czwartek, 20 marca 2008

Kobieta z Osiecznej na bezludnej wyspie

A teraz o czym marzy
na bezludnej wyspie kobieta z Osiecznej. Autorką tekstu jest Estera Wawszczyk... Początek jak że banalny...








Kobieta (w fartuchu, chustce na głowie, w ręku miotełka do kurzu oraz inne przedmioty) krząta się po pomieszczeniu i mówi:
- Mam już dość! Tyle pracy! Pranie, prasowanie, sprzątanie, gotowanie, pielenie w ogrodzie! A to nie wszystko - jeszcze pomoc dzieciom w odrabianiu lekcji, wywiadówki i zebrania! A nikt mi nie pomaga, ba, nawet nie zaproponuje pomocy!
Głos mężczyzny zza parawanu:
- Żono, wróciłem. Czy obiad gotowy?
- Jeszcze nie! Miałam tyle...
- To ja sobie odpocznę. Taki jestem skonany. Może herbatki bym dostał?
Kobieta zirytowana mówi do siebie:
- Herbatki, herbatki! Mnie nikt nie zaproponuje odpoczynku! Jak ja bym chciała odpocząć, napić się herbatki. Chciałabym się znaleźć na bezludnej wyspie!!!



Wolno, dobitnie siada na krześle.
Zza parawanu dobiega donośny dźwięk tamburyna, bębenka; odsłonięty zostaje leżak, parasol ogrodowy - mniejszy, na leżaku kobieta w kolorowej, letniej spódnicy, na szyi wianek z kwiatów, we włosach też kwiaty lub słomkowy kapelusz; w ręku szklaneczka z napojem i słomką, muzyka hawajska lub podobna.
- Ach, jak cudownie! Słońce, plaża, koktajl - i nic nie muszę robić, zupełnie nic, cudownie! Piętaszku! Piętaszku!
Wchodzi osoba w czarnych getrach i golfie. Twarz wysmarowana na czarno, spódniczka z kolorowej krepy - pociętej, na szyi takie same trzepki.
- Pani mnie wołać?
- Tak Piętaszku, napój mi się skończył.
- Piętaszek zaraz przynieść.
- Dobrze, tylko się pospiesz!
Kobieta przeciąga się na leżaku i mówi:
- Ach, jestem stworzona do takiego życia...





Ktoś przechodzi przez scenę z kartą z napisem: "Minęły 3 dni..."
- Piętaszku, Piętaszku!
- Przynieść koktajl?
Piętaszek wszedł z tacą i szklaneczką.
- Nie, mam już dość tych egzotycznych drinków.
- To co przynieść?
- Nic! Powiedz mi lepiej, co robiłeś Piętaszku?
- Piętaszek rozpalać ogień, polować na kozy, szykować obiad, naprawiać
dach w szałasie, doić kozy i...
- Pietaszku, a może dla mnie znalazłaby się jakaś praca?
- Nie. Pani musieć odpoczywać!
- Och Piętaszku, ale to takie nudne! Ile można odpoczywać. Przecież
nie jestem zmęczona! Piętaszku...
Ktoś znowu przechodzi z napisem: "Minął miesiąc".
Na leżaku leży Pietaszek, a kobieta w tej samej kolorowej spódnicy i
kapeluszu słomkowym; z tacą i szklaneczką stoi przy leżaku.
- Piętaszku, jeszcze jeden napój?
- Nie, dziękować. Obiad kiedy być?
- Och, za godzinę. Niedawno przecież wróciłeś z polowania, pieczeń nie
jest jeszcze gotowa.
- No to co tu robić? Dobra, podaj jeszcze jeden drink.
- Już podaję, Piętaszku.
- A co będziemy robić po obiedzie?
- Ja naprawię dach w szałasie, a potem będziemy razem podziwiać zachód słońca.....
Głos tamburyna, bębenka, kobieta z pierwszej scenki w fartuchu i chustce na głowie siedzi uśpiona na krześle, głos mężczyzny - jej męża:
- Co ci jest kochanie?
- Gdzie ja jestem? Na wyspie?
- Na jakiej wyspie? Jesteś w kuchni i śpisz, a obiad gdzie? Musisz wcześniej chodzić spać, aby podołać wszystkim obowiązkom!
- A może lepiej byś mi pomógł, Piętaszku?!!!

FOTOREPORŻ Z IMPREZY...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz