- Srodze żałuja - tłumaczy portjer hotelowy - ale ni ma żadnygo pokoju wolnygo. - Ach ni ma - mówji gość. - Ale jak ja by panu powjedział, że królowa angelska tu przyńdzie, tedy pan by mniał jedyn pokój, co?
- To by było już dycht co inszygo, mój pani. Naturalnie, że tedy jedyn pokój by był wolny.
- Nó ładnie. To niech mnie pan da tyn pokój. - Ta królowa dzisiaj nie przyńdzie.
@
Do szpitala przywieźli jednygo asa sportowego. Doktór, co go poszukuje, mówji:
- Oj, do diaska, pan ma 41 stopni gorónczki!
Sportowiec słabym pyta:
- A jednak je rekord śwatowy?
@
- Chwała Bogu - mówji profesor wew składzie z bótami. - Nareszcie te bóty dopasowałóm.
Sprzedawczyni się śmnieje:
- Pan wybaczy, profesorze, ale to co pan na nogach, to só kartóny od bótów.
@
Ela ożaniała się z boksyrym.
- Nó, jak tam, była ta noc poślubna? - pyta jeji koleżanka.
- Och, nic nadzwyczajnygo nie było - mówji Ela. - Już za trzeció róndó ón leżał K.O.
@
Leon do kolegi:
- Mówjisz ty paciyrz przed jedzyniem ?
- Niy. Po co? Moja kobjyta gotuje wspaniale.
@
- Ty, mamusiu. Jurek mnie na sobota do siebje do dóm zaprosił.
- To ładnie, Miruśka. Ón ciebje na pewno chce swojim rodzicóm przedstawijć.
- Tyż coś. Toć te só wyjechał.
(2)
@
Wieczorny złodziej;
- Przepraszam że pytóm. Wijdział pan tu jakygo policyjanta ?
- Niy. Tutaj w tych stronach żadyn nie chodzi.
- Dobrze tak. Portfel tu dawaj, ale chwatko!
@
Góral pyta jednygo gościa:
- Mata wy tamój wew Starogardzie tyż take wysokie góry?
- Niy, nie mómy. Ale żeby my take mnielim, toby óni byłyby pewnieć wysoksze.
@
- Wew tym notesie stojali alfabetycznie wszystke dziewczyny, zez którymi ja kedyś się kochałóm - chwali sie "porywacz serc"
- A jak się nazywajó te psiyrsze trzy?
- Brigyta, Walerka i Żaneta.
@
Tata do syna:
- Weź chłopcze ta banyra zez śmnieciamim jdź i wyrzuć do śmnietnika. Ty masz młodsze nogi.
- Ale tato, nie mnielim by my te stare nogi sprzedawać?
@
Policjant pyta małygo brójka:
- Jak się nazywa twój ojciec?
- Ni móm pojancia. Ja ni mogą wszystkich znać.
@
- Panie doktorze, ja się czuja cieżki jak słóń, chociaż ja jano tyle zjam co mały wróbelek. Mnie się wydaje, że ja móm tasiymca.
- Najlepsi by było, jakby pan poszed do weterynarza.
@
- O, ciocio Trudko? Ja się ciesza, że ty nas dziś odwiedzisz!
- To je ale ładnie zez twoji stróny, moje dziecko.
- Jó ciocio Trudko, jeszczy wczoraj tata mówił, że ty nóm tu eszczy tak prawie fylujesz.
4
@
W wojsku na ćwiczeniach
- Labelko, czymu przy strzelaniu zamykacie jedno oko?
- Ale panie poruczniku, jak oba oczy zamkna, to wcale nic nie wjydza.
@
Matka grozi córce
- Lusia, jak twój chłop na drugi raz znowu bandzie pijany jak ja przyńda was odwiedzić, to ja na miejscu sia obróca i wiancy nie przyńda!
- Ale mamo, prosza nie mów tak glośno. Jak Aloś to usłyszy, to ón nigdy nie byndzie trzyźwy.
@
Ciotka Lena chodziyła długo po muzeum historii. Już zmynczóna siadała na jedno krzesło.
- Moja pani - woła dozorójóncy muzeum - tutaj nie wolno siadać! To je krzesło króla Augusta !
- Niechże się pan nie oburza tak - mówji ciotka Lena błogo. - Jak ón przyńdzie, to ma się rozumieć, że je ważne i pudzie dali.
@
Tak walnie pijany kolebje się chbur na łulicy. Tam spotyka go ksióndz, z polytowaniem patrzy na niego z góry do dołu i mówji:
- Znowu raz psijany.
Chbur patrzy z podełba z uśmiechem mówji:
- Ja tyż, ksióże dobrodzieju, ja tyż.
@
Jedyn kyrowca został przez policja drogowa stopowany.
- Co panu do głowy wpadło - 80 km na godzina jechać?
- Niemożliwe - wymawja się kerowca. - Ja dopsiyrku 10 minut jezdóm w drodze.
@
W budce telefonicznej je objaśnienie: "Prosza druga monata za to psiyrszó wrzucić". Niży ołówkam dopśysane: "Ja zrobjyłóm na opak i tyż szło".
(3)
@
Lutka wyczytała w ksióżce, że kret jy dziynnie tyle, ile ón waży i głośno myśli: Skónd tyn kret wjy, wiele ón waży?
@
Nauczyciel biologii pyta:
- Chto może powiedzieć, jake zwiyrzynta się zwjijajó oprócz jyża?
Na to odpowiada Leszek:
- Rolmops, panie profesorze!
@
Mały lew w klatce trzynsie się ze starchu, bo ma psiyrszy raz wystómpsić w cyrku. Stary lew go uspokaja:
- Ni mniyj strachu! Te dwanożne bestyje tam w ławkach só za kratami.
@
U denstysty
- Ale tera, mój synku, bóndź grzeczny i mów tak ładnie: AAAH, żeby pan móg nareszcie swój palec zez twoji gamby wyjónć!
@
- Tadek, chdzie ty tak lejcisz?
- Prawje tera chtoś mój samochód łukrad i łuciek w tym kerunku!
- I co ty myślisz? Że ty go dogóniysz?
- Nó czamu niy. Toć ja przecia mój samochód znóm!
@
- Je wew pana sklepsie właściwje wszystko take droge?
- Ale niy, mój panie. Pan ma dla nas jano za mało psianiandzy.
@
- Pani Psiasko, jedziecie państwo tyż na "Wesele Figara"?
- Niy, pani Sitko, my wyślemy jano telegram z życzeniami szczanścia.
@
- Jezdeś ty eszczy durcham zez Heniem zarynczóna?
- Bogu dzianki, uż dawno niy!
- To jak ty żes sie tego idioty pozbyła?
- Ja się z nim ożaniałóm!
@
Dwa boksery - przeciwnicy stojó na ringu. Wnet byndzie gong do pśyrszy rundy, tedy trener szepce do swojygo pupyla:
- Ja nie chciałóm ci tego powiedzić, ale przedwczoraj wjidziałóm twojygo tu przeciwnika zez twojó żónó w parku.
@
Pan Lelonke jedzie do wróżki:
- Pana przyszłość wjidza czarno - mówji óna.
- To ni ma znaczenia - mówji ón. - Ja jezdóm kómniarzam!
@
W kolejce w sklepsie.
- Ja bym dała nie wiam co, żebym jeszczy raz osiamnaście była - mówji ładnie wyglóndajónca dziewczyna.
- Ale, ale! Toć pani chyba wiele co starsza nie je.
- Ja móm dwadzieścia - wzdycha óna.
- Nó, co to uż za różnica, miyndzy osiamnaście a dwadzieścia ?
- Chłop i dwa dzieci...
@
Jedyn skómpsiec przeszed do nieba. Psioter go przyjón i mu wszystko klaruje. Przy końcu mówji:
- My myślim dycht w jnszych kategoryjach jak wy na dole. Dla nas je milión lat jak jedna mninuta, a milión złotych jak jedyn grosz.
- To je cudownie! - mówji skómpsiec. - To ja móm zara jedno życzenie: Pożyczysz mnie jedan grosz!
- Ale chyntnie, jak masz jedna minuta czas!
@
- Czamu ty durcham feifka palisz? Toć palynie papsiyrosów je wiele tani!
- A czy ciebie już ktoś feifkó poczanstował?
(6)
Wew szitalu mówji doktór:
- Nó to bańdziym raz znowu pana gruntownie podszukiwać. Siostro, instrumenty prosza.
Pacjent stanka:
- Je pan gupsi? Ja tu leża pu żywy, a pan chce muzykować... O jej, o jej.
@
Dwa wanderlichy idó bez pustynia. Nagle jedan mówji:
- Poczekaj trocha, ja móm psiasek w bócie!
@
- Ja słyszałóm, pani Druska, że pani w tym roku znowu jedzie do Juraty?
- Nie było pani tamój zeszłym roku na swoji podróży poślubny?
- To jó. Ale my by chcielim wjydzić jak to tamój wyglónda !
@
- Mój syn chce za wszelką cenę zostać wyścigowcem. Powjydz mnie, co ja móm zrobjić?
- Nie stawiaj mu się jano wew droga, mówja ci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz