo zaangażowany w hodowlę kuropatwy. Być może prosperita po prostu minęła…
Wykonuję kilka zdjęć - w tym najmłodszych kuropatw. Ładujemy nasze kuropatwy w skrzynkach do mojego golfa, żegnamy się z Zdzisławem i w drogę. Zygmunt upomina, abym wyłączył dyktafon i przestrzegał szybkości: gdzie jest 50 to 50, a gdzie 70 to 70. Odpowiedziałem: "Tak jest, schodzę do tej szybkości!"
Mijamy piękny łan żółtego łubinu. Pytam Zygę, gdzie zaczniemy introdukcję. Odpowiada, że za Adaśkiem w Kierwałdzie - i tam jedziemy. W czasie jazdy nasze kuropatwy się odzywają. Wjeżdżamy do Nowej Cerkwi. Zyga podaje 40, zwalniam. Jedziemy w kierunku Rzeżęcina. Mijamy piękne lipy - będą miały pożytek pszczoły!
Dochodzimy ciągnik z przyczepą. Zyga każe mi zwolnić i za zakrętem przystąpić do wyprzedzania, co wykonuję - jest przecież moim pilotem. Ale te kuropatwy wydają piękne głosy (czyrykanie - łowieckie określenie)! Pytam Zygę, czy był na nowej ambonie na polu pana Raduńskiego. Potwierdza, że tylko tak zobaczyć. Wspomina, że jak za chłopca zgrabiał po żniwach resztki zboża głodną grablą (konna zgrabiarka na metalowych kołach ciągnięta przez konia), to co chwilę podrywały się stadka kuropatw - ale to były dawne czasy. Kuropatwy cały czas dają o sobie znać czyrykaniem.


Zatrzymujemy się przy polu Gniewkowskiego, gdzie rośnie lucerna. Postanawiamy tu wypuścić kuropatwy. Zygmunt wyjmuje pierwszą skrzynkę, ja uruchamiam aparat - chcę utrwalić ten moment. Zyga mówi, że są one lotne - część idzie w powietrze. Widok jest naprawdę piękny, tylko łopot skrzydeł. Część po wyjściu zaczyna się nawoływać, rozchodzi na pole Waldka Ciesielskiego i Waldka Kuklińskiego.
Jedziemy dalej i chcemy wypuścić na polu z burakami Romana Sowińskiego. Wjeżdżamy na łąkę, dojeżdżamy do pola. Wysiadamy i ponawiamy te same czynności, co poprzednio z tym, że Zyga musi pokonać rów z wodą, który bierze jak stary desantowiec. Kuropatwy opuszczają skrzynkę z zadowoleniem. Zygmunt stwierdza, że tu będą miały jak w raju.
Po drodze zostawiamy dwie puste skrzynki u Krzysia Bąkowskiego. Udajemy się na pastwisko Lecha Serockiego, gdzie zostają wypuszczone następne kuropatwy. Część z nich startuje w powietrze, część wycieka (idzie na odnóżach). Jedziemy do Rynkówki, lecz z uwagi na to, że nie ma pola z burakami, czy ziemniakami, postanawiamy wypuścić w ziemniaki Rysia koło Stępnia w Kamionce. Kuropatwy z chęcią opuszczają klatkę. Robię ujęcie. Ciekawy jestem, ile z nich przeżyje.

Jedziemy w stronę Lalków. Zyga prosi, aby nie jechać w Frący na skróty brukiem, a asfaltem. Chce zobaczyć krzyż, który wykonali Kamińscy z Barłożna. Faktycznie krzyż pięknie wygląda! W tym miejscu mieliśmy zbiórki, gdy polowaliśmy na Lakowach. Dojeżdżamy do Lalków, skręcamy w lewo na Smętówko. Mijamy następny krzyż, z tym że jeszcze przed ustawieniem - inna jest jego forma.

Następne kuropatwy są wypuszczane na polu kukurydzy Kolaski i Wojtasia. Są to rolnicy, którym nie obce jest łowiectwo i rozwój zwierzyny, pomimo tego, że nie polują. Ostanie kuropatwy wypuszczamy na polu z burakami naprzeciw siedliska Mazura. W tym czasie Zyga wciela się w rolę fotografa i stwierdzamy, że kuropatwy w trakcie podróży zniosły dwa jajka!


Wracamy do domu piękną aleją wśród starych lip, dębów, kasztanów i jesionów. Niektóre z nich mają dość pokaźne obwody. Podczas wypuszczania kuropatw mieliśmy przypadek, że na głos kuropatw przyszedł kot, którego skutecznie przepędził Zygmunt. Było to w oddaleniu od budynków, gdzie kot nie powinien przebywać w łowisku.
Dziś dokonaliśmy introdukcji kuropatw w obwodzie nr 259 "Skórcz" i nr 298 "Frąca" - w jubileuszu 90-lecia PZŁ. W imieniu myśliwych naszego koła dziękuję koledze Zdzisławowi Kamienieckiemu za hodowlę kociewskiej kuropatwy, która nie zginie z krajobrazu Kociewia. Miło było usłyszeć, kiedy pan Ciesielski z Rynkówki mówił, że po latach spotkał kuropatwy na swym polu. Odpowiedziałem wtedy, że koło wpuściło je na jego polu i widać efekty.
Przepraszam te osoby, które nie zostały wymienione w gawędzie, gdyż nie znam imion młodych rolników, którzy gospodarują, a znałem rodziców. Chętnych zapraszam na naszą stronę koła łowieckiego "Łoś" w Skórczu, gdzie można zobaczyć zdjęcia introdukcji kuropatwy w poprzednich latach. Skórcz dnia 22.06.2013 Antoni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz