niedziela, 27 lutego 2011

Zimowy rowerzysta z Rywałdu i rap o miłości

Nie wiedziałem, że w Rywałdzie jest gimnazjum.

- Jest i to najliczniejsze w gminie Starogard Gdański - zaskakuje mnie dyrektor.

Zajęcia przebiegają według scenariusza, jaki opracowałem dla klas gimnazjalnych. Tak się językowo niezręcznie składa, że muszę, w trakcie gdy informuję, o czym będzie mowa, powtarzać słowa: Zapiszcie temat: "Wszystko jest tematem". - To znaczy "może być tematem" - dodaję po chwili. "Inaczej "Matrix"". Powtarza się "temat".










Potem pogadanka - o, znowu to słowo - na temat reporterski, reportażu, oczekiwanie na podpowiedź, o czym tu można napisać. Odwracając: co takiego ciekawego jest w Rywałdzie, Brzeźnie Wielkim, Klonówce i Zdunach (te miejscowości obejmuje szkoła), że może stać się tematem.

Właściwie wychodzi, że nic. Pada kilka enigmatycznych propozycji, w dodatku hasłowo. Na przykład "budowa sali sportowej w Rywałdzie".

- OK, ale to temat zbyt ogólnikowy, bo czy już wiadomo, kiedy ruszy?

- Nie.

- No więc nie ma tematu.

Podobnie jak wszędzie, tu też spustoszenie - 8 - 9 godzin adrenaliny w świecie wirtualnym, więc co może być ciekawego w świecie, który nas bezpośrednio otacza, tak przecież zwykłym, banalnym. No i na dodatek, gdy za oknem zima - szaro-buro, biało, smętnie.

Po każdym wykładzie robię oczywiście zdjęcie i składam, ale to już tutaj, w internecie - Wielkie dzięki Pani Polonistce i Dyrekcji.



***

Mniej więcej po tygodniu zaskoczenie. E-mail. Ktoś pisze, że się zdecydował przysłać mi dwa utwory, wiersze. Otwieram pliki, czytam. Po chwili odpisuję, że drugi wiersz to nie poezja, a pierwszy zdecydowanie ma cechy rapu. Wysyłam odpowiedź i zapraszam chłopaka na zajęcia stałe w Ognisku Pracy Pozaszkolnej w Starogardzie na wtorek od 15.30. Oczywiście pod warunkiem, że pasuje połączenie PKS - z Rywałdu i z powrotem. Nie mam złudzeń, że chłopak przyjedzie, tym bardziej, że pogodynka zapowiada ciąg dalszy mrozów.

***

We wtorek z grupką stałą analizujemy najnowsze teksty, dyskutujemy, projektujemy tematy. Wtem otwierają się drzwi i wchodzi... Jednak przyjechał. Jest wysoki - 185 i rośnie, ma czarne włosy i czarne, żywe oczy.

- Jesteś. Rozumiem, że masz dobre połączenie z Rywałdem.

Chłopak kiwa głową. Chwilę musi poczekać, napisać o sobie telegram. "Nazywam się - kropka - urodziłem się - kropka - mieszkam - kropka - chodzę do szkoły, klasy - kropka - interesuję się - kropka - chcę zostać - kropka - itd. Taki szablon. Po napisaniu telegramu będzie autoprezentacja i po niej konferencja prasowa.

Niespodziewanie do pomieszczenia wpada sprzątaczka.

- Kto postawił rower?! - pyta zawodowo rozsierdzona, co oznacza, że nie należy tego jej zdenerwowania brać serio. - Proszę go przestawić!


Spoglądamy na siebie nawzajem skonsternowani. Agatka dojeżdża z Kolincza autobusem, Iwona z Lubichowa też, pozostali, którzy dziś przyszli, są ze Starogardu. Znad kartki z telegramem podnosi się chłopak i spokojnie idzie w stronę drzwi. Więc to on - przyjechał na rowerze!

Po chwili wraca. Kompletnie zaskoczeni zasypujemy go pytaniami.

- Mieszkam w Zdunach, a nie w Rywałdzie - odpowiada. - Przyjechałem na rowerze, bo lubię jeździć... Mróz? Nie robi wrażenia. Czy niebezpiecznie jechać berlinką? Nie boję się. Urazy? Miałem ich już kilka (tu w głosie lekceważenie). Najczęściej przydarzają się, gdy gram w piłkę.

I wreszcie telegram, autoprezentacja. Ten rower spowodował, że chłopak jak mało kto z nowych na naszym "krześle przesłuchań" budzi zainteresowanie.

Czyta krótko o sobie. I znowu pytania, i odpowiedzi.

Prawie nie ogląda telewizji, nie siedzi w internecie. Jeździ rowerem, uprawia różne sporty, ma różne zainteresowania i... pisze (tu daję trzy kropki, bo w tym wieku, jeżeli w ogóle dziś ktoś pisze, to na ogół dziewczyny)

- Czy możesz nam przeczytać jakiś swój utwór?

- Przywiozłem jeden.

Po chwili chłopak wykonuje ten pierwszy tekst, jaki mi nadesłał. Wykonuje, bo nie jest to recytacja ani śpiew. Pani J. w trakcie tego wykonania rytmicznie się kołysze. Wszyscy są zaskoczeni. Ewidentnie tekst to rap, a chłopak - ewidentnie rapuje, choć o tym nie wie. Rap o miłości, monotonnie rytmiczny, na jednej fali, w jednym jakby ciągu, na jednym poziomie głosu. I te absurdalne zbitki słów, żeby się jak najczęściej rymowało. Wszyscy słuchają jak zaczarowani. I koniec. Po chwili ciszy komentarze. To rap, rap, rap.

- Niezłe - mówię. - Na dole w budynku OPP pracownię ma Piotr Chrapkowski z zespołu "Leszcze". Nagrywa różne utwory. W zeszłym roku dziewczyna z mojego koła dziennikarsko-twórczego nagrała tam swoją pierwszą płytę. Napiszesz kilka takich kawałków i go poprosimy...

- Nie lubię rapu - odpowiada.

No i macie. Chłopak pisze rap, wykonuje go całkiem dobrze i nie lubi rapu. Ba, pisze rap i tak go wykonuje, chyba o tym nie wiedząc, o czym już nadmieniłem, a teraz to podkreślam.

Koniec zajęć. Mróz za oknem - pewnie z 15 stopni. Odwożę Agatkę do Ogródka przy Lubichowskiej na spotkanie z podróżnikiem, Kośnikiem ze Stargardu. Kośnik popływał sobie po Amazonce i chce to dziś pokazać. Dla Agatki to niezły temat, choć zasadniczo pisze reportaże.

Przed odjazdem mówię do chłopaka,żeby wysłał mi strzałkę, jak dojedzie. Kubiców to my tu nie chcemy.

Odwożę Agatkę, przejmuje ją mama. Po godzinie przychodzi strzałka od chłopaka. Dojechał. Ufff... Ale dla niego to był jakiś śmieszny i właściwie mój problem.

Tadeusz Majewski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz