Ksiądz ze szczurkiem na smyczy
Nazywa się Djakuju. Do Zblewa przybył z dalekiej Ukrainy. Jego imię po ukraińsku oznacza dziękuję. Był darem, który ksiądz Robert Kierbic otrzymał na jednej z praktyk duszpasterskich. Djakuju lubi obcować z dziećmi, a jego największym przysmakiem jest suszony chleb...
Myszka to czy szczurek?
"To myszka czy szczurek?" - pytali ludzie, gdy jechałem z nim pociągiem - wspomina ksiądz wikariusz Robert Kierbic. - Ale to było dawniej, kiedy był mniejszy. Gdy go dostałem, bez trudu mieścił się w dłoni.
- Jak się tu znalazł?
- Około dwa lata temu miałem praktykę duszpasterską w miejscowości Turka na Ukrainie. Turka znajduje się około 150 kilometrów od Lwowa. Tamtejszy proboszcz jest miłośnikiem zwierząt. Prowadzi wręcz małe ZOO. Hoduje między innymi myszki, koszatniczki, króliki, chomiki, kuropatwy, papużki faliste, nierozłączki, kanarki, szynszyle i jeszcze kilka gatunków. Miał też oczywiście szczury. Z tych wszystkich zwierząt jedynie szczurki początkowo budziły we mnie niechęć. Jednak z czasem zacząłem się z nimi oswajać. Przyszło mi to tym łatwiej, że od dzieciństwa miałem do czynienia ze zwierzętami gospodarskimi. Szczurka Djekuju dostałem w dowód wdzięczności za przeprowadzone w miejscowości Turka rekolekcje.
- Skąd ksiądz pochodzi?
- Początkowo mieszkaliśmy z rodziną w Słupsku. Potem przenieśliśmy się na wieś. Większość dzieciństwa spędziłem na Kaszubach we wsi Mściszewice koło Sierakowic. Tam ukończyłem szkołę podstawową. Dalszą naukę kontynuowałem w Kartuzach w Liceum Handlowym. Przez wiele lat nauki zastanawiałem się nad dalszą drogą życiową. W końcu byłem pewien, co chcę dalej robić. W roku 2002 wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Święcenie prezbiteriatu przyjąłem 1 czerwca 2008 roku. A od lipca 2008 jestem księdzem wikariuszem w Zblewie.
Wiele rozmów z ludźmi zaczynało się od mojego szczurka, a kończyło na głębokich rozważaniach teologicznych - mówi ksiądz wikariusz Robert Kierbic.
Spacer ze szczurem na smyczy
- A co Djakuju robi w Zblewie?
- Jest żywą, kościelną maskotką. Bardzo lubi obcować z dziećmi. Często zabieram go na kazania, które wygłaszam dla dzieci. Brał udział w pogadance o świętym Franciszku, a także o szacunku dla zwierząt. Na rekolekcjach dla dzieci, które prowadzę, kontakt z Djakuju jest dla nich nagrodą za aktywny udział. Gdy widzę, że dziecko się stara i jest aktywne, może w nagrodę pogłaskać szczurka lub zabrać go na krótki spacer na smyczy.
- Na smyczy?
- Tak. Nie wspomniałem tego, ale Djakuju jest wyjątkowy z kilku względów. Między innymi dlatego, że potrafi chodzić na smyczy. Pamiętam w związku z tym pewne śmieszne zdarzenie. Na rekolekcjach była dziewczynka, która na moje pytanie, czy nie boi się zwierząt, odpowiedziała, że skądże, bardzo lubi zwierzęta i nigdy się ich nie bała. Ponieważ brała aktywny udział w rekolekcjach, postanowiłem ją wynagrodzić spacerkiem z Djakuju. Wyjąłem wtedy szczurka i dałem jej smycz, żeby się z nim przeszła. Zobaczyła go pierwszy raz. Otworzyła szeroko oczy. Była tak zaszokowana, że nawet nie próbowała oponować, kiedy Djakuju przejął inicjatywę i sam zaczął wyznaczać trasę spaceru. Skończyło się na tym, że to Djakuju prowadził dziewczynkę, a nie ona jego.
To mysz tylko tak zadbana, że spójrz jak wyrosła!
- Jak ludzie reagują na księdza pupila?
- Różnie. Kiedyś często zabierałem go ze sobą, gdy gdzieś jechałem pociągiem. Najczęściej ludzie pytali, czy to myszka czy szczurek. Gdy się już dowiedzieli, że to szczur, prosili, żebym go tylko przypadkiem nie wypuszczał z klatki w przedziale - śmieje się ksiądz Robert. - Ogólnie muszę powiedzieć, że wiele rozmów z ludźmi zaczynało się od szczurka, a kończyło na głębokich rozważaniach teologicznych. Gdy ludzie dowiadywali się, że jestem księdzem, otwierali się. Często wyznawali, że kilka lat nie uczęszczali już do kościoła. Wywiązywała się dyskusja na temat wiary i Boga. Jedną ze śmieszniejszych rozmów na jego temat słyszałem, gdy brał udział w żywej szopce, którą zorganizowaliśmy w Zblewie. Do Djakuju podeszło dwóch podchmielonych panów i zaczęli odwieczny spór, czy to jest szczur, czy mysz. Spierali się dłuższą chwilę. W końcu jeden z nich zakończył spór głośnym stwierdzeniem "To jest na 100 procent mysz, a nie żaden szczur. Tylko ksiądz wikary tak o nią dba, że spójrz jak wyrosła!".
- A jaki jest Djakuju z charakteru?
- Bardzo spokojny. Oczywiście, gdy ktoś chce go pogłaskać przez kratę, to czasami się myli i myśli, że palce to pokarm. Wtedy może przypadkowo ugryźć. Generalnie jednak jest bardzo łagodny. Bardzo lubi dzieci... No może z wyjątkiem pewnej małej dziewczynki, która zrobiła mu kiedyś "samolot" - śmieje się ksiądz Robert. - Kiedy na moment odwróciłem od niego uwagę, złapała go za ogon i zaczęła nim kręcić. Na szczęście sytuacja została opanowana, zanim ktokolwiek odniósł obrażenia. Jednak Djakuju to zapamiętał i od tej pory jej unika. On w ogóle ma dobrą pamięć, mimo swojego podeszłego wieku. Na przykład jeden z moich kolegów kiedyś się z nim drażnił. On to zapamiętał i teraz się cały stroszy, ilekroć ten kolega znajduje się w pobliżu.
Djakuju nauczył mnie systematyczności
- Czy nie lęka się ksiądz, że Djakuju sprowadzi sobie towarzystwo w postaci "dzikich" szczurów?
- Rzeczywiście, na początku były takie obawy, ale okazały się nieuzasadnione. Może nawet jest odwrotnie. On zaznacza zapachowo swoje terytorium. Ten pokój to jego królestwo i żaden inny szczur nigdy się tam nie pojawił. W ogóle nie mamy na plebanii szczurów, nawet w piwnicy, a jedyny "dziki" szczur, jakiego zobaczyłem przed budynkiem, właśnie się od niego w pośpiechu oddalał.
- Może uciekał wystraszony zapachem prawowitego lokatora?
- Może właśnie tak było. Zresztą "dzikie" szczury też można oswoić. Wójt Trawicki opowiadał kiedyś, że leczył szczurka znajomej. Był to zwykły szary szczur, którego ona powoli oswoiła, do tego stopnia, że dawał się nosić na rękach.
- Powiedział ksiądz, że Djakuju jest już sędziwy. Ile ma lat?
- 8 marca skończy dwa lata. Starość widać już po jego sierści. Robi się miejscami rzadsza i nie jest już tak zadbana. Szczury żyją około dwóch lat. Djakuju nie ma już więc wiele życia przed sobą. Otyłość także skraca czas życia, a po Djakuju widać, że lubi dobrze zjeść.
- A czym żywi ksiądz swojego pupila?
- Djakuju uwielbia suchy chleb. Je także specjalne mieszanki pokarmowe dla gryzoni, które kupuję mu w sklepie. Od czasu do czasu dostaje także suszone owoce, warzywa, a nawet mięso. Świeże jabłko też lubi zjeść od czasu do czasu.
A na plebaniach królują rybki
- Czy zna ksiądz innych duchownych o podobnych zainteresowaniach? Mam na myśli zwierzątka domowe.
- Już w seminarium znałem dwóch kleryków, którzy hodowali chomiki. W plebaniach oprócz kotów i psów bardzo popularne są rybki akwariowe. Szczególnie wśród młodszych księży.
- Powiedział ksiądz, że szczury żyją około dwóch lat. Może trudno o tym mówić, ale czy gdy pupila zabraknie, zamierza ksiądz przyjąć pod dach nowego podopiecznego?
- Myślę, że tak będzie. Nie wiem jeszcze, czy będzie to szczurek, czy koszatniczka, a może zupełnie inne zwierzę. Djakuju wiele mnie nauczył. Przede wszystkim systematyczności i odpowiedzialności. Wiem, że co dwa dni jego klatka musi być sprzątnięta i wiem, że jeśli ja tego nie zrobię, nie zrobi tego nikt inny. On ma w klatce swoje miejsca. W innym miejscu je, w innym odpoczywa, a w jeszcze innym ma toaletę. Ogólnie to bardzo mądry zwierzak. Co prawda nie mówi ludzkim głosem.... nawet w Wigilię.... ale dogadać się z nim można. Wystarczy tylko chcieć.
- Dziękuję za rozmowę
Piotr Madanecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz