niedziela, 17 lipca 2011

Jako sołtys biorę na siebie obowiązek...

SOŁTYSI. Wydawałoby się, że sołectwo Białachowo nie powinno istnieć. Nie ma tu wyrazistej wsi, nie ma uliczek, zwartej zabudowy, a więc... ilu tu w ogóle może mieszkać ludzi?

Centrum Białachowa to krzyżówka czterech dróg, z czego jednej asfaltowej. Stoi przy niej sklepik i bliziutko boża męka. Kilkaset metrów dalej widać duży budynek poszkolny z początku XX w. Przy drodze na prawo, pod nr 16, mieszka nowy sołtys, Krzysztof Włoch.
















Jest sobota, żona sołtysa ma akurat urodziny. Będzie więc urodzinowe zdjęcie. Rozmawiamy przy sołeckim stole. Krzysztof Włoch wyjmuje nowy spis sołtysów z numerami telefonów. Mówi, że u niego trzeba zmienić ze stacjonarnego na ten z komórki. Więc zmieniamy, przynajmniej w tym tekście: 668 377 148.

- Lepiej na komórkę, bo człowiek częściej jest na zewnątrz - zauważa pan Krzysztof.

Opowiada o sobie. Urodził się 8.11.1971 r. w Starogardzie, mieszkał w Starogardzie, uczył się w budowlance (tak potocznie się mówiło) na ślusarza mechanika. Pracował w odlewni żeliwa w Zakładach Naprawczych. Tutaj się wżenił. Obecnie pracuje w firmie PE System - "w tworzywach termozgrzewalnych". W Białachowie mieszka od 1993 r. Żona, Mariola, dziś obchodzi urodziny. Mają dwoje dzieci: Adriannę (18 l.) i Paulinę (10 l.). Adrianna chodzi do "czerwonego" ogólniaka. Interesuje się fotografią. Po rozmowie pokaże nam zdjęcia, jakie ma na Fotoblogu.

Czy panu Krzysztofowi łatwo było przeprowadzić się z miasta? Przecież to wbrew powszechnym tendencjom. Po chwili sołtys odpowiada, że nie było łatwo, ale miłość robi swoje. Poza tym jednak tam był blok, "mieszkałeś w klatce, a tu masz kąt, masz psa, spokój, warsztat, jest gdzie pogrzebać".

Po przeprowadzce zabrał się za dom. Na pytanie, czy był stary, przez drzwi do pokoju ustalają z żoną, że tak, był - ma około... 40 lat. Tak to dzisiaj już jest, że 40-letnie domy traktujemy jako stare. Sołtys chciał, żeby ładnie wyglądał i całe obejście też. I tak się stało. Nawet na ścianie budynków gospodarczych widać świeżo położone ciepłe kolory.


Gdy poszedł na zebranie sołeckie, nie myślał, że ktoś poda jego kandydaturę. Nie wie konkretnie, kto podał. Mówi - mieszkańcy. Nie liczył na to, że wygra. Na 28 osób 18 było za. Miał być kontrkandydat, ale przed samymi wyborami powiedział, że rezygnuje.

Obecnie pan Krzysztof zastanawia się, co może zrobić jako sołtys, a czego nie może. Mówi o geografii sołectwa.

Są trzy drogi. Czwarta - asfalt do Zblewa. Jedna wiedzie do Twardego Dołu, druga, wychodząca za sklepem, do Radziejewa (idzie przez Białchówko, gdzie swojego czasu istniała odlewnia żeliwa), trzecia - wiedzie w lewo, wyskakujesz w Miradowie. Przy tych długich drogach wszędzie są gospodarstwa. Przez to rozrzucenie gospodarstw wydaje się, że Białachowo to bardzo małe sołectwo. Tymczasem mieszka tu 214 osób uprawnionych do głosowania. Podliczono przed wyborami. Wyszło dużo, bo podrosła młodzież. W sumie w Białachowie mieszka około 44 rodzin.

Co można ruszyć, co można zrobić... Na pewno tę drogę i być może tę salkę. Były już na jej temat rozmowy z radą sołecką. Chodzi o salkę w byłym budynku szkoły, komunalnym. Sołtys chce wstępnie policzyć, jakie są koszta. Dzisiaj ma przyjechać fachowiec i zrobić kosztorys wymiany okien. Na spotkaniu z radą sołecką mówiono, żeby ta świetlica nie stała się pustostanem. Jest bardzo potrzebna, a stoi pusta. A dlaczego by nie mogli na przykład pograć w tenisa stołowego. Trudno jednak na dziś powiedzieć, czy da radę coś zrobić. Gdy rozmawiał na ten temat w urzędzie, wójt powiedział, że trzeba więcej inicjatywy od ludzi. I sołtys się z tym zgadza. Sam chce pójść popracować. Może wycekolować, jeżeli będzie materiał. Może coś zrobić, zresztą już robił. Mieszkańcy też mówią, że są zainteresowani, zwłaszcza ci z Białachówka. Taka społeczna robocizna to bardzo dużo, gdyż usługi są przecież bardzo drogie. Chce zrobić zebranie wiejskie - w tej sali, ma klucz do niej. W niedziele był i robił pomiary. Salka ma 8,35 na 5,80 m.



- Na razie dwa tygodnie jestem sołtysem i mam wiedzieć wszystko? Pracuje od 8 do 16, czyli w godzinach gminnych.

W Białachowie są również obiekty, o które dbają wszyscy. Są dwie kapliczki i - za bożą męką w lesie przy drodze na Twardy Dół, z 10 metrów przed wyjazdem na asfalt - krzyż. Na razie sołtys nie zna jego historii. Musi się skontaktować z Edmundem Zielińskim, kronikarzem Białachowa. Bożą męką w centrum wsi opiekuje się pani Ewa Cherek. Zbliża się beatyfikacja Jana Pawła II i trzeba coś przy niej naprawić. Pani Ewa mówi, że coś przecieka.

- Jako sołtys biorę na siebie obowiązek i będę robił to, czego ludzie będą ode mnie oczekiwać - mówi. - Będę zbierał podatki, bo to ułatwia życie mieszkańcom, ale to oczywiste. Chodzi o większe sprawy. Chciałbym znaleźć odpowiedź na pytanie, skąd można zdobyć pieniądze. Dotychczas nie miałem z tą problematyką styczności, w Urzędzie Gminy też nie byłem. To jest zupełnie coś innego niż to, co dotychczas robiłem.

Sołtysi są obecni na sesjach Rady Gminy. Na razie sołtys Białachowa wchodzi i w tę tematykę. Nie chce się bawić w politykę, pomyśli, zanim się odezwie. Chociaż na sesjach sołtys i tak nie ma prawa głosu. Zresztą on tak daleko nie patrzy. Chce robić tutaj to, co jest możliwe.

Tadeusz Majewski

PS. Materiał powstał w kwietniu 2011 r. Sołtys musiał zmienić plany, gdyż gmina postanowiła sprzedać budynek poszkolny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz