Przy karczunku korzeni w parku, tym którzy wierzyli, że zamieszkają pod nimi ziemne ludki, rozczarowanie. l niedowierzanie. Czyje to ślady? Kostka do gry z czerwonego szkła, trzy gliniane kulki (i jedna kryształowa), mała nóżka w buciku wymodelowanym w porcelanie. Jeszcze metalowa klamerka z napisem Pallas, dwa miniaturowe talerzyki, pieniążek, guzik z masy perłowej? Wygrzebany w ziemi błyszczy s e k r a t. Pod kawałkiem szkła pstre drobiazgi: złotko, papierek i płatki kwiatów. Piaskownica niczym średniowieczna studnia odsłania tajemnice.
Detale architektoniczne mostów z piasku, pogrzebane po katastrofie albo zapomniane, gdy wołano na obiad. Potem spłukane przez deszcze. Ślady kropel, rozmyte wieże. Masz niejasną świadomość, że coś przeminęło, zamknęło się. Później pomyślisz: romantyczność ruin.
Odkopani mieszkańcy jednodniowych zamków, dla których wyrwanie z letargu i bezczynności nic nie znaczy. Zawsze martwi, ożywiani dziecięcą wiarą w istnienie ukryte, oniryczne. Podczas nocy, kiedy świat jak rękaw wywraca się na niewidoczną stronę, śnisz o ciemnym tunelu, który - jak na obrazie Boscha - kończy się jasnym blaskiem. Światło pada na gwiezdne machiny i śrubunki. Wibrują sfery, przetaczają się planety. Z dziurawego worka nieba wysypuje się gwiezdny pył zmielony w niebieskich młynach. Kiedy się obudzisz, zauważysz na półce nową temperówkę - sowę. Jej fosforyzujące oczy jarzą się. l milczą.
Pamiętacie bajkę poety z Kopenhagi? O cynowym żołnierzyku wykopanym w ogrodzie, na miejscu, gdzie stał kiedyś stary dom? Wzorem Andersena pewien znany artysta pokazywał z przejęciem telewidzom siedemnastowieczną łyżkę, która widzi. Wiemy dzięki nim, że pytanie o przedmioty jest pytaniem o ocalałych świadków. Tak jak chwile, które w niskim świecie mają zastępować wieczność, tutaj - zamiast wielkich rzeczy /idei/ - pozostają kamyki i kulki, Niepotrzebne, zgubione. Czasem stare graty.
Na przykład szuflada. Uchronione przed filatelistą, największym szkodnikiem epistolografii, pozszywane w zeszyty albo przewiązane wstążkami - listy /minimalny i zarazem żarliwy płód cierpienia/. Obok blaszane pudełka: czerwona Victoria z klockami doręcznej drukarenki i wielobarwny Perfect po cienkich damskich cygaretkach - teraz jeszcze w niej stalówki. Kłębek wełny, kolorowe litografowane widokówki. Ach! Widokówki! Albo markownik na znaczki i egzotyczne obrazki do wklejania w albumy manufaktur tytoniowych. Tak czy inaczej, rzeczy. Przez jakiś czas przypisywane komuś w pamięci, później rozproszone, coraz bardziej anonimowe, Niczym zdjęcia Stutterheima (Rynek 5), które zapomniano podpisać. Patrzą z nich zagadkowe twarze bez imion i życiorysów. Wybawione od swego losu i historii, wreszcie w o l n e. Poza czasem własnym, a do innego nieprzystające. Mogą mieć wiele imion i przygód, aż wreszcie stają się typem, rodzajem, idealizacją. Reprezentantami i archetypami.
Nawet opis przedmiotów użytecznych może być opowieścią o życiu. Opisywanie to, może banalne, staje się pełnym aury świadkiem dzięki naturalnemu archaizmowi języka. We fragmencie Inwentarza ze dworu w Suminie czytamy in extenso:
"Sprzęty Domowe w dniu 1 marca 1846 roku: Szala (do mleka w siani ) - jedna, Sofa czarno wybita - jedna, dwanaście Krzeseł trzciną wypytanych, Łożek drylichem wybitych - trzy. Stoł z Klapami niebieski. Stoł czerwony, Stolik szary. Kantorek czerwony. Ławka, Skrzynia dębowa (na górze), Pudło z Xiązkami (też na górze). Stolik cyratą obity. Ręczna sprica mosiężna z Skorą, Wałkownlca pod Owczarnią, Łóżko na ławach z gortem. Parawan, Dezmer mały na sprężynce. Kasta 24 taflami, Latarnia bez szkła, dwie ramki z drotem. Waga i linka do wymiat/ania/ Komina, Zawiasy od stod/oły/ Brzezinskiey i rozne stare żelastwo. Żelastwo Młyńskie jako to. 4 rynki i 3 kawały grube zel/azne/, wagow 7, kozłow do ostrz/enia/ Kamieni 5, Balence od Wagi i deski do niey, Młotek do nabijania drzewa w angielskiey kuchni. Plata zel/azna/ na ognisku, dwoje drzwiczkow nad ogniskiem, drzwiczki. Stolci /w im Kubeł z żel/azną/ obręczą" /.../"
Jakże prozaiczny i w tej prostocie wielki jest ten apel poległych. l cóż z tego, że wypominane obiekty uległy fizycznemu unicestwieniu. Niekiedy - cudem - rozproszeniu. l tak imię rzeczy jest często wtedy tylko czytelne, gdy znajduje się na opisywanym miejscu. A w innym razie? Jak dopasować słowo do materii?
Przekazy takie jak powyższy, budzą zakryte w nas warstwy wyobraźni (albo pamięci). Przechodzimy przez nie jak przez strefy wtajemniczenia. Nie bez powodu wszakże proces wędrowania odzwierciedla istotę obrzędu inicjacji. Często to, czego "nie ma", na przykład wspomnienie, uderza nas jak obuchem. Nagle spostrzegamy, że żyjąc w jednym życiu, uczestniczymy także w Innych rzeczywistościach. Że te inne tłumaczą i pogłębiają potoczne, i pełne prozy. Może to być jak w powieści szkatułkowej z niedoścignionym wzorem "Rękopisu znalezionego w Saragossie", którego ezoteryczność dostarcza kluczy rozumienia. Zamiast rękopisu może to być miejsce. Obszar czytany jak Księga. Za snu albo dzieciństwa.
MAREK FOTA
Gazeta Kociewska nr 8, 25.02.1994 r.
Ilustracje:
1. Kocborowo dla dzieci z innej epoki. A przecież weranda i miejsce przygód te same, [Kartka wydana przez wydawnictwo Schwalma w Sopocie w latach dwudziestych]
2. Majątek - teren niedozwolonych zabaw. [Na karcie firmy Schaar & Dathe z Trewiru. Lata 1908-10].
Fragment zachodniej strony Rynku. Zwraca uwagę swym mansardowym dachem dom z numerem 21, sąsiedni [20] już z nadbudowanym piętrem Na rogu słynny Hotel Vorbach i dom towarowy Arensa. Na pierwszym planie wzbudzający, jak się okazuje, jeszcze dzisiaj emocje, pomnik Wilhelma l (rozebrany w 1919 roku). [Kartka wydana przez A. Gunthera w Starogardzie przed 1909 rokiem]. Marek Fota
Południowa pierzeja Rynku. Domy z numerami 11 - 14 w zachowanych XVIII-wiecznych bryłach. Poza środkowym pozostałe z pięknymi łamanymi ["polskimi"] mansardowymi dachami. Na pierwszym planie eklektyczna kamienica Strucka ze sklepami Knappa i Lewinnka. [Karta wydana przez firmę Reinicke 8 Rubin w Magdeburgu przed 1910 rokiem].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz