czwartek, 10 czerwca 2004

PEJZAŻE SĄ

Tadeusz Majewski
Ten reportaż powstał w ostatniej bumsie w Starogardzie (ul. Lubichowska) przy piwie. Wszystkie wypowiedzi są jak najbardziej autentyczne.

Orzeł z miasta przyszedł. Bicepsy miał takie, że mu koszulę naprężało. Wyciągał ludzi na rękę, chełpił się. Pan Mietek jak zwykle siedział nieco zatopiony w sobie. Ma chorą krtań, ale lekarz powiedział, że jak będzie, znaczy się tę chorobę, pielęgnował, to ono ją da spokój. Taki żart, a może i nie żart ? Orzeł kładł i kładł. Aż pan Mietek zbudził się z letargu i powiedział: chłopcze, a teraz może ze mną. Orzeł pękał ze śmiechu, a Truskawa, Reklama i inni patrzyli na pana Mietka z dużym zaniepokojeniem, czy aby mu nie odbiło. Daj spokój - mówili. Pan Mietek ma 69 lat, chorą krtań, no i w ogóle.

Orzeł- młodzieniaszek z bicepsami. No i siedli do stołu. Pan Mietek chwilę potrzymał jego prawicę, dobry jest - powiedział i błyskawicznie przechylił jego rękę na swoją stronę. Orzeł nie chciał wierzyć, prosił o powtórkę, jedną, drugą, trzecią, potem na lewą, a nawet na krzyż. Za każdym razem wychodził pokonany. Kiedy opuszczał bumsę, miał ręce jak połamane. Stało się tak, bo pan Mietek jest byłym kowalem i ma kowadło w ręku.

Ksywy są różne. Skąd one się wzięły? To tak się mówi w zależności od jakiejś głównej cechy. Truskawa - bo ma określony nos. Truskawa od maja do końca grzybobrania przynosi tutaj, do bumsy, grzyby. W maju jeszcze nikt nie przynosi grzybów, a on zawsze jakieś kurki wygrzebie - miniaturowe, bo miniaturowe, ale są. Przynosi tutaj i prowadzi handel wymienny - grzyby za piwo i papierosy. Fogel to kawalarz i tancerz.

- Nie pisz, bo co powiedzą w robocie - mówi Fogel.
- Może nie pisz, bo oni tutaj mają strach żon. Oni tutaj przychodzą przed żonami - problemami.
- Franek może być zamiast pociągu, taki punktualny. Zawsze przychodzi dwie minuty po drugiej. Kapitan Hak...
- Się pisze Huck ? - pytam.
- Zapisz pan Hak, po polsku niech będzie. Kapitan Hak jest hodowcą królików. Trzech palców nie ma.
- Zyga, pan tu ma do ciebie pytanie.
- Cicho, teraz proszę nie przeszkadzać - odpowiada Zyga alias Kapitan Hak. Jest skoncentrowany, rzuca strzałkami do elektronicznej tarczy. Nawet mu to całkiem dobrze wychodzi. Elektroniczna maszyna od czasu do czasu wydaje elektroniczne chrząki. Jest zadowolona. Kapitan Hak jest człowiekiem zamkniętym w sobie.

- Podobno palce mu rozerwał niewypał.
- Ale tego z niego nie wyciągniesz. Nie chce gadać. Jest uparty jak stary kozioł.
- Ty, ale te stare kozły są rzeczywiście uparte. Widziałem ...
- On jest gołębiarzem - przerywa Piotruś Pan.
- Powiedz mu, że jest gołębiarzem, to się dopiero obrazi. Piotruś Pan, albo inaczej Francuz, nie wie, że w środowisku hodowców gołębi słowo "gołębiarz" brzmi obraźliwie.
- Pardon, jest hodowcą gołębi - Piotruś Pan już się nauczył.
- Franek, który jest punktualny jak pociąg, ma ksywę Bramkarz. Przychodzi pierwszy do bumsy, żeby pilnować pani Marzenki. Potrafi 4 -5 godzin siedzieć. Pilnować przed obcymi, bo z tutejszych nikt pani Marzence krzywdy nie zrobi. Przed przejęciem lokalu pani Marzenka trochę tu popracowała, żeby zobaczyć, czy ją zaakceptują. Zaakceptowali.

Pani Marzenka dzisiaj ma ładną czerwoną bluzeczkę z cekinami na ramionach. Pieniążki nosi w torebce na pasie. Takie torebki Polacy nosili kiedyś pod koniec lat osiemdziesiątych na bazarach świata. Torebka, choć niemodna, w bumsie wygodna. Rymnęło się , no nie?

Wracając do pani Marzenki. To nie jest łatwo kobiecie. Różne żarty są. Żarty na poważnie też. Ale nie tak jak w bumsie przy Kościuszki. To jest do udowodnienia. Pan Zbyszek przynosi "Dziennik Bałtycki", wskazuje na notkę. Napisali, że w bumsie przy Kościuszki kogoś pobili. Tutaj takiego przypadku nie było. Tu jest stałe grono, no i jest Bramkarz Franek. I pan Mietek. Wydawałoby się, że go nic to nie obchodzi, ale jak ktoś coś nie tak, to potrafi nagle się zbudzić i coś takiego powiedzieć , że robi się spokój. Pan Mietek jak oliwa. Żarty są jak w rodzinie. Raz na przykład przyszedł Gwizdek, żeby się alkoholowo dociąć. Spał na siedząco, to mu pod krzesełko dla żartu podłożyli petardę. Po wybuchu ocknął się na chwilę, coś wymamrotał i spał dalej. Pirotechnicy są. Rambo kiedyś chciał całe Bobowo wysadzić, a zwłaszcza sołtysa. Chodziło o ziemię. Z moździerzem poszedł czy tam z bazuką.

- A skąd miał moździerz czy tam bazukę?
- Nie miał. Ma. Mówił, że na Sylwestra przyniesie.
- To jest szef gazety - mówi komuś Piotruś Pan.
- Od lipca nie czytałem.

Człowiek jest szczupły, łysiejący, ma gorejące oczy. Ubrany w dres. Sportowiec.
- od lipca nie czytałem, ale widać, że gazeta się rozwija. Każdy coś dla siebie znajdzie.
Fogel wodzi cytryną po krawędzi szklaniy z piwem. Wyciska do piwa sok. To jego sposób na przeziębienie.

- Ja się przeprowadzam z miejsca na miejsce całe życie - rzuca sentencjonalnie Sportowiec. Pan Zygmunt zrezygnował z lotek. Usiadł obok.
- Panie Zygmuncie, pan był saperem? To w związku z tym brakiem trzech palców. Rzeczywiście - z bliska widać dwa pozostałe - są jak hak; kciuk i wskazujący. Ksywa Hak jest trafna.
Kapitan Hak znowu odpowiada bardzo oszczędnie i ponuro. Z tej wypowiedzi wynika, że to od ... grochówki.
- No jasne , że był saperem - szepce niepocieszony Piotruś Pan. Reklama to facet w brązowej kurtce. Podobno robi ładne wizytówki. Reklama ma talent, widzenie estetyczne. Tu o estetyce też się mówi. A co, że bumsa. Czasy się zmieniły.
- To się nazywa Akwarium. Jest już plastyczka - w sandałkach, długie włosy, taka laska, pięknie maluje.
- Ale akwarium trzeba przemalować.
- Na wiosnę będzie przemalowane. I szkło zmalowane..
- A w środku na ścianach rekiny namalować.
- Ale żeby małe były. A ty, Piotruś Pan ? Tak o wszystkich, a o tobie? Pamiętasz jak przed teściową chowałeś się w damskim kiblu?
- A gdzie tu jest kibel damski? Faktycznie nie ma. Na drzwiach napis WC.
- ... swój cwancyś ma.
- A chcesz pan opisać !? - ni stąd ni zowąd unosi się nagle Kapitan Ha. - Na mojej ulicy. Chodź pan na moją ulicę!... Dziś kurwa nie, bo nie mam czasu - przygasa nagle, zatapia się znowu w siebie.
- Francuz, ale ty masz włosy. Będziesz wyglądał jak baba.
- No właśnie, żona mnie wysyła do fryzjera.
- Wysyła i wysłać nie może.
- Panie Zygmuncie, pan był saperem prawda? - głos znowu w sprawie brakujących trzech palców.

Problem nurtuje już nie tylko Piotrusia Pana. Baton jest młody. Podchodzi do stolika.
- Od kiedy tu przychodzisz?
- Jak się urodził - podpowiadają.
- Przychodził jak się urodził. Rymnęło się. Największym problemem dla tego baru jest obca kobieta. Wejdzie obca kobieta, to jak psy się rzucają. Zasadniczo to jest bar dla mężczyzn. Zasadniczo to męski bar.

- I kominiarz jest tu stałym klientem. Zawsze zostawia czarne ściany w kiblu. Albo mówi cześć i czarną łapą klepie cię po plecach. Albo zadaje ci pytanie: - Kominiarz jest czarny czy brudny? - No ... jest czarny. - No ty masz rację, bo brudny to jest taki, co się nie myje.
Niby tak. Drzwi do bumsy na oścież. Wchodzi gromadka. Młody się odrywa, orbituje w stronę naszego stolika.
- Pan napisze, że o dwudziestej dwadzieścia wszedł Hodowca. Hodowca jest szczupły. Znają go z fenomenu - żadnych psów się nie boi. Od knapa ma w sobie magię zaklinacza zwierząt.
- Ale tygrysa byś się bał - zaczepnie ktoś.
- Pan jest elementem tego krajobrazu - naukowo wyjaśnia Hodowcy jego usytuowanie w czasie i przestrzeni Piotruś Pan. Ale nikt go nie rozumie.

- Mnie to gryzie, jak widzę psa w schronisku. Chude to jak takie sztypy. Chciałbym przejąć to na własność. Tam mają zero wybiegu. Cztery budy na osiem psów są.
- To jest facet uczuciowy dla zwierząt.
- Ja nie zjem, mój pies musi zjeść.
- Ja bym takiego gbura hrrrrr..., co kopie psa. Przecież prawo polskie zabrania. - sportowiec - Do beczki uwiązują, w beczce śpi. Widziałem na własne oczy, bo biegam po wioskach.
- Ja umrę z psami -Hodowca.
- Gdzie to trzeba zgłaszać, że ludzie poniewierają psy? - upiera się Sportowiec - W jakim urzędzie?
Dzisiaj byłem. Facet ma pieniędzy jak lodu, a pies chudy jak sztypa. Panie - mówię - albo pan temu psu da życie, albo ...
- Pan nic nie ma do mojej prywatności - odpowiedział. Gdyby się prezydent zgodził, to bym wziął schronisko. Na mój prywatny koszt. Za psami jestem, za kotami nie ... Pies jest wierniejszy od człowieka; kopiesz go, a on do ciebie przyjdzie.

- No, no, no - sceptycznie ktoś z kąta- to co powiedziałeś, to jest przesada. -Ja lubię koty.
- Mamy nowego prezydent miasta. Może coś zrobi ze schroniskiem. Tamten chałupę sobie zrobił i wyszedł o tak: [tu gest - kciuk do góry].
- Przejąć schronisko to nie taka prosta sprawa. To wszystko trzeba prawnie zrobić, a droga prawna jest bardzo skomplikowana - rzeczowo wyjaśnia Sportowiec.

Hodowca wychodzi z bumsy. Sportowiec ma swoją filozofię życia- filozofię ruchu. Można sobie wypić tekilę, ale później jj... jj... jj...[to są wyrazy dźwiękonaśladowcze]. Później trzeba na przykład biegać. Po wioskach, lasach. Pejzaże są. Inaczej szkoda tego życia. Szkoda na kapustę i ogórki. Biega z 30 kilometrów tygodniowo. Zbychu z niejednego pieca chleb jadł, życie zna. W Niemczech pracował. O DDR-ach ma złe mniemanie. Czterdzieści lat im nie kazali myśleć- mówi. Inni też nie lepsi. Opowiadają o nas: Polacy to są złodzieje i handlarze, ale - nagle go dostrzegają - "ty, Zbyszek, taki nie jesteś". A potem jadą 300 kilometrów do Polski i kupują lampy, kiełbasę, bo nasze pachną, prawdziwy chleb, żyrandole, oczywiście benzynę itepe.

Drzwi na oścież. Wchodzi Hodowca z owczarkiem kaukaskim wielkim jak pagórek. Pokazuje, że pies się go absolutnie słucha. Owczarek kaukaski to pies specjalnie tresowany, żeby zabijać ludzi. Ma to zakodowane w genach.

- Możesz majster napisać, że każdy pies mnie lubi - mówi, śmieje się, bawisię z psem Hodowca.
A my wszyscy się trwożymy. Pies - jak się wkurzy, to nas zje. Zupełnie jak w piosence, tylko tam był niedźwiedź. Ale czy to jest ważne, kto zjada - pies czy niedźwiedź? Na szczęście to wszystko jest licencia poetica i koniec kropka.

Tadeusz MAJEWSKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz