środa, 23 czerwca 2004

Sołtys Franciszek Gniewkowski .o Kopytkowie

Franciszek Gniewkowski jest sołtysem Kopytkowa drugą kadencję. Odwiedzamy go w domu, by powiedział nam o zmianach w mentalności mieszkańców tej popegeerowskiej wsi.

Pan Franciszek już wie, że jego sołectwo dostało nagrodę Starostwa Powiatowego, która będzie wręczana za kilka dni na Dożynkach Powiatowych w Bolesławowie. Nie wie natomiast, jaką. Tysiąc złotych, dwa tysiące? Pojedziemy, zobaczymy.

O wsi pan Franciszek mówi, że składa się jakby z dwóch stron - osiedla i reszty. Z porządków we wsi jest zadowolony. Mieszkańcy od pewnego czasu dbają nie tylko o swoje mieszkania czy klatki schodowe, ale i o szersze otocznie. Rośnie świadomość, że to, co między ich blokami i co poza ich domami, też w pewnym sensie należy do nich. O społecznym ożywieniu świadczy liczba uczestników zebrań rady sołeckiej. Na ostatnio przyszło 41 obywateli. Przeciętnie przychodzi trzydziestu. To dużo w porównaniu z innymi sołectwami.

Panie sołtysie, a dlaczego Kopytkowo nie bierze udziału w Programie Odnowy Wsi? - pytamy.

Pan Franciszek wyjaśnia, że w tym roku bierze udział Smętowo Graniczne. Tak postanowiono. Jest też i drugi wzgląd.

- Też i dlatego, że nie mamy tu żadnej swojej ziemi, by coś budować. Myśleliśmy nawet o ścieżkach rowerowych, a nie da się z tego względu zrobić placu zabaw - sołtys przynosi i pokazuje korespondencję w tej sprawie z Agencją. - Place pomiędzy blokami też nie należą do nas, a do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa z siedzibą w Skarszewach. Chcieliśmy je przejąć. Były wystosowane w tej sprawie pisma. Oto one. Oni mówią, że sprzedać to by sprzedali, ale przekazać tak dobrowolnie, to nie. I nic z nimi nie robią, jako właściciel. To my na tych placach wszystko porządkujemy i kosimy trawę we własnym zakresie.

Pan Franciszek Gniewkowski zgadza się z nami, że takim prawdziwym bogactwem Kopytkowa jest pałac (na szczęście dość dobrze zadaszony - wszelka dewastacja idzie od dachu), a zwłaszcza przypałacowy park, który w naszym rankingu powiatowych parków znajduje się na trzecim miejscu (I - Mirowo, II - Owidz).

- W tym pałacu była świetlica wiejska, ale odebrano nam klucz i zamknięto go na cztery spusty. Tak już jest, żeby nie skłamać - ze 4 lata. Pałac miał być sprzedany. Za rok, dwa będzie w ogóle po pałacu. W moim myśleniu Agencja zapomniała o nim.

- A może bardzo dobrze pamięta? - dywagujemy. - W końcu ten pałac, a zwłaszcza park mają ogromną wartość. A po sprzedaży wieś się ani obejrzy, że nie ma gdzie pospacerować czy urządzić, jak to na przykład zrobiono w Suminie i Bolesławowie specjalnej ścieżki edukacyjnej.

W trakcie rozmowy okazuje się, że są dwa parki. Jeden przy pałacu i drugi za nim. Tam, gdzie jest "chojna".

Czy społeczeństwo kopytkowskie na czas dojdzie do wniosku, że nie tylko warto powalczyć o place między blokami, a także o ten park? Oby nie było za późno. A Agencja? Rozumiemy, że pałac i park próbuje sprzedać, bo to wartościowe, ale place między blokami? Cała ta sytuacja przywodzi na myśl historyjkę o psie ogrodnika. Sam nie zeżre, a drugiemu nie da.

Tekst na podstawie artykułu zamieszczonego w Tygodniku Kociewskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz