poniedziałek, 24 sierpnia 2009

O sołectwie Jezierce mówi sołtys Maria Duraj-Rode

Jezierce to wydawałoby się jedna długa ulica odchodząca od szosy berlinka - Skarszewy pomiędzy Semlinem a Kleszczewem. Wydawałoby się, bo po rozmowie z sołtys Marią Duraj-Rode okazuje się, że tych ulic (przynajmniej potencjalnych) jest tu więcej. Naliczyliśmy ich w sumie pięć. Poza tym Jezierce, jak tak pochodzić, mają swoje całkiem ciekawe miejsca.





Jadąc główną ulicą do w stronę centrum Jezierc (z centrum to miejsce, gdzie stoi świetlica oraz sklep) widać zmiany. Sporo się tu przy tej głównej asfaltowej ulicy buduje i to całkiem ciekawych domów.

Sołtys mieszka w domu blisko centrum, po prawej stronie ulicy. Wejście - typowo - od obszernego podwórza, nie od frontu.

Rozmawiamy w pokoju. Pani Marii towarzyszy zaciekawiony mąż Andrzej.


- W każdym "Kurierze Zblewskim" staramy się pokazać jakieś sołectwo widziane okiem sołtysa. Pani jest sołtysem pierwszą kadencję. Może kilka słów o pani... Czy mieszka pani tu od dziecka? Rodzice, dziadkowie też tu mieszkali? Prowadzili gospodarstwo?

- Było gospodarstwo rolne. Moje rodowe nazwisko brzmi Wanta. Gospodarzyli na nim rodzice, Wanta. Mama mieszkała tu od urodzenia, a tata się wżenił. Mam z domu Jelito. Moja babcia też tu mieszkała. To było polskie gospodarstwo. Dziś to już nie gospodarstwo. W tym domu mieszkają dwie rodziny. Moja i brata Bogdana Wanty.

- Jelito, Wanta, Duraj, Rode - sporo tych nazwisk... Czyli z rolnictwem nie ma pani nic wspólnego?

- Kiedyś miałam. Pracowałam w tutejszej zlewni mleka podlegającej pod Okręgową Spółdzielnię Mleczarską w Starogardzie. W punkcie skupu mleka. Latem skupowaliśmy prawie dwa tysiące litrów mleka dziennie. Były to lata osiemdziesiąte. Tak dużo, bo zlikwidowano wtedy punkty skupu w Kleszczewie i Semlinie i przeniesiono do nas. Wtedy przeważnie każdy miał krowę. Było ze 40 dostawców. Dziś krowy można policzyć na palcach (pani sołtys liczy - wychodzi pięć). Po likwidacji skupu mleka pracowałam w sklepie w Semlinie, u pana Bedli. W tym też czasie wychowywałam dziecko niepełnosprawne.

Pani Maria prowadzi przez zdziczały park i pokazuje zarośnięty staw.

Kto kiedyś tu urządził takie piękne aleje jak ta lipowa?

Na boisku w Jeziercach młodzież szykuje się do gry w piłkę.

- Przez długi czas sołtysem był tu Leszek Różański. Sporo dokonał i był politykiem Samoobrony. Miał spore poparcie. Jak to się stało, że wygrała pani z nim wybory?

- Na pierwszych nie byłam... Miałam zastępstwo w sklepie.

- Nie była pani i wygrała?

- Na pierwszych wyborach sołtysem został pan Leszek, ale ludzie zrobili odwołanie, że wybory odbyły się niezgodnie z prawem. Wszystko przez Zawadę, która kiedyś była sołectwem, później przez długi czas należała do Jezierc, a od tych wyborów znowu jest osobnym sołectwem.

- Więc unieważniono wynik wyborów i postanowiła się pani zgłosić...

- Ja się nie zgłosiłam. We wrześniu zrezygnowałam z pracy w sklepie i powiedziałam przy jakiejś okazji żartem, że wezmę się za sołectwo. Ktoś to podchwycił i przyszła do mnie grupa osób namawiać, żebym kandydowała.

- Grupa - tak można sądzić - niezadowolona z pracy poprzedniego sołtysa.

- Raczej tak... Poszłam do świetlicy na wybory. Przyszło głosować 78 osób.

Mąż Andrzej: - To było niezwykłe. Dotąd przychodziło kilkanaście osób, a tu ponad siedemdziesiąt. Połowa z uprawnionych do głosowania - 148.

- Wygrałam dwoma głosami: 37 do 35. Ludzie chcieli zmian, nowej osoby.

- Chociaż to nieznaczne zwycięstwo dobrze świadczy o panu Leszku... Jak pani się pracuje przez te trzy lata?

- Bardzo trudno z ludźmi, którzy głosowali na pana Leszka. Z tego wyboru wziął się podział wsi. Z tamtej grupy mało kto się udziela.

Budynek, w którym stosunkowo niedawno znajdowała się szkoła. Chodziła do niej pani Maria.

Świetlica w Jeziercach powstała z budynku gospodarczego.

- Proszę opowiedzieć o swojej wsi. Największe sukcesy....

- Przede wszystkim kanalizacja, ale to za poprzedniej kadencji. To było największe wydarzenie w historii wsi. Idzie z Pinczyna na Semlin i do Jezierc. Wszystkie gospodarstwa mają doprowadzenie. Żyje się oczywiście wygodniej, tylko trzeba płacić więcej pieniędzy. Za ścieki i za wodę wychodzi 5,05 zł za kubik (1000 l). Dwa razy więcej niż poprzednio. My płacimy, dwie rodziny, około 150 złotych... Za poprzedniej kadencji rozpoczął się ogólny remont świetlicy. Właściwie to budowa, bo z budynku gospodarczego. Na 50 osób. Młodzież ma tam zajęcia, stół do tenisa.. Są spotkania, na przykład rady sołeckiej, imprezy. Zimową porą włączamy grzejniki elektryczne. Rada sołecka spotyka się 4 - 5 razy w roku. W świetlicy są też organizowane wesela, bo mamy kuchnię, naczynia. Tylko w praktyce się okazało, że świetlica jest za mała, mogła być większa, bo wesela - wiadomo - poniżej 50 osób dziś nikt prawie nie zrobi. No i nie ma zaplecza na orkiestrę. Świetlicę trzeba jeszcze ocieplić, zrobić parking, wiatrołap, ale tu... zero pieniążków.

- Ma pani jakieś plany rozwoju Jezierc?

- Oczywiście. Na przykład mieliśmy plan założenia siatek na boisku. Ale to koszt około 9 tys. złotych. I te pieniążki poszły na poszerzenie głównej drogi.

- I chyba tu jedynej?

ładny budynek w centrum Jezierc. Mieści się w nim sklep. Stąd rozchodza się drogi do Zawady, Pinczyna i Tomaszewa.

- Nie, mamy więcej dróg. Z centrum idą drogi do Zawady - ok. 2 km, do Tomaszewa - ok. 2 km i do Pinczyna - ok. 3 km. Do Zawady jest dobrze wyłożona tłuczniem, ale dwie pozostałe są w fatalnym stanie. Największy problem jest z droga do Pinczyna, bo sporo osób pracuje w Dek-Polu pana Tuchlina. Ta droga idzie przez las i nie jest nasza, to znaczy podlega pod Starą Kiszewę. A to dlatego, że te lasy są tak podzielone. Ten las należy do nadleśnictwa w Starej Kiszewie. Jest jeszcze droga Polna - do Kleszczewa. Została oświetlona za mojej kadencji.

- Małe Jezierce, a mają boisko piłkarskie. Czy tam ktoś gra?

- Oczywiście. Jest koszone trzy razy do roku. Młodzież gra na małe bramki. Na początku lat 90. była nawet drużyna LZS Jezierce. Prowadzili ją Ryszard Wieczorek i Paweł Raczkowski. To było z 15 lat temu. Dziś nie ma się komu tym zająć.

- Jeszcze jakieś plany?

- Na przykład trzeba wymienić rury wodociągowe z azbestu. Były budowane we własnym zakresie. Ale przede wszystkim chcielibyśmy zbudować plac zabaw obok świetlicy. Walczymy o to trzy lata. W ogóle tu mógłby być piękny kompleks rekreacyjny. Mamy zaniedbany piękny park. Kiedyś chwasty i samosiejki były wycinane, a teraz człowiek nie może się doprosić. Park stary, z ciekawymi drzewami (m.in. wielki buk czerwonolistny), obok budynku byłej szkoły. Są też trzy stawy - jeden w parku i dwa w centrum. Można by je wybagrować i zarybić. Byłaby dodatkowa atrakcja. Dziś wyglądają jak bagna. Co jeszcze... Wszędzie są wymieniane przystanki na nowoczesne, z pleksi. U nas nie. Wójt mówi "wandale". A gdzie ich nie ma?

- Będzie pani kandydować do rady gminy?

- Ja się do takich spraw nie nadaję. Trzeba mieć talent jak sołtys Pinczyna, pan Boszka.


W drużynie piłkarskiej w latach 1990 - 1992 grali: Woźniak, Hapke, Raczkowski, Różański, Rutkowski, Wieczorek, Goździak, Szumacher, Wanta, Gdaniec, Rutkowski, Osowski (bramkarz).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz