piątek, 27 lutego 2009

Wkrótce płyta Skarszewskiego Towarzystwa Śpiewaczego

Po raz pierwszy miałam okazję posłuchać Skarszewskiego Towarzystwa Śpiewaczego na obchodach Dni Kultury Kociewskiej w Pelplinie w kwietniu ubiegłego roku. Zachwyciłam się. Nie tylko ja. Wśród zespołów tylko Skarszewy bisowały. Zespołem bardzo dynamicznie dyrygowała szczupła pani w gustownym, zielonym kostiumie.



Śpiewać może każdy…

Krystyna Wiecka z Kamierowa koło Skarszew od pięciu lat prowadzi Skarszewskie Towarzystwo Śpiewacze, które wkrótce wyda swoją pierwszą płytę. Członkami Towarzystwa są głównie emeryci i renciści z terenu gminy Skarszewy.

- Czy ta płyta jest zwieńczeniem działalności towarzystwa?

- Nie jest. I mówię to otwarcie. Nie chciałam tej płyty, ponieważ uważam, że Towarzystwo nie jest tak naprawdę gotowe na jej nagranie. Ale… to było konieczne. W ubiegłym roku została beatyfikowana siostra Marta Wiecka - nota bene ciocia mojego męża. W zakonie Sióstr Miłosierdzia, do którego należała nagle "stwierdzono lukę" - nie było żadnej pieśni, która mogłaby być swoistym hołdem dla błogosławionej Siostry. No i siostra Józefa Podstawka napisała tekst, a wiedząc o moich zainteresowaniach muzycznych, przyjechała i poprosiła, żebym napisała muzykę. Tak powstały trzy pieśni. Skoro pieśni już były, siostry pomyślały, że warto byłoby je nagrać na płycie. Trzy utwory to trochę za mało, więc na płycie znajdą się jeszcze pieśni maryjnie i o Jezusie Chrystusie oraz pieśni kociewskie - razem jedenaście utworów. Gdyby więc nie beatyfikacja Marty Wieckiej, ta płyta nie powstałaby, a przynajmniej nie teraz. Aby pokryć koszty nagrań, będziemy zmuszeni poprosić o pomoc sponsorów. Mam nadzieje, że się znajdą. Bo my, jako Towarzystwo, budżet mamy skromniutki. Gmina przeznacza na nas 6 tys. złotych. Poza tym jeździmy na koncerty, przeglądy, konkursy. Ale jeśli coś zarobimy przeznaczamy to na stroje.


Dzięki JPII

- Wkrótce płyta… Bez względu na to, czy Towarzystwo było gotowe na jej nagranie, ona powstaje. Ale za wami 5 lat istnienia. Jak doszło do powstania Skarszewskiego Towarzystwa Śpiewaczego?

- Zaczęło się fajnie - śmieje się pani Krystyna. - W 2004 roku w Skarszewach "ożyło" Koło Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Zadzwonił do mnie ówczesny prezes Koła pan Martyn i zaproponował prowadzenie jakiegoś koła śpiewaczego dla emerytów. Zgodziłam się i nigdy nie żałowałam. To bardzo oddani ludzie. I nie ma znaczenia to, że większość z nich nigdy nie miała do czynienia ze śpiewem. Jedynie 7 osób śpiewało w jakichś chórach czy zespołach. Reszta nigdy i nigdzie. Głosy kompletnie niećwiczone, istny żywioł. Ale chęci są ogromne - mamy próby trzy razy w tygodniu i trwają one zwykle około trzech godzin. I oni to wytrzymują. Posiadanie głosu czy słuchu nie jest żadnym kryterium - do Towarzystwa może przyjść każdy, dosłownie. I gwarantuję, że śpiewał będzie. No, czasami trzeba dopasować repertuar do możliwości głosowych, ale zawsze można zrobić tak, że zabrzmi dobrze. Śpiewać każdy może, zapewniam. Każdy głos można rozwinąć.

- Konkursy, koncerty, wyjazdy… Czy to zakładała pani już w momencie powstawania Towarzystwa?

- A skąd. Mieliśmy tylko przyjemnie spędzać czas. A teraz… Możemy pochwalić się występami w sopockiej Gwieździe Morza, w Operze Bałtyckiej, w Teatrze Miniatura w Gdańsku, w kościołach starogardzkich, na wielu festynach, imprezach. Ale łączy nas nie tylko muzyka i sukcesy. Zrozumiałam, że to ludzie, którzy potrafią być razem dzięki… papieżowi Janowi Pawłowi II. Kiedy w Skarszewach zrodziła się inicjatywa postawienia pomnika papieżowi, wiedzieliśmy, że jest krucho z finansami na ten cel. Postanowiliśmy pomóc zbierając po prostu pieniądze po domach. Wie pani, że nikt z Towarzystwa nie odmówił? Chodziliśmy trójkami i zebraliśmy… dwie trzecie wartości pomnika. Jakieś 15 tys. złotych. Później była akcja "Złota niedziela - podziel się". Też zbieraliśmy pieniądze i przeznaczaliśmy je dla potrzebujących rodzin z terenu gminy. To cudowni ludzie ci członkowie Towarzystwa. Kocham te zajęcia z nimi.

- Ile "głosów" pani ćwiczy?

- W tej chwili w Towarzystwie są 22 osoby i akompaniator, pan Artur Martyn, dyrektor skarszewskiego GOK.

Z muzyką od zawsze

- Muzyka towarzyszyła pani zawsze…

- Tak. Skończyłam Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Gdańsku, uczyłam przez lata muzyki w szkole podstawowej. Rozśpiewałam swoje dzieci. I chociaż żadne z nich nie wybrało kariery muzycznej, to twierdzę, że mają talent. Wie pani, jakie my piękne święta zwykle mamy? Spotykamy się wszyscy, śpiewamy, gramy. Kocham to. Na emeryturze nadal zajmuję się muzyką. Nie da się ot tak przestać.


Miło jest u pani Krystyny - parzy bardzo dobrą kawę, jest uroczą gospodynią, ma świetne psy. Poza muzyką, zwierzęta to kolejna wielka miłość Krystyny Wieckiej. Dunia zajmuje wielki skórzany fotel, na którym dla gospodyni zostaje troszeczkę miejsca, Punia leży na kanapie, na plecach, wystawiając mi łaskawie do podrapania płowy brzuszek. Nie dziwię się członkom Towarzystwa Śpiewaczego, że tak chętnie biorą udział w próbach, że dają z siebie wszystko, że są nie tylko zadowoleni, ale i dumni z przynależności do Towarzystwa. Ta kobieta nie tylko potrafi rozśpiewać każdego, ona przede wszystkim tworzy magiczny nastrój. Chce się być w jej - nomen omen - towarzystwie. A że w swojej skromności nie chce przyznać, że na płytę moment jest jak najwłaściwszy, to można przypisać chyba nadmiernemu perfekcjonizmowi. Słyszałam jak śpiewają. Chylę czoła.

Mieczysława Krzywińska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz