sobota, 3 grudnia 2005

Na początku był talerz

Mówią, że wielkim wynalazkiem ludzkości było koło - w domyśle: do wozu - w drugim domyśle - do samochodu. Bzdura! To nie był najwiekszy wynalazek. Po prostu mówią tak o kole zapatrzeni w siebie mężczyźni (spójrzcie - historia świata to głównie historia o nich). Ten największy wynalazek wymyśliła prakobieta.

Pewnego dnia znalazła otóż wklęsły kamień i ją olśniło. Nałożyła weń jadło, po czym z trudem zaniosła na polankę, gdzie jej leniwy samiec bawił się z gromadką pradzieci (nawet mu się nie chciało iskać robactwa z ich włosów, taki leń). Ów pierwszy kamień ewoluował co do materiału, ale zawsze miał kształt kolisty. Był z wyschniętych owoców, na przykład z przeciętej części skorupy kokosa, ze żmudnie wydłubanego pnia drewna, z nędznie wypalonej gliny, a nawet z bladej i pogniecionej blachy. Tak, z blachy - wojenny, jakże smutny, bo musiał, jako przenośny i pod obstrzałem, być lekki i płaski. Dzisiaj bywa też i z papieru, ale nie warto tu o nim pisać - to nędzna prowokacja fast fudów.

Był więc ten największy wynalazek modyfikowany, ale nie za wiele - z racji doskonałości kształtu pierwowzoru. Nie można go przecież robić w kwadracie, owalu czy trójkącie. Musiał być, powtórzmy, w kształcie takim, jak ten pierwszy kamień - okrągły i wklęsły. Modyfikacje raczej dotyczyły ozdób - mógł być na przykład z ażurami na brzegu i bez, z ornametami i bez, biały lub w rozmaite wzory, najczęściej w kwiatuszki. W miarę rozwoju sztuki coraz delikatniejszy, nawet porcelanowy, nawet chiński i nawet bardzo cenny. Dzisiaj ogólnodostępny. Wchodzisz do byle sklepu i widzisz, jak lśni sobie w rozmaitych swoich odmianach.

Jest więc wszędzie - w swojej prostocie genialny i jak to rzeczy genialne, nie roszczący sobie do swej genialności pretensji. Czasami tylko zwracamy na niego uwagę. Najczęściej w ten jeden wieczór w roku, kiedy pra(.....)wnuczka tamtej kobiety przynosi go do stołu - pierwszy, drugi, trzeci i następny, jeden na drugim. A potem delikatnie rozstawia na obrusie i nalewa strawę. Powtarzając odwieczny rytuał dyskretnie radosnejświętej codzienności.
Tadeusz Majewski

Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz