niedziela, 9 czerwca 2013

ANTONI CHYŁA. Rogatywka

Rogatywka

"Polska wojskowa czapka z daszkiem i kwadratowym denkiem" - tyle Słownik Języka Polskiego z 1981 roku PWN. W sumie to tylko nakrycie głowy.

Ja z samą rogatywką spotkałem się mając sześć lat. Pamiętam pana Władysława Nogę ze Smolnik, który nosił wojskową rogatywkę. Była ona wykonana z zielonego, sukiennego materiału...
To nakrycie głowy towarzyszyło mu podczas prac polowych i w czasie prac koniem w lesie. Nieraz spoglądałem przez okno z klasy szkoły w Smolnikach (uczęszczając do tej szkoły mieliśmy lekcje łączone, gdyż był tylko jeden nauczyciel), jak pan Władysław orał pole. Jego sylwetka z nierozłączną rogatywką, koń ciągnący pług jednoskibowy, którego rączki były wykonane z łusek pocisku i były święcące, gdyż na olwańcie (uwroć pasa pola, na którym zawraca się koniem podczas orki w zagony) pług był kładziony na bok i rączka szorowała po ziemi otrzymując małe polerowanie… Przy tym ważne było, że koń sam wiedział, jak ma chodzić - po prostu w bruździe. Te skiby były odkładane równo. Ile musiał się nachodzić rolnik za tym pługiem! Lejce w tym czasie rolnik miał przepasane przez plecy i w zależności od potrzeby ściągał lewe lub prawe. Niektórzy zakręcali za rączkę pługa. Śla (tak na Kociewiu mówiono na uprząż konia) w tym czasie była różna, to znaczy wykonana z tego, co można było dostać: kawałki węża strażackiego, skóry. Były też śle na wysokim poziomie - na niedzielę do bryczki lub wasąga (sanie), wykonane ze skóry, gdzie wszelkie sprzączki były wykonane z mosiądzu. Taki pokaz śli był widoczny podczas wesel, gdzie bryczki były jedynym środkiem przewozu uczestników wesela.

Pan Władysław zapoznał mnie w sumie z różnymi pracami w gospodarstwie. Pod jego okiem nauczyłem się kierować zaprzęgiem konnym, orać i bronować. Z tym bronowaniem to było tragicznie, gdyż początkowo brony mnie nakrywały i ja się przewracałem. Po prostu szedłem za blisko. Dobrze, że poczciwy gniady natychmiast stawał. Pan Władysław pokazał mi siodło do jazdy konnej, które było faktycznie wojskowe. Wspólnie osiodłaliśmy konia i nawet przejechałem się w tym siodle, z tym że koń pana Władysława nie reagował na moje wszelkie sposoby, aby jazda odbywała się szybko. Po prostu szedł krokiem wolnym. Być może to mnie uratowało przed upadkiem. Gniady w jednym wypadku sam biegł żwawo - gdy był puszczany na łąkę.

Wiem, że inni rolnicy mieli siodła, gdyż jak wizytował kościół we Wdzie biskup chełmiński, to witała go przed wsią Wda konna banderia, która towarzyszyła biskupowi do kościoła. Tak samo towarzyszyła kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.

Pamiętam strażaków z OSP Wda, którzy uczestnicząc w obchodach święta Bożego Ciała też mieli rogatywki i mundury z materiału sukiennego. Na pewno przy tych upałach, jakie były, trudno było wytrzymać, ale co się nie robiło dla poszanowania munduru.

Często w leśniczówce Lasek bywali na biwakach harcerze, gdzie również im towarzyszyła harcerska rogatywka.

Przypominam sobie również msze polowe w Ocyplu, przy ołtarzu na świeżym powietrzu, z udziałem harcerzy, gdzie licznie uczestniczyła miejscowa ludność, w tym ja z ojcem. Ołtarz polowy był wykonany z drzewa brzozowego - coś pięknego. Dziś w Ocyplu mamy kościół, ale na pewno żyją mieszkańcy wsi, którzy szli na tamte msze.

W okresie przedwojennym na wakacjach we Wdeckim Młynie na Windudze przebywali harcerze. Rogatywki nosili żołnierze 2 szwadronu 5 Wileńskiej Brygady AK na Kociewiu pod dowództwem ppor. Zdzisława Badochy "Żelazny", gdzie często wchodzący do posterunków MO byli brani za żołnierzy KBW i składano im meldunki (niektórzy milicjanci z tych względów mieli nieprzyjemności ze strony UB), gdyż nie wszyscy z nich mieli ryngrafy Matki Boskiej przypięte do munduru.

W naszym Skórczu rogatywkę strażacką nosił pan Ludwik Frydrych, z którym miło było gawędzić. Był to pierwszy kierowca wozu bojowego w OSP Skórcz, który ta jednostka otrzymała podczas okupacji i był wyładowany z wagonu na stacji Skórcz przez Pana Ludwika.

Sam odbywając służbę wojskową w latach 1968 - 1970 roku w 56 pułku śmigłowców Inowrocław pamiętam, jak zmienialiśmy fason czapki polowej. W sumie oryginał jej wyglądał na coś w rodzaju niemieckiej. Wkładana pleksa zmieniała fason powodując, że czapka ta stawała się rogatywką. Zwrócili na to uwagę, pamiętam, starzy oficerowie frontowi: ppłk. Lech i mjr Hańczuk - imion ich już nie pamiętam. Oglądając te nasze zmodernizowane rogatywki z uśmiechem mówili, że oni też te swoje frontowe rogatywki poprawiali wkładając patyki.

Często również z tego nakrycia korzystali i korzystają myśliwi.

I dobrze, że znów powróciła rogatywka do tych formacji, gdzie była przed wojną, jak i po wojnie.

Skórcz dnia 25.05.2013 rok Antoni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz