niedziela, 6 października 2013

BERNARD JANOWICZ. Przypominamy "Kipki opałki" znakomtego bajkopisarza (1)

Zamieszczamy dziś garść "Kipek opałek" kociewskiego bajkopisarza Bernarda Janowicza. Jest to mniej więcej połowa z "Gazety Kociewskiej" z roku 1994. Dziękujemy dzieciom ze szkół podstawowych w Brzeźnie Wielkim i Mirtokach za archiwizację "Kipek"....


3/94


Óna i on

Przyszed chłop z roboty, a kobjyta mu mówji, że lampa sie nie pali, żeby wzión i naprawjił to śwatło.

- Ja nie jezdóm elektryk!

Zjad obiad i wieczarza, i sie położył spać. Na drugi dzień kobieta mówji, że był elektryk i śwatło naprajił.

- No to łupsiekłaś ładnygo torcika i mi postawjiłaś za to?

- Ja nie jezdóm cukernik!


Kolegi

Dwa kolegi odkryli w lesie ślady lwa. Móji jedyn:

- Proponuja, że sie rozejdzim i każdy na własna rynka tego lwa poszuka.

- Okay, ty bandziesz szukać, dokónd tyn lew poszed, a ja stwijirdza, skónd ón przyszed!


Nauczyciel

Nauczyciel:

- Dobrze, Czesiu. Wieloryb należy do ssaków. A do czego należy ślydź?

- Nó do bulewków wew łupsinach, panie profesorze!


W łazience

Ewka zabawjała sie wew psiaskownicy i wiczoram przyszła do dóm. Babcia jó prosi, żeby gymbusia łumyła.

- Już to zrobja! - woła Ewcia.

Trocha późni woła:

- Babciu, należó łuszy tyż do gambusi?


Taterniki

Dwa taterniki wdrapujó sie na góra. W połowje nie mogli uż dali wytrzymać.

- Co sie stanie, jak ta lina sie przerwje? - mówji jedyn.

- Nie je tak źle. Ja móm dóma druga lina!


Chłop

- Je tyn twój chłop durcham dobry i mniły dla ciebje?

I to jeszcze jak, mamo. Nasze sónsiady myśló już, że my sómy mniendzy sobó żonate!



6/94

@

- Pan wyglónda chory, panie Lumka. Co pan fyluje?

- W psirszym rzyndzie zdrowje, panie doktorze.

@

- Ja chciałóm by rad zez szefym pomówjić.

- To sia nie da. Ón musiał psilnie do sondu sie stawjić.

- Maga ja tedy zaczekać?

- Jak pan chce.

- A kedy ón przyńdzie nazad?

- Nó jo. Jak ón bańdzie mniał troche szcześcia - po dwóch latach!

@

- Zna pan Moniuszke?

- Jano przelotnie. W zeszly poniydziałek ja go w kawairni "Stylowa" spotkałóm.

- Nó ale tera pan łże.

- Jak to?

- W poniydziałki ta kawiarnia je zamknianta!

@

- Wjisz, Ali. Ja jezdóm dycht zdziwióny, że te łóuczone tak na minuta i godzjina wiedzó, kedy zaćmniynie mniesionca abo słóńca byńdzie.

- Ale jezdeś cielak, Ali. Tyn czas żaćmniynia za każdym razym toć stoji wew kałandarzu!


7/94

@

Pani Psiska chce kupić dla swojygo psieska garnuszek do psicia. Sprzedawca chce wiedzieć i pyta:

- Ma na tym garku stopjić "Dla psa"?

- Ach niy. To nie je potrzebne - móji óna. - Mój chłop wody nie psije, a mój psiesek czytać nie potrafsi.

@

- Mamo jak długo ty jezdeś właściwie zez tato żaniała?

- Dziesiańć lat, moje dziecko kochane.

- A jak długo eszczy musiśz?

@

Do składu zez papsiyrosami i tabako wpada jedyn chłop i ryczy:

- Chwatko jedno pudełko zapałków. Mnie sie spieszy!

- Niech pan nie krzyczy tak, nie jezdóm głuchy... Z filtrym abo bez?



8/94

@

Dwa wczasowicze spotykajó sie na pustyni.

Mówji jedyn: - Niech pan powjy, jak daleko to je aż do morza?

Odpowiada drugi: - No, 82 kilometrów.

- Dycht ładna, szyroka plaża, niy?

@

- Powjydz Karolka, jak ja w jedny rance móm sztyry jabka, a wew drugi psiańć jabków, co ja móm tedy?

- Panie profesorze, tedy ma pan abo tak duże rance, abo jano dycht małe jabka!

@

- To je nie do wytrzymania, moj pudel góni wszystke dzieci na deskoroce!

- Na mniłość boska, to niech pan tymu psu ta deskorolka zabierze!

@

Rozgoryczóna matka: - Dawni kłedlim nasze dzieci wieczoram do spania i opowiadelim im bajki na dobranocka. Dzisiaj dni przyńdo późni wieczorem do dom i opowadajó w łóżu historyje, że człowiek łusnuńć nie móże.

@

Jedna starsza pani w banku przyszła weksel załatwić.

- Pani musi go na druga strona podpisać - tłumaczó ji.

- A jak ja go musza podpisać? - chce ta pani wiedzić.

- Dycht zwyczajnie, tak jak pani list podpisuje - uśmiecha sie pracownik bankowy.

Starsza pani podpisuje: "Kochajonca Was babcia".


9/94

@

Na stodole w bocianóm gniaździe na swojich wysokich nogach stoji boción. Pod nim siedzó dwa małe bociónki i pytajó:

- Je to prawda, że nas boción na śwat przyniós?

- Chdzie tam! Wyśta wyleźli zez bocionygo jaja!

@

Wnuki breli dziadka pod bajer i pytajo:

- Dziadek, ty jeztaś taki stary. Powjydz nóm, co to je seks?

- Zeks? Jak potrafsita po mniamniecku, to je mniandzy psianć a siydym!

@

Spotykajo sie córka i mama. Mama wychodzi z mnyszkania, a córka chce do mnyszkania mami i móji:

- Ale mamó, toć ty nie możesz sie zez tató rozejść i do nas sie wprowadzić. Ja chca sie zez mojim Adolfem rozwieść i u was mnyszkać!

@

Przy psiwje siedzó i rozmawiajó dwa kolegi.

- To je dziwne - mówji jedyn. - Mówjisz jednymu wołowji "ty byku". To je w porzóndku, ale bjada, jak mówjisz jednymu bykowi "ty wole". Tedy musisz odpowiadać!

@

Jedyn mnieszczuch przrprowadził sie na wieś, żeby tam świnie chować. Kupsił sobje tam gospodarstwo i jedna świnia. Psiyrszygo dnia władował ón ta świnia na karadeja i jedzie z nió do kernoza z nadziejó, że tyn sie postara, że przez noc byndo małe świnki. Ale na druga noc prandko małych świnków ni ma. Ón jedzie znów zez świnió w karadeji do kernoza, ale nic z tego nie wychodzi. I tak ón z tó świnió potwarza trzy dni. Czwartygo dnia mówji ón do swoji kobjity, żeby szła do chlywa zobaczyć, czy só młóde świnki. Kobjyta przychodzi z chlywa i mówji: - Jeszczy żadnych świnków ni ma, ale ta świnia już znowu siedzi na karadji i czeka!

@

- Teraz niech pan sobje prosze wyobrazi - mówji instruktor prawa jazdy do swojygo ucznia. - Jedyn samochód jedzie w szalónym tempsie na fałszywy stronie autostrady prosto na pana. Co pan robji?

- Ja sie chwatko przeżegnóm!

@

Mały Lutek był na lekcji bardzo niegrzeczny. Nałuczycielka je zła i mówji:

- Za to bandziesz jedna godzina u mnie dłuży siedzić!

- Nó dobrze - mówji Lutek. - Ale jak ludzie bandó o nas za plecami gadać, to tedy nie bandzie moja wjina!


11/94

@

Julek poszed do lasu zbiyrać grzyby. Przychodzi leśny i pyta:

- Nie boji sie pan, że jake trujónce grzyby sie zbjerze?

- Niy - mówji Julek. - Ja tych grzybów nie znóm!

@

Ona i ón przyjecheli zes wywczasów nad morzym. Ona radośnie do niego:

- Zobacz jano, te moje wlosy od tego morskygo wiatru só ładnie jasnoblond!

On: - Jo, a moje od tego rachunku hotelowygo, co zapłaciłóm, só dych siwe!


Nauczyciel religiji przedstawia w dramatycznych słowach koniec świata:

- Wjater i burze zerwjó dachy zez budynków, grad duży jak psiańść powybija okna. Rzyki wystómpsió z brzegów. Bydnó straszne lyskawice i grzmoty...

Przerywa mały Jurek:

- Czy przy taki paskudny pogodzie pudzim do szkoły?


@

Skóńczył sie koncert rockowy na stadjónie. Wszyscy pchajó sie do wyjścia. Romek dycht normalnie przełazi bez wysoki płot. Porzóndkowy stadiónu szkali:

- Hej, chłopaku, nie możesz ty wyńść tam, skónd tyś wlazł?

- Toć ja to robja - mówi Romek!

@

- Słyszałeś mnie wczoraj w radjo? - pyta Mirek swojygo kolegi.

- Co? Ty? W jaki audycji? Jezdóm ciekawy.

- Na meczu piłki nożny. Ja wołałóm: Bramka!



17/94


@

Syndzia do kłusownika: - Kedy chce pan ta kara odsiedzić?

- W czasie ochrony!

@

- Za moji młodości - mówji dziadek - dziewczyny sie czerwienjyili jak my z nimi gadelim...

- To chciałómby ale wiedzić, co za świństwa wy jim opowiedeliśta - moji z kwaśno minó Rysiek.

@

- Pan chyba na poważnie nie chce mi wyklarować, że że chce się pan rozwieść jano dlatego, że żóna w łóżku pali?! - mówji adwokat do spraw rozwodowych.

- To palynie nie byłoby jeszczy take złe, jano żeby óna durch na moje łuszy jako popsielniczka nie łużywała - mowji klient cicho.

@

Do taty i mamy Heńka przyszed na gościna pan Facki zez żonó. Mały Heniu patrzy i przymila się do Fackiego. Siada mu na kolana i mówji:

- Tatuś powiedział, że pan to je taki dziwny ptaszek. Ma pan dóm czy gniazdo?

@

Jednym reporter przeprowadza wywiad z jednym małym przedsiembiórcó.

- Co by pan zrobjił, jakby w spadku panu 10000 złotych przypedli?

- Tedy pobudowałbym sobje chałupa.

- A jakby to był milijon?

- Tedy zapłaciłómby moje długi.

@

Jedyn gbur został skazany na dwa mniesiónce wjyńzinia.

Jego kobjyta psisze dó niego w złości: "Tera, jak ty w dziurze siedzisz, może banda pole łobrabjać, łorać i bulwy sadzić? Ale niy, tego ja nie banda robjić!".

Po tygodniu dostała od niego odpowiedź: "Nie odważ sie to pole ruchać. Tam ja móm psiniadze i karabiny zakopane!".

Tydziań późni óna znowu psisze: "Chtóś we wjyńziyniu musiał twój list czytać. Policja tu była i całe pole przełorala, ale niczego nie znalazła".

Na to chbur ji odpsisał: "Jó, tera możesz te bulwy sadzić".


21/94

@

Pan Długacki obchodzi swoje stolecie. Redaktór przeprowadza z nim wywiad.

- Pan je najstarszym mieszkańcym tego mniasta?

- Niy, moja kobjyta je eszczy dwa lata starsza, ale tego nicht ni ma wiedzić!


@

Nałuczyciel bjerze Edka do nogi.

- Ja sie boja, że twój tata dostanie siwe wlosy, jak łón twoje świadectwo łobaczy.

Edek je zadowolony.

- To ón byndzie sie ale cieszyć. Mój tata ma dycht goła glaca.

@

Fredek dowiedział sie w szkole, że ziamnia sie krańci. O 15 godzinie siedzi ón eszczy wew klasie. Przechodzóncy nałuczyciel go pyta:

- Co ty eszczy siedzisz, Fredku?

- Ach, ja czekóm aż moj dóm nadejdzie!

@

- Czamu tyn dyrechtór cyrku je taki zrezygnowany?

- Najwjynkszy, przycóngajóncy numer "Niedźwjydź na motorze" uciek.

- Ón go chyba wnet byńdzie znowu mniyć.

- Ja w to nie wierza. Tyn niedźwidź tyn motór ze sobó zabrał!

@

- Ja nie wiam - mówji jan do swojygo przyjaciela - jaka kobjyta ja móm żanić. Lusia - ta psianka, czy Bena - ta móndra?

- Jak ja ci móm radzić, to nie żań żadny z tych dwóch, jano taka, co do ciebie pasuje.


@

- Marina, skónd te pajenaczyny pod posowó só?

- Na pewno od pajónka, wielmożna pani.

@

Przelynkła starsza siostra zez kolanów swojygo przyjaciela jak Karolek do jizby wpad. Machnył życzliwie rankó i móji: - Róbta spokojnie dali. To my uż wszystko tak i tak w szkole mnielim.


23/94

@

W autobusie

- He, człowieku, co tobje do głowy wpadło? Czamu masz twoja ranka wew moji keszeni?

- Och przepraszam. Ja szukóm zapałki.

- To chyba mogłeś mnie pytać!

- To jó. Ale do tego ja jazdom nieśmiały.

@

Mały Piotruś pyta: - Tata, chto je prandszy, gołómb pocztowy czy chart?

W każdym wypadku chart - jak oba by psiechty szli!

@

W mniyszkaniu

Bolek zaglónda w każdy kónt wszandzi, bo chce nareszcie do sypsialni mami sie dostać. Ale jymu je zakazane.

- Co sie stało, że ja ni moga tam wlyźć?

Zachwój sie cicho i bóndź porzóndny - szkali ciocia. - Twoja mama boción dziobnył

- Strasznie - mówji Bolek. - Ta biydna mama. Najpsirw ciażki poród, a tera eszczy od bocióna dziobnianta!


Sónsiadki

- Jaka stara może być ta nasza nowa sónsiadka Modnicka?

- Ja nie wjym. Ale za tym co óna dokazuje zez swojim strojnym, musi chyba óna być mniwiancy 10 lat młodsza od swojygo syna!


@

Mała wnuczka: Babuśku, ty jezdeś najnajnajkochańsza! Ja ja późni dziecko dostana, to ja to dycht na pewno Babuśka nazwja!

@

Jedyn pacejnt podenerwowany przychodzi do psychiatry.

- Panie doktorze, panie doktorze, ja słysza glosy, ale nikogo nie wjidza!

- A kedy to sie durcham zdarza?

- Durcham jak ja tylyfonuja!


25/94

@

Lila musi iść do szpitala. Siostra, co jó przyjmuje, pyta:

- Ma pani pyżama?

- Pyżama? - zastanwia sie Lila. - Doktór powiedział, że to je zapalynie ślepy kiszki.

@

Jedyn młody chłop przychodzi zdenerwowany na posterunek policji.

- Mnie skredli opóny.

- Ale trochy powoli - mówji policjant i wyjmuje bloczek notes...

- Mniał te opony jeszczy, jak pan z dómu wyjechał?

@

- Panie kelner, te zrazy só tu ale bardzo małe - użala sie gość w restauracji dworcowy.

- Jak my by tu wiynksze porcje podawelim - mówi kelner - to by te ludzie nie zdóżyli na odjazd pocióngu!



26/94

@

- Mój wujek je ksiandzym - chwali sie jedyn chłopsiec na placu zabawa. - Wszyscy mówjó do niego Wjelebny!

- Nó jak już - odpowiada drugi.- Mój wujek je nawet kardynałym i wszyscy mówjó Eminencjo do niego!

- To je eszczy nic - chwali sie trzeci. - Mój wujek je taki dyki grubas, że jak ón jidzie, to wszyscy mówjó:Boże!! Wielki Boże!!

@

- Jak sie świadek nazywa?

- Julia Starecka.

- A jaka stara soście?

- 86 lat, panie sendzio.

- Zamynża?

- Jeszcze niy, panie sendzio, jeszcze niy.

@

- Ja bym prosił o mała podwyżka mojych poborów. Za te psiniandze, co ja dostaja, nie maga naprawda za wysoko skakać.

- Ja wcale tego nie żondam. Ja pana zaangażowałóm jako ksiyngowygo, a niy kangura.





.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz