niedziela, 6 lutego 2011

W tej szkole wszystko mówi o historii

Ile w powiecie starogardzkim może być jeszcze takich starych szkół jak w Mirotkach? Liczymy - Pogódki (gmina Skarszewy), Ocypel (gmina Lubichowo) i... chyba już nie ma. Siedzimy w pokoju pani dyrektor szkoły Grażyny Kościelnej. Uczennice Magda i Klaudia pomagają zbierać materiał. Potem oprowadzają mnie po korytarzach i pomieszczeniach, pokazując, co ich zdaniem jest tu najciekawszego. I tak powstaje pierwszy szkic do reportażu o tej niezwykłej placówce. Dziewczyny trzymają w dłoniach szkolne pisemko. O dziwo nie było jeszcze w nim wywiadu z panią Grażyną.

Magda i Klaudia












- Od jakiego czasu jest Pani związana z ta szkołą?

- Związana jestem od 1971 roku. Chodziłam tu jako uczennica od V do VIII klasy, tak więc jestem absolwentką tej szkoły. Ukończyłam ją w 1975 roku i po 10 latach wróciłam tu jako nauczyciel.

- Czy dobrze wspomina Pani nauczycieli?

- Tak, mam dobre wspomnienia związane z nauczycielami. Ale bardzo lubiłam, kiedy uczył mnie pan dyrektor Łącki. Uczył plastyki oraz techniki, ale i również innych przedmiotów.

- Czy już wtedy marzyła pani, ze zostanie nauczycielką?

- Nie, absolutnie nie myślałam jeszcze o nauczaniu. Ale jako uczennica pomagałam młodszym kuzynom poprawnie czytać i pisać.

- Ale na pewno przyszedł jakimś moment w pani życiu, że zaczęła Pani o tym myśleć. Kiedy to było?

- Gdy uczyłam się w VIII klasie, do naszej szkoły przyszła nauczycielka języka polskiego pani Barbara Wyka. Powiedziała mi krótko: "Ty nie pójdziesz do technikum w Skórczu, tylko do Starogardu, do ogólniaka". Bałam się, bo nikt do tej szkoły z okolic Skórcza się tam nie wybierał. Uczniowie szli po podstawówce uczyć się do technikum w Skórczu. Bałam się, ale poszłam do Starogardu i ukończyłam ten ogólniak.

- A po ogólniaku?

- Uczyłam się w Studium Wychowania Przedszkolnego w Gdyni. Ukończyłam je w 1981 roku. W tamtym czasie brakowało nauczycieli. Z powodów kadrowych nieraz zamykano szkoły. Pojechałam z koleżanką ze Skórcza do Bronowa na Żuławach (wieś przy ujściu Wisły do Zatoki Gdańskiej). Była tam jeszcze jedna nauczycielka. Dzięki temu, że było nas trzy, można było otworzyć szkołę. Pracowało nam się tam jak w bajce. Mieszkańcy wsi byli tak szczęśliwi, że mają szkołę, że zapraszali do siebie na obiady. Nieraz wracaliśmy też do szkoły, gdzie, gdzie mieszkałyśmy, z jakim prezentem - gęsią albo czymś innym do jedzenia... Pracowałam tam rok.


- Było tak pięknie, więc dlaczego Pani tak prędko zrezygnowała?
- Wyszłam za mąż i wróciłam do Skórcza. Pracowałam w Grabowie i Brzeźnie Wielkim. Po wybudowaniu domu w Skórczu pan inspektor Stanisław Borowicz powiedział, że, będę pracowała w Mirotkach. I tak oto wróciłam...

Cdn.

Tadeusz Majewski


Magda i Klaudia pokazują szkolne gazetki.


W tej szkole nie ma pustych miejsc - kątów, ścian, zakamarków. Wszędzie widać świadectwa historii - tej odległej i tej najnowszej. Na przykład w gabinecie pani dyrektor wiszą między innymi olejne obrazy z wernisaży, jakie odbywają się latem w szkole.

Idziesz po schodach i... rzeźba Chrystusa.

Ulubione miejsce Klaudii - sala, gdzie na co dzień je się posiłki, często jednak odbywają się tu imprezy i przedstawienia. za kotara malownicza scenografia - chata, jakie budowało się w naszym regionie 200 - 100 lat temu.

A to ulubione miejsce Magdy - kanapa przed drzwiami gabinetu pani dyrektor.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz