Teraz bryczki
Rolnik Witold Piernicki dwa lata temu zaczął produkować wielkie druciane zwierzęta. Postawione przy szosie pod Skórczem, intrygowały przejezdnych. Rok temu wziął się za rzeźbę w drewnie. W sporych klocach wycinał piłą spalinową ludzi i zwierzaki. Te rzeźby zdradziły spory talent pana Witolda. Doskonale oddawał w drewnie anatomię zwłaszcza leśnych mieszkańców. W ubiegłym roku zadawaliśmy sobie pytanie, co też ciekawego artysta pokaże w tym sezonie. Odpowiedź już mamy. Co nowego robi, widać na terenie otwartej galerii, a mianowicie na polu między jego gospodarstwem a szosą. Otóż wśród rzeźb z drewna stanęły drewniane stoły i krzesła i bryczka. - Mała, dla kucyków - wyjaśnia Piernicki. A więc rzeźbiarz odszedł od sztuki w stronę wyrobów użytkowych. - Bo teraz rzeźby nie idą - wyjaśnia pan Witold. - W ubiegłym roku szły bardzo dobrze, najwięcej to zajączki. Z odpadów, jakie powstawały przy rzeźbieniu, miałem opał na całą zimę. Teraz nie ma tych odpadów prawie w ogóle. Trudno wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Rzeźby nadal się podobają. Komuś szczególnie spodobał się prawie naturalnych rozmiarów Wędkarz. Po prostu go skradł nocą z pola. Z pary podobnych postaci został mi Żniwiarz. Z powodu braku popytu robię teraz bryczki. Pomaga mi w tym syn Karol. To dopiero budzi zainteresowanie. I ta galeria też się podoba. Wdzięczni okoliczni mieszkańcy wylali na drodze do mojego podwórka asfalt, tak że można łatwiej zajechać i oglądać ekspozycję.
Trochę szkoda, że Piernicki poszedł w tę stronę wyrobów użytkowych. Ale cóż, z czegoś trzeba żyć.
Karol Piernicki w warsztacie sprawa koło do bryczki.Witold Piernicki: Ze sztuki trudno wyżyć. "Leśny" kominek w domu Piernickich. Córka Kasia dokłada do ognia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz