Czy ODR propaguje temat biopaliwa?
- Oczywiście. Temat dotyczy całej Polski. Olej opałowy jest bardzo drogi. Ogrzewanie nim mieszkania o powierzchni 100 m2 kosztuje 7 tys. złotych. Mówimy o sezonie grzewczym. Ludzie przechodzą na miał węglowy.
A czym opalają rolnicy w gminie Smętowo?
- Drewnem. Ale coraz trudniej je dostać. Lasy mają narzucony limit. Część muszą odstawić do celulozy.
Ile kosztuje drewno?
- Metr sześcienny liściastego do 85 zł, pozostałe do 70 złotych.
Ile trzeba drewna do opalenia domu na wsi?
- Minimum 15 metrów sześciennych drewna. Do tego - jak mówimy o pieniądzach - trzeba doliczyć koszty transportu, pocięcia i podkładania. Tak, również podkładania, bo to trzeba robić co chwilę, zabiera czas, czyli to też koszt.
Ogrzewanie drewnem domu nie ma w sobie nic romantycznego, jak na przykład ogrzewanie drewnem w kominku...
- Nie ma, ale są specjalne piece na drewno, gdzie wrzuca się rzadziej. Kosztują do 15 tys. złotych.
Drewna - powiedział pan - jest coraz mniej...
- A nie widać? Od pewnego czasu zaczęto przycinać gałęzie drzew przy wszystkich drogach. Drzewa są podcięte tak wysoko, jak wysoko sięga drabina. Drogowcy zlecają, a ci tną. Dla mnie to okaleczenie drzew. Tu podcięto w ten sposób starą aleję dębową. Taka akcja trwa już trzeci czy czwarty rok. Lasy też mają ograniczone możliwości, bo wszystko jest wyczyszczone.
O tym podcięciu alei dębowej pisaliśmy. To był skandal... Powiedzmy teraz kilka słów o węglu.
- Węgiel jest drogi. Średnio 500 złotych za tonę to nie jest mało.
Ile musi kupić rolnik, by ogrzać swój dom?
- Około pięć ton. Do tego dodajmy drugie tyle do ogrzania chlewni, w której musi być temperatura 18 stopni, i budynku, w którym rolnik trzyma bydło, gdzie powinno być 12 stopni... Tak, na chlewnię trzeba liczyć z 6 ton, czyli w sumie z 15 ton. To kosztuje. I jest uciążliwe. Trzeba przepalać nawet od września.
Czyli drewno się kończy, a węgiel kosztuje przeciętnego rolnika z 7 tys. złotych w sezonie grzewczym... Pisaliśmy tydzień temu o nowo zamontowanych piecach na słomę w Domu Pomocy Społecznej w Szpęgawsku. Koszty spadły kilkakrotnie w porównaniu z kotłownią olejową. Według fachowców mają nawet spaść 6-krotnie. Czy rolnicy interesują się takimi piecami?
- Dużymi piecami na biomasę powinny się interesować w pierwszej kolejności samorządy. Weźmy gminę Smętowo. Tu można z jednego kotła ogrzać budynek urzędu gminy, szkołę, ośrodek zdrowia, bank, "podciągnąć" sklepikarzy. To nie jest problem połączyć to kanałem ciepłowniczym. Wtedy by się opłaciło zainwestować w taki kocioł. Dzisiaj wszyscy mają prawdopodobnie ogrzewanie olejowe.
A rolnicy?
- Powinni ustawiać mniejsze piece. Takich dużych gospodarstw tutaj nie ma, żeby opłacało się stawiać duże. Ale można też ogrzewać gospodarstwa biomasą bez zmiany pieca.
Jak to?
- Bo niekoniecznie to musi być piec na słomę. Najlepiej, żeby był na wierzbę energetyczną. Z 1 - 1,5 ha uprawy takiej wierzby dostaje się materiału grzewczego na cały okres grzewczy.
Szkoda tych 1,5 ha...
- Ale się opłaca. Wierzba energetyczna z reguły rośnie na gorszej glebie. Do tego to energia odnawialna. Plantacje odnawia się raz na 20 lat. Problemy przy wierzbie? Ręczny zbór, a potem cięcie (można ciąć w sieczkarni albo tak jak zielonki). Ale gdzie nie ma problemów?
Brzmi to ciekawie, jest tak proste, że aż podejrzane. Jakąś odmianę wierzby mają w Borzechowie. Wyciąga nieczystości ze ścieków. Tam przyjeżdżają też co roku ludzie z zewnątrz i ścinają, faktycznie, do palenia. Tam ta wierzba pełni więc rolę oczyszczalni ścieków i paliwa energetycznego. Czy wierzbę energetyczną już ktoś produkuje w naszym powiecie?
- Gdzieś w rejonach Kalisk. To wszystko raczkuje, bo żeby tę wierzbę produkować, żeby to się opłacało, musi być skup.
A może jednak też musi być specjalny piec?
- Nie. Wierzba potrzebuje takiego samego pieca jak do miału.
A może muszą być specjalne warunki do uprawy takiej wierzby?
- Żeby uprawiać, musi mieć wilgotność. Tylko tyle. To samo dotyczy róży bezkolcowej i malwy pensylwańskiej .
Wiec dlaczego nie rośnie u nas taka wierzba energetyczna? Wszędzie, gdzie tylko to możliwe. Ludzie nie wiedzą?
- Jako ODR prowadzimy seminaria szkoleniowe i ludzie mają o tym pojęcie. Zawozimy też i pokazujemy. Tak jak tę w Borzechowie, gdzie ta wierzba działa jako filtr, oczyszcza glebę. Odmian wierzby energetycznej jest wiele. Niestety, to przyszłość. Ona trudno wchodzi. Jeżeli rolnik ma dostęp do drewna, jeżeli stać go na miał, to co będzie się zastanawiał nad zmianami.
Tym bardziej zapewne dotyczy to słomy. Ogrzewanie słomą to dla wielu już zupełna
abstrakcja. Wynika to przynajmniej z naszych rozmów. Mamy w powiecie dużo słomy?
- Mamy małe gospodarstwa i większość z nich w całości przeznacza ją na własny użytek. Nadmiar słomy - od 30 do 40 procent - jest w gospodarstwach o większej powierzchni. Z takich gospodarstw to by mogło iść na zbyt.
Ile słomy zbiera się z jednego hektara?
- Od 3 do 4 ton. Koszt zbioru słomy niewielki - sznurek, prasa, zwiezienie. Transport do odbiorcy.
Co teraz robią te duże gospodarstwa ze słomą?
- Część tnie słomę na sieczkę i stosuje zamiast nawozu.
W czym więc tu rzecz, że nie jest to jeszcze paliwo grzewcze?
- Muszą najpierw powstać takie kotłownie. Jak już ich trochę będzie, muszą mieć swoich dostawców. Wtedy będzie się wszystkim opłacało. Rolnik zbuduje zadaszenie i w określonym czasie dostarczy. To musi się opłacać obu stronom. Na dzisiaj to nie takie proste, jeżeli nie ma stałych odbiorców. Choćby dostawa. Okrągły balot waży... 600 kg.
Jako powiat mamy jej dużo?
- Z reguły w powiecie jest jej nadmiar. Niektórzy tną 30 procent, niektórzy 10 procent. I to idzie zamiast nawozu.
Tymczasem 1 kilogram węgla to 1,5 do 2 kilogramów słomy! Mamy u siebie pełno energii. Dlaczego to - kotłownie na słomę - idzie tak powoli?
- Nowości przebijają się z trudnościami. Poza tym uważam, że na tego typu sprawy -w celu ich wypromowania - powinny iść pieniądze z Funduszu Ochrony Środowiska. Na dzisiaj taki piec na słomę dla rolnika - do ogrzania jego domu i budynków inwentarskich - kosztuje "skromnie"około 30 tys. złotych.
Mówi wiec pan, że najpierw samorządy. A osiedla popegeerowskie? Pisaliśmy o dramacie osiedla w Kleszczewie, gdzie zafundowano im kotłownię olejową, a dwa lata temu oni zaczęli się od tego odcinać...
- Kiedy padły PGR-y, litr oleju kosztował 43 gr, teraz kosztuje 2,5 zł. Nikt tego nie przewidział... Osiedle kleszczewskie... Teraz tam każdy kopci z osobna. Jest duże zadymienie. Ale dzisiaj to trudna sprawa. Powstały wspólnoty i teraz trudno będzie im się dogadać. Ale to jest możliwe. Pod jeden kocioł można podłączać całe osiedla.
Rozmawiała Dorota Skolimowska
Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz