czwartek, 29 grudnia 2005

Szkoła w Kopytkowie

Przed świętami. W szkole podstawowej akurat zakładają radiowe łącze internetowe

Mały wąski pokoik nauczycielski, w którym, o dziwo, stoi 6 komputerów.
- To taka mała pracownia udostępniana dla uczniów - mówi dyrektor Stanisław Mazur. - Są tu też książki, ale biblioteka dla uczniów mieści się u góry. Sala komputerowa też jest. Akurat dzisiaj zakładają stałe łącze. Dotychczas mieliśmy tylko połączenie przez modem. Uczniowie dzięki Internetowi będą mieli nowe źródło informacji. Poza tym mamy w pracowni wszystko - dziesięć komputerów, laptop, skaner, drukarkę, aparat cyfrowy, dwa rzutniki multimedialne.


O połowę mniej dzieci

W szkole, razem z filią z Kościelnej Jani, uczy siedemnastu nauczycieli. Placówka w Kościelnej Jani, której dyrektorem do sierpnia tego roku była Barbara Kalinowska, nosiła szlachetne imię Jana z Jani. Stając się filią je straciła. Wszystko oczywiście przez małą liczbę dzieci.
- Najwięcej dzieciaków, ponad 190, uczyło się w szkole w Kopytkowie w latach osiemdziesiątych. Teraz jest tutaj 102 dzieci, a w filii 44 dzieci - mówi dyrektor. - Na przestrzeni 20 lat ta liczba zmniejszyła się prawie o połowę. I jeszcze się zmniejszy, ale niewiele. Potem będzie lepiej.
Takie oto mamy spustoszenie, jeżeli idzie o dzietność. W sumie 166 dzieci z całego obwodu - dużych przecież wsi: Kopytkowa, gdzie pobudowano za PRL-u miasteczko (8 bloków), z Kościelnej, Leśnej i Starej Jani.

Szkoła środowiskowa

Budynek, względnie nowy, ma dużo miejsca. A obok stoi stary budynek szkolny - pobudowany w 1905 roku. Też jest użytkowany.
- Staramy się, żeby to była szkoła środowiskowa - ciągnie Stanisław Mazur. - Udostępniam na spotkania sołectwa i dla powstałego w tym roku Koła Gospodyń Wiejskich. Przychodzą też panie na aerobic, który prowadzi Bożena Mirota, poprzedni dyrektor szkoły (pan Stanisław jest dyrektorem od 2000 roku).

Odbywają się tu też spotkania młodszej młodzieży, a starsza korzysta ze świetlicy, w drugim budynku. Udostępniam też boisko szkolne - do piłki nożnej i siatkówki. Sam prowadzę lekcje wuefu, choć z wykształcenia jestem geografem po Uniwersytecie Gdańskim. Nie mamy wuefisty... SKS-y? Prowadzimy je od paru lat, choć nauczycielom za to się nie płaci. Gdyby były na to pieniądze, z pewnością znalazłoby się więcej chętnych, jak nie z tej szkoły, to z innych. Dzieci miałyby wtedy opiekę. Sami nauczyciele też zgłaszają, że dzieciom należy się szersza oferta.

To - skomentujmy - zapewne równie ważne jak becikowe. Żeby szkoła zajmowała się dziećmi po godzinach lekcyjnych. Nie chodzi tylko o sport.

- Mogłyby być różne zajęcia. Sam prowadziłem kółko geograficzne, ale teraz jest nauczanie blokowe. Mogłoby być jednak coś w rodzaju takiego kółka. Tereny mamy ciekawe, choć ten, kto tu mieszka tyle czasu (dyrektor pochodzi ze Smętówka), być może tego nie widzi. Ale atrakcje są. Choćby zespoły pałacowe. My czasami wychodzimy z dziećmi do parku.
Warto tu nadmienić, że w Kopytkowie jest największy, 5-hektarowy zespół pałacowo-parkowy w powiecie. Niby ktoś go kupił (choć wójt Jerzy Zieliński protestował), ale nic się tam nie dzieje. Niszczeją obiekty, niszczeje park. Skandal. Chyba czas, by gmina wystąpiła o zwrot państwu, może właśnie gminie.

Być może wrócą

- To jest podstawówka, dzieci są małe, ale można im mówić o tej małej ojczyźnie, gdzie mieszkają, żeby miały szacunek. A potem? Zależy, co ich dalej spotka. Być może wrócą.
Również jako nauczyciele do inaczej zorganizowanych szkół. Po wojnie było biednie, a szkoła wtedy była w każdej wsi. Uważam, że fajnie jest mieć małą szkołę. Dzieci jest mniej i są lepiej pilnowane. W pokoju nauczycielskim mówimy o uczniu po imieniu i każdy wie, o co chodzi. Problemów z wychowaniem nie ma. Uczniowie wiedzą, że do szkoły nie należy przynosić komórek (to na naszą kwestię, że w szkołach w mieście uczniowie złośliwie robią komórkami zdjęcia nauczycielom - przyp. red.).



Zdaje się, że pan Stanisław jest zwolennikiem małych szkół na wsiach. Trudno się dziwić. Sam chodził tu do VI klasy szkoły ze Smętówka, a VII i VIII kończył w Zbiorczej Szkole Gminnej w Czerwińsku (dziś Smętowo). Tutaj się uczył i tu teraz uczy. Takich osób, które wróciły jako nauczyciele, jest zresztą więcej.
Czy będzie powrót do przeszłości? Niestety, na razie nic na to nie wskazuje. Teraz chodzi o to, żeby utrzymać stan posiadania.

Nie ma prostych rozwiązań

Ludzie często śmieją się, kiedy w telewizji mówią o becikowym, nie dostrzegając, że pod tym hasłem kryje się wielki dramat - coraz mniej dzieci, coraz mniej Polski. Pytamy, co dyrektor zrobiłby w tej kwestii, gdyby był ministrem odpowiadającego za dzietność resortu.
- Nie ma co do tego jakichś prostych rozwiązań. Chyba nie... Szansą dla nas będzie węzeł przy autostradzie. Wtedy może powstaną miejsca pracy. To oczywiście nie spowoduje, że na świat zacznie przychodzić więcej dzieci, ale przynajmniej ludzie będą mogli zaspokoić swoje cywilizacyjne potrzeby.

A są chętni do pracy (wbrew obiegowym opiniom o mieszkańcach wsi, gdzie były PGR-y). Tu mieszka dosyć dużo osób ambitnych. Podejmują pracę nawet w odległych miejscowościach. Dbają też o swoją wieś. My również. Szkoła wychodzi na zewnątrz, na przykład podczas akcji Sprzątanie Świata. Wcześniej pracowaliśmy też przy oczyszczaniu krawężników z piachu i chodników, przycinaliśmy trawę, robiliśmy porządki przy pomniku.

Idziemy do pracowni komputerowej. Firma za chwilę skończy pracę i Kopytkowo będzie miało stałe łącze internetowe. Krzysztof Czapiewski realizuje swój plan - podłącza wioski w gminie Smętowo. Otwiera okna na wielki świat. Informacyjne. Bodajże w 2006 roku mają realizować odcinek autostrady A-1 przecinający gminę, ze zjazdem w Kopytkowie. Może ten świat przyjdzie też do Kopytkowa z miejscami pracy. Czego życzymy w nowym roku.
Dorota Skolimowska

Foto
Firma za chwilę skończy pracę i Kopytkowo będzie miało stałe łącze internetowe. Fot. Dorota Skolimowska

Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz