"Dni Smętowa" odbywały się 1 i 3 maja. Program był bardzo oryginalny. Byliśmy w Smętowie w czwartek. Stosunkowo kiepska frekwencja wiązała się z... ulewą. Na "wejściowym" zdjęciu widzimy troje "sprawców" imprezy - pracowników GOKSiR-u i UG. To oni w czwartek załatwili pokaz m.in. capoeiry, występ bębniarzy oraz - w ramach imprez towarzyszących - wzloty balonem.
Więc to oni... Mają swoje kontakty z nieznanymi na Kociewiu zespołami, grupami sportowymi itp. Zwłaszcza Karol Nowakowski. To dzięki nim w programie wyczytaliśmy zupełnie coś nowego, a nie festynową sztampę. Robię im zdjęcie tuż przed imprezą. Trochę się dziwią, że jeszcze jest tak mało ludzi. Może nie zauważyli chmur, jakie mają za plecami.
Hmmm... Pokaz capoeiry. Co to jest? No właśnie to. Po tym pokazie... chętnie chciałbym to oglądać częściej. Rytm i... taniec czy walka? Pewnie z Brazylii. Ależ jestem laik. Muszę sprawdzić w internecie.
- Ależ są wygimnastykowani - wzdycha ktoś w tłumie.
To zdecydowanie ciekawsze niż karate. Miękkie ruchy, jakby ostrożne podchody, bez żadnego kontaktu - jednak raczej taniec. I ciągle ten południowoamerykański rytm.
.
Nic dziwnego, że takie zainteresowanie. Tu koniecznie trzeba zrobić zdjęcia.
Każdy festyn w Polsce zależy od pogody, a ta jest w kratkę. W Smętowie sporo imprez poległo przez deszcz. I tym razem... nie zawiódł. Co tam zresztą deszcz - to była ulewa w dodatku z piorunami. Na sprzedawcy cukrowej waty Arturze Czapli nie robiło to wielkiego wrażenia. Deszcz nie deszcz - wata zawsze schodzi. Z Arturem spotykamy się często na szlaku imprez. W sobotę spotkamy się na Dniu Konia w Hucie Kalnej.
Leje jak z cebra. Ale od czego są stoiska pod parasolami.
Teraz bębniarze. Wielu ich - cały oddział. Urządzili słuchaczom wspaniałą podróż po świecie. Byliśmy wszędzie, gdzie grają na bębnach, a nawet na zwykłych skrzynkach po towarach w porcie na przykład na Jamajce..
Do tego jakieś porcelanowe (?) instrumenty wydające dźwięki, jakie wydają tropikalne ptaki. Przez chwilę można było się poczuć jak w wiosce południowoamerykańskiej leżącej w głębokiej dżungli.
Lider i szef zespołu gra... no właśnie, na czym? Czy to ważne? Najważniejsze, że jest rytmicznie, dziwnie, tajemniczo...
Szkoda, że pod baldachimem sceny chroniącej przed deszczem było tak mało miejsca.
Niektórym jednak deszcz w odbiorze tej rytmicznej muzyki wyraźnie nie przeszkadzał. Te dwie dziewczyny wytrzymały pod parasolkami cały koncert, jedna rytmicznie się kołysząc.
Lider zespołu gra na dziwnej rurze. To chyba najstarszy instrument muzyczny świata.
Przerwa między koncertami... Na scenie najlepsze zespoły turnieju siatkówki plażowej.... To jeszcze nie koniec tej fotorelacji. Myślicie, że zapomniałem o szeroko zapowiadanym w Smętowie balonie? Zaraz będzie... Patrz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz