czwartek, 24 stycznia 2002

Starzejąca się parafia

Ponownie odwiedzamy wieś Lalkowy. Tym razem by przedstawić miejscowego proboszcza, księdza Stanisława Gołąbka. Kościołowi pod wezwaniem św. Barbary proboszczuje od 17 lat.
Rozmawiamy w pokoju. Na ścianie wisi obraz Pana Jezusa w sepii, na środku stół i cztery mocno wysłużone krzesła. W rogu kaflowy piec. Skromnie, tak jak skromny jest sam proboszcz. Najlepiej ani słowa o nim, a już bron Boże nie ma mowy o wykonaniu zdjęciu naszego rozmówcy.
Trochę historii

Lalkowy. Jak podaje śp. Józef Milewski, nazwa wsi pochodzi zapewne od kaszubskiego słowa. "lalek", tj. dwór. Jeszcze dziś w niektórych wsiach Kociewia używa się słowa "lolek" na oznaczenie dziadka, na babcię mówi się ... lolka. Ale zostawmy babcię i dziadka. W 1960 roku. Lalkowy zamieszkiwały 623 osoby, pięć lat później już tylko 425. Obecnie we wsi mieszka 270 osób.

- Kościół parafialny jest jednym z najpiękniejszych zabytków (I klasy) gotyku nadwiślańskiego (inaczej pomorskiego) - mówi ks. Gołąbek (nota bene historia to wielka pasja proboszcza). - Kościół zbudowany jest w stylu bardziej masywnym od zachodniego gotyku pomorskiego. Mury pochodzą z II połowy XVI wieku, dach i strop są nowe (to z powodu wielkiego pożaru, jaki nawiedził kościół w 1862 roku).

Zdecydowana większość cennych zabytków należących do kościoła pw. Świętej Barbary w Lalkowach znajduje się w muzeum w Pelplinie.

Ksiądz Stanisław

Księdzem jest 34. rok. W liceum państwowym, w podręcznikach wszystko było antykościelne, a prawda zupełnie inna. Widziałem, czułem że kościół nie jest wrogiem, a wręcz przeciwnie - służy ludziom. To był jeden z powodów, dla których wybrałem duszpasterstwo. Że pomimo nacisków ze strony szkolnictwa, właśnie w kościele tkwi słuszność, a nie w agitacji komunistycznej i poglądzie marksistowskim.
W wyborze życiowej drogi pomógł także katecheta z liceum w Kartuzach ks. Konrad Lubiński, który po lekcjach religii potrafił cierpliwie odpowiadać na wszystkie dręczące pytania.

Okazało się, że nie każda wiedza szkolna podawana jest zgodnie z faktami. Wiele pomogli mi także gorliwi profesorowie, systematycznie uczęszczający do kościoła. Swoją podstawą pozytywnie wpłynęli na nas, uczniów.
Jak twierdzi ksiądz Gołąbek, z kartuskiego liceum jest najwięcej powołań. Szkoła miała jednak swoje wady.

- Zwalczano gwarę kaszubską. Dobrze pamiętam, jak nieraz dostałem od kierownika trzcinką na rękę. Nie lubił słuchać gwary kaszubskiej. Tak było wszędzie, nie tylko w mojej szkole. Obecnie wolno już posługiwać się gwarą, ale tego, co zniszczono, tak łatwo się nie odbuduje. Tu, na Kociewiu, prawdziwą gwarę kociewską słyszy się tylko od starszych ludzi. Poza szkolnymi występami szkolnymi gwara kociewska to zabytek, coś co było, a nie żywa mowa.

Rodzinną miejscowością Stanisława Gołąbka jest Dzierżążno. Nigdy jednak biskup nie pozwala na prowadzenie misji w "swojej" wsi czy mieście. Jako wikariusz najdłużej służył w Nowym Mieście Lubawskim (10 lat), 3 lata w Serocku i rok w Gdyni. Dawniej marzył, by biskup posłał go w rodzinne strony. Dziś już o tym nie marzy.

O Lalkowach

Kiedy biskup wysłał mnie do tej miejscowości, nawet nie wiedziałem, gdzie te Lalkowy leżą. Pierwsze wrażenie? Widziałem PGR-y, bardzo ładny kościół. Wioska wydawała się na uboczu, ale spokojna.
Z roku na rok zmniejsza się liczba mieszkańców wsi. Najwięcej wyprowadziło się z Lalkpwych, kiedy wybudowano bloki w Kopytkowie.

Młodzi wyprowadzili się do Kopytkowa - wspomina ksiądz Stanisław. - Mieszkańcy Lalkowych wykruszają się i wykruszać będą. Po likwidacji PGR-ów zwolniono mnóstwo ludzi. Na miejscu nie ma zakładów pracy, dlatego tu, w Lalkowach, nie ma perspektyw dla młodych ludzi. Młodzi szukają miejsca do zamieszkania z lepszą komunikacją. Do Lalkowych przyjeżdża jedynie autobus PKS, pociągi, chociaż 300 metrów od plebanii leżą tory kolejowe, nie zatrzymują się w Lalkowach. Z Twardej Góry do Smętowa jest 8 kilometrów. Nietety, pomimo naszych prób nie udało się stworzyć w Lalkowach przystanku PKP. 10 lat temu zarząd kolei stwierdził, że hamowanie i przyśpieszanie na tak krótkim odcinku nie przyniosłoby żadnych korzyści materialnych, a wręcz odwrotnie - przyniosłoby straty. A szkoda. Ludziom łatwiej byłoby dojeżdżać do pracy, a młodzieży do szkół.

Ksiądz Stanisław Gołąbek żałuje, że PGR-y tak szybko upadły. - Wiadomo, że były nierentowne, ale gdyby ten proces przebiegał wolniej, ludzie zdążyliby przestawić się na inną pracę. Niektórzy mieszkańcy Lalkowych mają mało własnej inicjatywy, bo tak zostali nauczeni. W Lalkowach mieszkają głównie rolnicy. Wydaje mi się, że musi upłynąć czas. Zauważam, że zaczynają inaczej myśleć - dbają o własne, wykupione już mieszkania. Kilka osób znalazło pracę w Gdańsku, Gdyni. Już jest lepiej.

Parafia Lalkowy

Do parafii należą Lalkowy, Frąca, Cisowy (6 domków), Lisówko, Bukowiny, Rynkówka. Udzierz (mieszkańcy Udzierzy mają 12 km do kościoła) i część Smętówka. Mieszkańcy domków leżących od pałacu w Lalkowach do Smętowa należą już do parafii Smętowo (trzy razy większej). W niedzielę w kościele pw. św. Barbary w Lalkowach odprawiana jest jedna msza święta. Druga odprawiana jest w sali remizy w Bukowinach, miejscowości oddalonej o 10 km Lalkowych. Z parafialnej statystyki wynika, że rocznie ksiądz Stanisław Gołąbek udziela około 8 ślubów, 20 chrztów i odprawia 20 pogrzebów. Zdaniem księdza proboszcza, parafia starzeje się. Do parafii należy 1000 wiernych, a każdego roku do komunii świętej przystępuje zaledwie 10-19 dzieci.

- Część z 1000 wiernych to osoby niepraktykujące, ale tak przecież jest wszędzie. Nasza parafia to jednolita ludność, głęboko zakorzeniona, wierna tradycji i dawnym zwyczajom. W naszej parafii nie ma sekt ani Świadkó Jehowych. Za to jest wspaniała, wzajemna pomoc. W Lalkowach jest lepiej niż w innych miejscowościach, gdyż większość dzisiejszych mieszkańców to potomkowie ludzi mieszkających tu od dawna. Napływowych jest o wiele mniej.

W drugiej połowie sierpnia zaczął się remont dachu kościoła. Z rynnami również trzeba było coś zrobić, bo przerdzewiały. Ksiądz proboszcz Stanisław Gołąbek chciałyby także zabezpieczyć kościół przed kradzieżą. 3 lata temu podczas włamania wyniesiono tabernakulum. Złodzieje powyginali drzwiczki. Na szczęście nie umieli otworzyć bezcennego tabernakulum i pozostawili je.
- Może nie mieli samochodu albo czegoś do podwożenia? - zastanawia się ksiądz proboszcz.
.
Proboszcz nie zatrudnia organisty, bo go na to po prostu nie stać. - Wszystkie kolekty z miesiąca na miesiąc nie wystarczyłyby na opłacanie jego pensji. Kiedy tylko może, gra w kościele organista - amator Tomasz Malkowski, pracujący na kolei.
Chór? Ludzie sami ładnie śpiewają. Na ekranie mają wyświetlany tekst. Czasem zaśpiewa szkolny chórek, prowadzony przez żonę dyrektora szkoły Janinę Ciesielską. Cieszę się, bo nauczyciele są życzliwi, starają się o wychowanie dzieci. Dyrektor Ciesielski bardzo dba o szkołę. - Mam całkowite uznanie dla niego i reszty nauczycieli.
Dorota Jaskulska

Na podstawie GK z 21.08,1998 r. Nr 34

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz