niedziela, 8 lutego 2009

Troszeczkę z Fritza

Zamęczają ją waląc w podłogę

Blok, pion, klatka, III piętro, drzwi, mieszkanie. Bufiaste meble z lat 30. z ornamentami winogron. Na ścianie w owalnej ramie ona, on i dziecko z lat jej młodości. Dziś starsza pani, wdowa, mieszka tu sama. Chodzi z trudem, o kuli. Na stole plik papierów, niektóre lekko pożółkłe. Jak miło, szykuje się tekst wspomnieniowy.



- Nie, proszę pana. Temat całkiem współczesny. Proszę przeczytać...

Dokumenty, korespondencja - z prokuraturą, od najniższej do apelacyjnej krajowej, ze szkołą, sądami, policją.

- Hmm... Chce pani powiedzieć...?

- ...Tak - przerywa - że nade mną ukrywają się ludzie, których nie ma, bo rzekomo wyjechali do Anglii - mówi pani Daniela. - Żyją w ukryciu od 4 lat. I wykańczają mnie waląc w podłogę. Ojciec i syn Dawid. Chłopiec ma najdłuższe w Polsce wakacje, bo ukrywa się już czwarty rok. Tysiące złośliwych uderzeń i ile cierpienia, wie tylko ona.

Zapada milczenie. Strach pytać: Kto im dostarcza jedzenie? Skąd wie, że to właśnie oni? Jak mogliby siedzieć po ciemku - ojciec i syn - przez 4 lata zamknięci w swoim mieszkaniu? Historia jakby troszeczkę z Fritza z Austrii - cudze chwalicie, swego nie znacie?

Biorę do ręki papiery i czytam. Setki tysięcy, a może miliony złośliwych kroków nad głową starszej pani, często walenie. Działanie z premedytacją. Kroków osób, których teoretycznie nie ma. Nad jej głową czy w jej głowie? Czytam ostatnie pismo pani Danieli...



Z całą odpowiedzialnością karną!

Prokuratura Apelacyjna, ul. Krakowskie Przedmieście 25 Warszawa. 9.01.2008.

Zwracam się z uprzejmą prośbą do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie jako do najwyższej instancji o sprawdzenie strony drugiej - tzn. osoby piszącej pozew. Prokuratury jak dotąd: Rejonowa w Starogardzie, Okręgowa i Apelacyjna w Gdańsku ignorują moje pozwy. Działają jednostronne i nie wydają nakazu wejścia do pokoju (mieszkania piętro wyżej - przyp. red.), by znaleźć obydwu ukrywających się od trzech lat Zomońskich. Dalsza część pozwu będzie identyczna z poprzednią, bo piszę zgodnie z prawdą.

Nie obawiam się twierdzić nadal (z całą odpowiedzialnością karną), że dokumenty dostarczone przez Zofię Zomońską z Anglii do Prokuratury Rejonowej w Starogardzie, jakoby Dawid Zomoński uczęszczał do szkoły w Anglii, są fałszywe (...). Drugą stronę, tzn. mnie, piszącą pozew, od początku ignorowano. Doszło do tego, że Prokuratura Rejonowa w Starogardzie wręcz odmówiła mi kontynuowania korespondencji w celu wykrycia prawdy. Raz jeszcze kategorycznie i z pełną świadomością stwierdzam, że tylko moje zeznania są zgodne z prawdą. Nie piszę anonimowo, więc proszę o sprawdzenie moich zeznań, by dojść do prawdy. Tymczasem Dawid Zomoński, ok. 12 lat, wraz z ojcem Pawłem - ok. 40 lat - od wielu lat nie pracuje - ukrywają się w mieszkaniu "przyszywanej" babki Krystyny Pazda, która też okłamała wszystkich i wszędzie - nawet policjantów, którzy zamierzali zbadać moje zeznania - że obaj wymienieni wyżej wyjechali z Zofią Zomońską do Anglii. Dlaczego obydwaj ukrywają się, tego nie wiem. Dawid Zomoński pomiędzy klasą III a VI, powinien być obecnie, tzn. z dniem 3.09.2007 r. w szkole. "Wagary" jego jak dotąd są rekordowe i bezkarne - już trzeci rok powinien uczęszczać w szkoły podstawowej w Starogardzie.

Obaj wymienieni, jak i babka Krystyna Pazda, doskonale wiedzą, że sfałszowane dokumenty, dostarczone Prokuraturze Rejonowej w Starogardzie przez Zofię Zomońską z Anglii, zapewniają im azyl i jakby "immunitet" - są już trzeci rok nietykalni. Mając zapewnioną niekaralność jak i brak interwencji Prokuratury Rejonowej są u szczytu chamstwa. Pastwią się nade mną wdową - inwalidką I stopnia we dnie i w nocy (zamieszkują nade mną piętro wyżej). Jestem u kresu sił - tak fizycznych, jak i psychicznych, przeżywam gehennę, tortury od wielu lat. A oni zdają sobie sprawę z mojej dotychczasowej bezsilności. Za zakłócanie ciszy nocnej zostali już ukarani grzywną przez Sąd Rejonowy (przed wyjazdem rzekomo całej rodziny do Anglii - przyp. red.). Żeby dojść wreszcie do prawdy, wystarczy nakaz Prokuratury Rejonowej w Starogardzie, by policjant mógł wejść do w/w mieszkania - i znalazł ukrywających się. Czyżby o sprawiedliwy wyrok, jak i o godziwy zarobek trzeba ubiegać się za granicą kraju?

Proszę Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie raz jeszcze o sprawdzenie strony drugiej - tzn. mnie piszącej pozew, by dojść do prawdy."


Pachnące sekretariaty

Sekretariaty szkół są czyściutkie, ciche i pachną nowa wykładziną. W podstawówce pani sekretarka delikatnie przewraca kartki grubej księgi. Hmm.. Dawid Zomoński, Dawid Zomoński. Nie ma. Ale jak on ma 13 lat, to już powinien być w ewidencji gimnazjum. W sekretariacie gimnazjum to samo - gruba księga ewidencji uczniów. Zomoński. Jest.

- Musieliśmy ponaglać pisemnie panią Zofię Zomońską, żeby dostarczyła dokument, gdzie Dawid się uczy. To samo było z jego siostrą. Też przysłała z opóźnieniem... Ale dokument mamy.

Odpisuję na kartce: Dawid Zomoński - NAB WOOD SCHOOL i dalej dokładny adres, niestety bez adresu e-mail. Elegancji papier, elegancki czarny druk na czystej bieli.

Przy okazji pani sekretarka pokazuje mnóstwo takich papierów. Anglia, Irlandia, Niemcy...

- Wyjeżdżają, a my musimy dalej prowadzić ewidencję - zauważa sekretarka. - To trochę nielogiczne... Poza tym, proszę pana, co to za dowody? Takie pismo może sfałszować uczeń gimnazjum na drukarce. Te dzieci czy młodzież wcale tam nie muszą się uczyć. Ale nasza szkoła nie ma obowiązku sprawdzać.


Sprawa została zamknięta

Komputery... Po co one, kiedy i tak wszystko musi być w wersji papierowej? Prokuratura Okręgowa w Starogardzie owszem, coś tam pamięta o tej sprawie, ale zajmowała się tym Prokuratura Rejonowa w Gdańsku.

Podaję przez telefon sygnaturę akt. Telefon za telefonem - wreszcie traf.

- Sprawa została zamknięta - stanowczy głos.

- Ale mnie tylko chodzi o to, co zrobiono w tej sprawie: jakie kroki poczyniono, żeby sprawdzić, czy czasami starsza pani nie ma racji.

- Ta sprawa została zamknięta i nie możemy - jak katarynka. Tra la la.

Czy i ja mam zamknąć tę sprawę? Taka nieprawdopodobna historia.



Porozmawiajmy na spokojnie

Kilka miesięcy później. Blok, pion, klatka, III piętro, drzwi, mieszkanie. Pani Daniela. Jestem znowu. Nie daje mi spokoju to zdanie: "Z całą odpowiedzialnością karną...". Kto tak pisze?! Na pewno nie ktoś, komu się wydaje.

Pani Daniela ma ponad 80 lat. Pogodna, choć wymęczona twarz, oczy bystre, dobre, powojenna nauczycielka. Mieszka tu od 1965 r. od czasu wybudowania bloku. Na początku mieszkało jej się dobrze. Ale wymarzone mieszkanie to nie było. Z góry na dół chamski kołchoz. I same plotkary. Nad nią zamieszkała Krystyna Pazda. Pani Daniela na początku pożyczała jej nawet pieniądze na chleb. Przestała, gdy jej powiedziano, że dochodząca do pięćdziesiątki Krystyna Pazda ma 22-letniego kochanka i te pieniądze użytkuje jeżdżąc z nim na wczasy. Pani Krystyna nie miała dzieci i adoptowała Zofię. Ta wyszła za mąż za Piotra Zomońskiego. Pani Krystyna poszła z dużego pokoju nad jej głową do małego, a młodzi zamieszkali bezpośrednio nad nią, nad jej głównym pokojem, gdzie ona sypia. Na świat zaczęły przychodzić Zomońskim dzieci. Przyszło ich troje - dwie dziewczynki i chłopak. Przez cały czas były problemy z hałasem. Według pani Danieli zaczęli walić w podłogę z premedytacją, bo odmówiła pożyczania pieniędzy pani Krystynie. Poza tym zaczęły się libacje. Pan Piotr i pani Zosia się ze sobą zgodzili, bo wychodzili razem do prywatnej meliny pijackiej. Wychodzili w piątek, a wracali - bywało - dopiero w poniedziałek. A te dzieciaki zostawały same, głodne i waliły w podłogę nad kobietą. Wszędzie tam, gdzie ona się przemieszczała. Jak była w kuchni, to walili w podłogę w swojej kuchni (analogiczny rozkład pomieszczeń - M-3). Czy wyczuwali, gdzie ona przebywa? Nie, wiedzieli. Tutaj słychać wszystkie odgłosy.

Patrzymy na topografię sufitu. Jest w kiepskim stanie. Brzydkie i szerokie szczeliny między płytami, jakby niechlujnie rzucony tynk...

Tak że dzieci dorastały w warunkach niespecjalnych. Dzisiaj Dawid ma ok. 13 lat, Ewelina ok. 15, a Iza ok. 17.

Kilkakrotnie była u nich w nocy policja. Wlepiali grzywny - głośna muzyka, radio i tupanie w podłogę. Policjantów wzywała pani Daniela. Wchodzili do niej, słyszeli. Pani Daniela pokazuje "Wyrok w imieniu RP" z 4.03.2004. Sentencja: "Tupaniem w sufit zakłóciła spoczynek nocny pani Danieli G. i Hannie O.", jej sąsiadce, która przecież mieszka po drugiej stronie klatki i też słyszała. Grzywien było kilka. Nic nie dały. Pani Daniela i tak musiała słuchać, jak walą i rąbią nad nią. Często urządzali też libacje i wtedy był już całkowity koszmar.

Na początku stycznia 2005 r. pani Daniela dowiedziała się, że uciążliwi mieszkańcy z IV piętra szykują się do Anglii. Ale najpierw wyjechała sama Zofia Zomońska. Wróciła w lipcu i zabrała dziewczyny. Okłamała wszystkich i wszędzie, że wyjeżdżają całą rodziną do Anglii, do roboty i do szkoły.

Okłamała, bo przecież pani Daniela nadal słyszała głosy Piotra i Dawida i takie dźwięki (tu pani Daniela uderza na płasko dłońmi o stół naśladując człapanie). Przyszedł rok szkolny 2005 - 2006. Dalej słyszała te głosy. Zawsze - we dnie i w nocy. Gdzie tylko przechodziła, głosy z góry szły za nią. Do 18 lat jest obowiązek szkolny i pani Daniela zaczęła pisać listy do szkoły, do kierownika poleconym i nawet do nauczycielek. Raz jedna przyszła, leciutko zapukała i zeszła. Ci dwaj nie otworzyli drzwi, bo ich przecież nie ma. Więc zaczęła pisać do Policji, sądów wysłała pozew przeciwko osobom, których... nie ma. Nawet wybrano ją jako oskarżyciela posiłkowego, na wypadek gdyby się okazało, że jednak rzeczywiście są. Do prokuratur. Do apelacyjnej ostatni, bo kolejne prokuratury zlekceważyły jej doniesienia. Odpisali z prokuratury, że oni przebywają w Anglii i że Dawid chodzi do szkoły w Anglii. A to przecież jest dokument sfałszowany, bo prawda jest taka, że 4 lata się ukrywają tutaj nad nią... 31stycznia tego roku, kiedy był hałas, pani Halina wezwała Policję. Przyszli jak na spacer, zapukali i zeszli na dół. A jej powiedzieli, że nie mogą wyważać drzwi. Jeszcze nie wsiedli do auta, to tamci już walili z powrotem w podłogę... Uderzają z premedytacją i od dawna. Pan Piotr uczył te dzieci, jak mają uderzać w podłogę. "Mocniej walcie do cholery" - mówił. Słyszała, bo przecież drzwi są otwarte na balkon i głos szedł z ich balkonu. W tym roku Dawidowi leci już czwarty rok wakacji - po jej, pani Danieli niedoli, gehennie. A ona już nie wytrzymuje, ma nerwicę. Opiekunka przychodzi do pani Danieli na 2 godziny i też słyszy walenie. I chce świadczyć.

Pozostała jeszcze kwestia jedzenia... Tu też pani Daniela jest precyzyjna. Prawie do śmierci jedzenie im przynosiła ta kochanica Krystyna Pazda - przybrana matka pani Zofii. Pani Daniela przez wizjer widziała, jak nosi w siatkach chleb. Prawie do śmierci, bo tuż przed śmiercią, w kwietniu 2008, wyrzucili ją do domu starców. Po tym na króciutko przyjechała z Anglii Zofia Zomońska i namówiła pewną kobietę - kto wie, czy to nie było w tej pijackiej melinie - żeby tu zamieszkała z dwojgiem niepełnosprawnych synów. Zamieszkali w małym pokoiku, bo tutaj (na d głównym pokojem pani Danieli) jest zajęte. I żywność dostarczała im ta kobieta. Na początku stycznia się wyprowadziła, bo chyba jej cos nie pasowało. I znowu - przyjechała na dzień Zofia Zomońska i namówiła panią Żabińską z II piętra, żeby nosiła. Pani Daniela widziała - ma przecież wizjer - wieczorem skradającą się z siatkami Żabińską i słyszała, jak tam u góry otwierają się drzwi.

A dlaczego nie słyszą inni sąsiedzi? Bo oni tak w ogóle mało słyszą. Kiedyś Zomońscy uderzali we wszystko, czy to w stół, czy w krzesła, tak że dźwięk szedł na cały blok. Ale jak tak walili, to ich sąsiad z tego piętra Gardzielewski też zaczął walić i ich przetrzymał. Więc zaczęli walić tylko w podłogę. A pani Daniela ich nie może przetrzymać jak Gardzielewski, bo musiałby rozwalić sufit.


Fantasmagorie? Omamy?

Pani Daniela jest wzruszona - ktoś jej próbuje uwierzyć, może nawet wierzy w ten kawałek Fritza (no bo co 13-latek tam robi, jeżeli jest?).

Piszę list z opisem sytuacji do Artura Michny z "Poligloty" z prośbą o list do szkoły w Anglii... Podaję adres szkoły NAB WOOOD SCHOOL West Yorkshire, headteaather itd. I dostaję maila od Artura:

"Tadeuszu, sprawa zaiste ciekawa... Z mojej rozmowy ze Szkołą Nab Wood (... tu adres) wynika, że Dawid Zomoński nie jest ani też nie był uczniem tej szkoły. Być może starsza pani jednak nie konfabuluje? :) Życzę miłego rozwiązywania tej zagadki! Daj znać, czy będzie afera :)))) Pozdrawiam
Artur

Jeszcze telefon do opiekunki pani Ewy R.

- Czy pani potwierdza, że w mieszkaniu nad panią Danielą walą w podłogę?

- Wie pan, to jest blok, dochodzą różne dźwięki. Pani Daniela też potrafi walić garnkiem w rury.

- Trudno jej się dziwić, jeżeli od lat walą jej nad głową... Czy pani potwierdza, że tam ktoś mieszka?

Po chwili wahania: - Na pewno, no bo skąd takie rąbanie?! ...I tak powiem to policji, bo mają przyjść to zbadać w czwartek. Ale z tego co wiem, tam już chyba nikogo nie ma, bo ściągnęli firany, a pani Zofia Zamońska dała ogłoszenie o sprzedaży mieszkania.

Czyli może już jednak nikt nie mieszka od... paru dni? Mówiąc językiem powieści sensacyjnych, mają już posprzątane. A kto rąbał przez te lata i tupał? Prokuraturze pozostaje podpowiedzieć - duchy. No i jeszcze podsunąć pytanie - gdzie jest ten Dawid? Gdzie się uczył przez te 3 lata? No i postawić jeszcze kilka innych pytań, chociaż po co, jeżeli wszystko jest, jak wyżej, najprawdopodobniej już posprzątane?

Tadeusz Majewski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz