wtorek, 20 września 2005

Pinczyn. Historia pewnej defilady

Jak mieszkańcy gminy Zblewo witali niepodległość.
Na początku 1919 roku odbyła się defilada mieszkańców Pinczyna. Fakt ten był nierozerwalnie związany z życiem i działalnością w tym regionie księdza J. Larischa.



17-letni wówczas Władysław Smukała wspomina ją następująco:
Po zakończeniu I wojny światowej z różnych stron zaczęli wracać wygłodzeni, schorowani i ranni żołnierze polscy, a wśród nich pinczyniacy. Ludność witała ich kwiatami i razem z nimi cieszyła się z wolności, którą po wielu latach niewoli odzyskała Polska. Polski sztandar przygotowano już wcześniej.

Czekał starannie ukryty na moment, kiedy będzie mógł swobodnie załopotać. Jeszcze jednak grasował w Pinczynie i na całej ziemi kociewskiej znienawidzony Grenzschultz - niemieckie wojsko ochraniające pogranicza. Wojsko to, w okresie kiedy ważyły się losy Pomorza przed jego wcieleniem do Polski, wysławiło się częstokroć bezwzględnym tłumieniem działalności narodowej Polaków.

W styczniu 1919 roku rozeszła się w Pinczynie wieść, iż miejscowy Grenzschultz ma się nazajutrz udać do pobliskiego Borzechowa na zebrania i że w dniu tym nikogo w Pinczynie nie będzie. Wiadomość ta podziałała jak iskra. Przybyli z wojska chorąży Stubińscy i oficer Wiśniewski zebrali wojaków na naradę. Po niej zaczęto przygotowywać defiladę, która miała być zarazem hołdem dla ciężko chorego księdza Józefa Larischa, proboszcza parafii Pinczyn.

Rozwinęło przygotowany sztandar i w radosnym pochodzie z udziałem całej ludności Pinczyna udano się najpierw pod mieszkanie księdza. Ten, ciężko chory, stanął przy oknie i ze łzami w oczach przyjął defiladę. W taki to sposób pinczyniacy wyrazili wdzięczność dla swego kapłana, patrioty i społeczeństwa, który dał im po zagonie polskiej ziemi, nauczył, jak ją uprawiać, kochać i bronić.

Była to chyba pierwsza defilada w owym czasie na ziemi kociewskiej. Spod plebanii rozentuzjazmowana młodzież, której szeregi po drodze wzrastały, ruszyła z polską pieśnią na ustach do Zblewa. Ponad głowami maszerujących łopotał polski sztandar. Był na nim herb polski i sylwetka Matki Boskiej. O pochodzie Polaków dowiedzieli się Niemcy i wyszli naprzeciw, aby go stłumić. Jednak do starcia zbrojnego z Grenzschultzem nie doszło. Po paradzie odbyła się zabawa.

Kociewie stało się terenem granicznym - na północy zaczynało się utworzone przez Ligę Narodów terytorium Wolnego Miasta Gdańska. Administracyjne weszło w skład województwa pomorskiego.

W latach międzywojennych pozostało na Kociewiu kilkadziesiąt tysięcy Niemców. Należała do nich większość wielkich zakładów przemysłowych, a także ponad polowa majątków ziemskich.

Fragmenty wspomnień Władysława Smukały pochodzą z książki E. Wiśniowskiej "Pinczyn"
Oprac. K. Wilanowska-Szumała
Zblewiak - GK 13.11.1998

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz