poniedziałek, 4 listopada 2013

Zofia z dynastii Rurykowiczów. Najstarsze korzenie na Kociewiu, najstarsze zdjęcia!

Najstarsze korzenie na Kociewiu! Najstarsze zdjęcia na Kociewiu! Najbardziej utytułowana pani!

Jakiś czas temu otrzymałam z Warszawy pokaźnych rozmiarów list opatrzony herbem i pieczęcią rodową. List ten zawierał zaproszenie i wielkie drzewo genealogiczne. Oto początkowy fragment zaproszenia:







Gniewomir Rokosz - Kuczyński
Prezes Europejskiego Centrum Młodzieży i Rozwoju Demokracji Lokalnej
Kawaler Orderów i Bractw Kurkowych
wraz z małżonką Beatą
mają honor i przyjemność prosić nas
na uroczysty Wieczór Kolędowy
Krewnych, Powinowatych, Koligatów i Przyjaciół
Potomków
świętej pamięci
Pauliny z książąt Wareg - Massalskich +13.3.1893
i dra Stefana Kuczyńskich +29.6.1893
(...)

O istnieniu rodziny Kuczyńskich wiedziałam. Wiedziałam też, że moja pra, pra, prababcia była z książęcego rodu. Na tym jednak moja wiedza się kończyła. Tym bardziej, że w czasach realnego socjalizmu specjalnie nikt nie przykładał do takich spraw wagi, a nawet je ukrywał. Teraz zaczęłam studiować przysłane drzewo genealogiczne i... Poprowadziło mnie ono aż do XIII wieku, a nawet jeszcze głębiej w czas! Śmiem twierdzić, że mam najstarsze, udokumentowane korzenie w Starogardzie. Ba, pochodzę ze znakomitego rodu...
Jedna gałąź drzewa genealogicznego zaprowadziła mnie do... Ruryka, który przybył na Ruś z Waregami (ludy skandynawskie). Co ciekawe, mój najstarszy brat ożenił się z Dunką i mieszka obecnie w Danii. A więc jakby powrócił do korzeni. To zapewne Rurykowi zawdzięczamy rudo-kasztanowe włosy.

Wczytywałam się dalej w to ogromne drzewo. Na początku, czyli na znacznej głębokości drzewa (VIII - XI w.), jest wielu kniaziów, książąt, są nawet carowie i królowie. Zupełnie jak w bajce! Jest między innymi Kazimierz Odnowiciel, Bolesław Śmiały, Władysław Herman. Wszyscy pochodzą od Rurykowicza.

Nazwisko Kuczyński herbu Ślepowron wywodzi się od miejscowości Kuczyno Wielkie (okolice Drohiczyna), którego moi przodkowie byli właścicielami. W 1419 roku ufundowali tam kościół. Od XV wieku mój ród podzielił się na dwie linie: Kasztelańską i Chorążowską. Znalazłam siebie w ciągu linii Kasztelańskiej. Jego protoplastą był Wktoryn Kuczyński, kasztelan podolski zwany "Królem Podlasia". Wiktoryn, herbu Ślepowron (Korwin) - 1668 - 1737, ufundował między innymi kościół i klasztor SS Benedyktynek w Drohiczynie oraz kościół i klasztor Dominikanów w Krześlinie. W 1712 roku kupił Korczew i tam zbudował pałac. (Obecnie, od 1989 r., znalazł się ponownie w rękach rodziny z rodu Kuczyńskich, która stara się doprowadzić go po latach wojen i pegeerowskiej dewastacji do dawnej świetności.)

Wędrowałam tym pniem drzewa aż do 1863 roku, kiedy to Stefan Kuczyński ożenił się z Pauliną z książąt Massalskich. O nich jest mowa w cytowanym wyżej zaproszeniu. Po nich mam też najstarsza pamiątkę zdjęciową, a mianowicie fotografię przedstawiającą rodziców księżnej Pauliny Massalskiej wykonaną w 1859 roku. Wątpię, by ktoś w powiecie starogardzkim miał tak stare zdjęcie. Przedstawia ono moich pra, pra, pradziadków - księcia Tomasza i Katarzynę Massalskich.
Zapiski skreślone na stronach drzewa genealogicznego informują, że książę Massalski należał do Filaretów, był autorem licznych prac naukowych i literackich. Oboje z żoną zmarli jako emigranci w Belgii.

Mój rodowód książęcy kończy się na rodzinie Kuczyńskich. Tym niemniej cała moja rodzina w następnych pokoleniach pochodzi ze szlacheckich rodów.
Mój pra, pradziadek był doktorem medycyny i autorem książki "Terapia popularna homeopatyczna". Kuczyńscy - Stefan i Paulina - mieszkali i zmarli w Warszawie. Ich córka, a moja prababcia, Jadwiga Kuczyńska, wyszła za mąż za Leona Plejewskiego herbu Lubicz.

Leon Plejewski, najmłodszy syn Franciszka Antoniego, po konfiskacie majątku i aresztowaniu ojca - powstańca został wraz z bratem oddany do rosyjskiego korpusu kadetów. Był saperem, oficerem wojsk inżynieryjnych i choć posiadał wysokie kwalifikacje, awansował słabo, z uwagi na polską narodowość.
Zmarł nagle na wylew w 1905 roku w Moskwie. Pośmiertnie został mianowany generałem. Leon Plejewski osierocił 7 córek i jednego syna. Najstarszą z nich była moja babcia Marysia.

Babcia Marysia wyszła za mąż w 1917 roku za Stanisława Osiecimskiego, szlachcica, właściciela ziemskiego. Byli wspaniałym, kochającym się małżeństwem, ale ich życia nie usłano różami. Rewolucja rosyjska i I wojna światowa spowodowały utratę bardzo nowoczesnego jak na owe czasy, ale niestety położonego w głębi Rosji majątku. Dziadek Osiecimski z wykształcenia (ukończył Akademie Rolniczą w Moskwie) i z zamiłowania rolnik nie dał jednak za wygraną. Po wojnie zaciągnął kredyt i kupił majątek w Niestaniszkach (wtedy na Wileńszczyźnie, obecnie tereny Białorusi). Gospodarstwo rozwijało się wspaniale. Przyszła następna wojna, zakończona jałtańską zdradą sojuszników, i marzenia dziadka legły w gruzach.
Maria i Stanisław Osiecimscy mieli jedyną córkę - Zosię, moją mamę. Mama zawsze podkreślała, że urodziła się już w niepodległej Polsce. Było to 19 listopada 1918 roku w Wilnie. Tam spędziła najpiękniejsze lata dzieciństwa i młodości. Wspominała to miasto z wielką miłością i łezką w oku.

Rodziny Osiecimskich i Sumczyskich znały się od czasów, kiedy dziadek Stanisław zakupił majątek w Niestaniszkach. Tam też poznali się moi rodzice. Znali się od dziecka, gdyż cała rodzina Sumczyńskich przyjeżdżała na wakacje do wujka Młodzianowskiego, który był leśniczym i miał piękny duży dom. Siedem lat starszy od Zosi Jurek Sumczyński przyjeżdżając na kolejne z rzędu wakacje, w 1936 roku został nagle porażony strzałą Amora, na amen zakochał się w pannie Osiecimskiej. Zaręczyli się przed wybuchem wojny.
Moi dziadkowie Helena i Aleksander Sumczyńscy ciągle zmieniali miejsce zamieszkania. Losy wojenne i praca dziadka Sumczyńskiego, porucznika Armii Rosyjskiej, a po uzyskaniu niepodległości - oficera Wojska Polskiego, kazały im zmieniać miejsca pobytu. Mieszkali kolejno w Słonimie, Niemieszajewie, Kijowie, Bieresławiu, Warszawie, Bronowicach pod Krakowem, Włodawie, Siedlcach, Skierniewicach, Kielcach i Milanówku pod Warszawą.

Sielankę okresu dwudziestolecia międzywojennego przerwał nagle wybuch wojny. Moich dziadków Osiecimskich oraz ich córkę jedynaczkę, każdego z osobna, okrutne losy wojny rozdzieliły na kilka lat. Babcię Marysię Sowieci wywieźli do Kazachstanu. Dziadek przeżywał ciężkie czasy w Wilnie. Później udało mu się dostać jakoś do Niestaniszek.
Moją mamę natomiast wojna zaskoczyła w Milanówku, gdzie była w odwiedzinach u swojego narzeczonego i przyszłych teściów. Zosi Osiecimskiej nie udało się już nigdy wrócić w rodzinne strony.
Mój ojciec, podchorąży, brał udział w wojnie obronnej 1939 roku.17 września wkroczyły wojska radzieckie i mój ojciec znalazł się pod ich okupacją. Znając przebiegłość Sowietów i nie wierząc w ich niby dobre intencje, umknął im z transportu, prawdopodobnie unikając w ten sposób Katynia.
Rodzice moi pobrali się w 1940 roku w Milanówku. Ślub był skromny. Mama nie miała nawet białej sukienki - jedynie jakąś w kwiatki.
Podczas okupacji oboje działali w AK. Ojciec, inżynier chemik, pracował w fabryce jedwabiu (produkowano tam spadochrony dla wojska niemieckiego). W zakładzie tym w tajemnicy mój ojciec wytwarzał piorunian rtęci - składnik materiału wybuchowego, który później mama woziła do Warszawy w umówione miejsce.

Jeszcze przed wojną mój ojciec był asystentem w Instytucie Chemii na Uniwersytecie Warszawskim. W 1945 roku, po zakończeniu wojny, został wydelegowany przez władze uniwersytetu do tworzenia katedry chemii na Politechnice Gdańskiej.
W Gdańsku los zetknął go z Zygmuntem Gmajem, przyjacielem z okresu studiów. Przed wojną razem marzyli o własnej fabryczce farmaceutycznej. Zamiast na Politechnikę ojciec trafił więc do Starogardu, gdzie razem ze swoim przyjacielem budowali Polfę (obecna Polphfarma). Budowali ją dla Ludowej Polski, bo innej wtedy nie było. Z przekonania byli socjalistami (podobnie jak marszałek Piłsudski i większość polskiej przedwojennej inteligencji). Sowieckiego brzemienia nigdy nie akceptowali. Przyjęli postawę pozytywistyczną - chcieli rzetelnie i uczciwie pracować. Ojciec mój, Jerzy Sumczyński, przez 22 lata (od 1954 do 1976 roku) był dyrektorem Polfy. Stracił sporo zdrowia i nerwów użerając się z sekretarzem partii, który ciągle patrzył mu na ręce.
Ojciec autentycznie żył tym, co się działo w zakładzie. Będąc już na emeryturze pracował nadal w izbie pamięci, gdzie pisał kronikę i dzieje Polfy.

W Starogardzie moi rodzice mieszkali w kilku miejscach. Wpierw w domu przy ulicy Kościuszki, później na terenie Polfy, na końcu w domu przy ulicy Kopernika, gdzie teraz mieszkam ja.
Jestem ósmym i najmłodszym dzieckiem Jerzego i Zofii Sumczynskich. Okrutne i dziwne dzieje sprawiły, że mieszkam tu, w Starogardzie. Losy i dzieje naszego narodu sprawiły, że nie mieszkam w pałacu ani też w majątku ziemskim, gdzie pewnie czułabym się najlepiej, bo podobnie jak mój dziadek Stanisław Osiecimski kocham wieś.
Z ufnością wpatrują się we mnie duże, zielone oczy mojego kota Ramzesa. Maluję jego portret i myślę: teraz tu jest mój dom, moje miejsce, moja ojczyzna - tu w Starogardzie, tu gdzie na cmentarzu spoczywają kości dziadków i rodziców, i wreszcie tu, gdzie w mieszkaniu przy ulicy Kopernika patrzą na mnie te zielone oczy, a na ścianach wiszą fotografie tylu przodków.
Zwierzenia Zofii Sumczyńskiej zantowała Kamila Sowińska.
Zdjęcia - repr. Kamila Sowińska




Anna Sumczyńska - moja prababcia



Antoni Młodzianowski - ojciec babci Heli Sumczyńskiej




Babcia Marysia Plejewska z siostrami (pierwsza od prawej). 1901 r.




Babcia Helena Młodzianowska (potem Sumczyńska) z bratem i ojcem chrzestnym.



Dziadkowie Helena z domu Młodzianowska i Aleksander Sumczyńscy 1910 r.



Fulgenty Sumczyński - mój pradziadek




Jerzy Sumczyński - mój ojciec.




Moi dziadkowie Maria z domu Plejewska i Stanisław Osiecimski




Moi rodzice Zofia z domu Osiecimska i Jerzy Sumczyński. 1940 r.




Moje rodzeństwo. od lewej: Roman, ja, Piotr, Ryszard, Aldona, Helena, Marysia. 1982 r.



Pra pra pradzadkowie książę Tomasz Massalski z żoną Katarzyną. 1859 r.




Rodzna Plejewskich. 1899 r.


Materiał ten ukazał się w "Kociewiaku" - reportażowym dodatku piątkowego wydania "Dziennika Bałtyckiego".
4.02.2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz