wtorek, 1 stycznia 2002

Od inwestycji po podatki

Inwestycję nadzoruję sam"
Na stole w gabinecie wójta gminy Bobowo Mieczysława Płaczka na granitowej podstawce stoi mosiężna tablica z napisem: "6 czerwca 1999 r. w czasie pielgrzymki w Pelplinie Ojciec Święty Jan Paweł II poświęcił kamień węgielny pod budowę gimnazjum i szkoły podstawowej w Bobowie". "Na tablicy widnieje papieski krzyż. Gimnazjum powstaje i, jak twierdzi wójt, "w tej kadencji musi zostać oddane do użytku. Jest ciężko, bowiem inwestycję realizuje się sposobem gospodarczym". To oznacza, że tylko ze środków własnych gminy. Mało tego, bardzo kosztowną inwestycją jest rozbudowa wodociągu i całkowita przebudowa stacji uzdatniania wody we wsi Bobowo. Finansowana będzie również ze środków własnych, ale tu już pomogą pieniądze z SAPARD-u. Jest też trochę spraw pomniejszych, jak oświetlenie ulicy Leśnej, bieżące naprawy i konserwacje dróg itp. sprawy.

Pytanie samo ciśnie się na usta: Jak wójt radzi sobie z takimi inwestycjami przy budżecie 3 mln zł z hakiem? - Nie można pieniędzy przejadać. Gospodarzyć trzeba naprawdę oszczędnie, oglądać przysłowiową złotówkę dwa razy, zanim się ją wyda. Innej rady nie ma — mówi Mieczysław Płaczek. — Mam ośmiu pracowników, nie mam sekretarza, inwestycję nadzoruję sam. Są trzy szkoły: w Grabowie, Wysokiej i Bobo-wie, część gimnazjalistów wożę do Jabłowa i nie mam pojazdów ani kierowców, bo jest to kłopot i zbędny koszt. Dzieci wozi PKS, SKR i przewoźnik prywatny.

A teraz z innej beczki. Jak wójtowi układa się współpraca z miejscowym księdzem proboszczem? — Dobrze, a efektem tego jest wspólne zbudowana kostnica z chłodnią, która służy społeczeństwu, a także ogrodzenie cmentarne.
Gmina Bobowo ma 2850 mieszkańców, niewielki budżet, kosztowne inwestycje i... czyste konto kredytowe.

Na podstawie Tygodnika Kociewiak 2002 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz