czwartek, 10 października 2013

"Siemanko, jestem Druss", czyli rzecz o starogardzkich rycerzach

"JEDEN DRUGIEMU OSŁANIA PLECY", CZYLI O STAROGARDZKIM BRACTWIE RYCERSKIM

Dzwonię, by umówić się na spotkanie. Chłopak nie rozpoznaje mojego wieku, bo pod koniec mówi "do widzenia". Bardzo mnie to bawi. Przecież mam niecałe 15 lat. Umawiamy się na sobotę.

Starogard, szkoła nr 2. Bractwo ma tutaj treningi walki. Przychodzi po mnie Piotr. Idziemy do sali gimnastycznej. Kilku starszych chłopaków ćwiczy uderzenia. Przedstawiam się panu Jarosławowi, dowódcy gwardii. Na luzie mówi: "Siemano, jestem Druss".



























***
Założycielem Starogardzkiego Bractwa Rycerskiego jest Piotr Marchewka. Istnieje ono już 16 rok. Na ćwiczenia uczęszcza 27 osób w wieku od 17 do 34 lat. Uczą się średniowiecznych tańców, strzelają z łuku, zajmują się kowalstwem i rzeźbią w drewnie. I, jak to rycerze, ćwiczą również walkę.

Druss: Wszyscy tutaj się przyjaźnią, co zaczęło się od Bractwa. Potem połączyło nas również życie. Na przykład zaczęliśmy się spotykać poza treningami. Chodzimy czasem do barów lub organizujemy u kogoś domówkę. Jesteśmy dla siebie jak rodzina. Każda osoba uzupełnia się z drugą. Jak połączymy się razem, stanowimy jeden dobry organizm. Wszyscy obecni tutaj (na sali) kierujemy się sercem. Pomagamy, jeśli ktoś potrzebuje od nas pomocy. To, w jaki sposób staramy się postępować, dla mnie jest idealne.



Zwyczaje rycerskie próbujemy wtłoczyć do codziennego życia. Dążymy do tego, by stać się takimi rycerzami, jak w średniowieczu. Na początku "rycerz" obiera sobie jakiś cel. Na przykład jeden postanawia nauczyć się kowalstwa, inny rzeźbi w drewnie. Wszyscy, mimo że czegoś nie potrafią i tak starają się robić to jak najlepiej. Przestrzegają reguł. Są one naszym drogowskazem, jak dekalog dla chrześcijan. Czytasz i chcesz dążyć do ideału. Tutaj jest jak w wojsku: jest dowódca i wojsko. Musi być też zaufanie. Jeden drugiemu osłania plecy i wie o tym, że nie jest sam. Rada panów, która jest wybierana w wyborach, tak jakby rządzi wszystkim. Jednak w Bractwie są też osoby dorosłe i zawsze mogą powiedzieć "nie chcę" i tyle. Stowarzyszenie do niczego nie zmusza.

- A co z dziewczynami? Czy one także mogą zostać rycerzem?

- Kobiety w średniowieczu miały bardzo dobrze. U nas pomagają, są naszą inspiracją. Uczą nas lepszego patrzenia na świat.
- Wyjeżdżacie na turnieje?
- Co roku odbywa się Bitwa pod Grunwaldem. Jest najważniejszym turniejem rycerskim. Po turnieju odbywa się tam także pasowanie na rycerza. Jednak na to trzeba sobie zasłużyć. Nie każdy może nim zostać lub po prostu nie chce. Związana jest z tym duża odpowiedzialność i nie wszyscy są w stanie udźwignąć takie brzemię. W naszym bractwie mamy trzech pasowanych rycerzy. Jeździmy także na inne turnieje, podczas których zwycięzca może otrzymać nagrodę pieniężną lub inną rzecz.
- A oprócz turniejów jeździcie na obozy lub coś w tym rodzaju?
- Czasami tak. Pod namioty, na ognisko.







- Czym jeszcze się zajmujecie?
- Organizujemy pokazy dla szkół i dla miast. Przeprowadzamy też żywe lekcje średniowiecznej historii, na których młodzież może obejrzeć zbroje, zadawać pytania i dużo się nauczyć.
- A co ze strojem?
- Zbroja może być ze skóry, z blachy lub kolczuga.
- Skąd je macie?
- Kolczugę można wykonać samemu, jeśli się zakupi metalowe kółka, z których się ją składa. Kosztują one około 200 zł. Można też wykonać je samemu, jeśli ktoś się w tym specjalizuje lub kupić po prostu całą gotową kolczugę. Blachę także można wykuć samodzielnie lub zakupić. Zależy, co komu bardziej odpowiada. Nie wszyscy mają czas na wykonywanie zbroi. My też pracujemy, prowadzimy osobiste życie.





***
Druss idzie prowadzić dalszą część treningu, a ja porozmawiać z dwoma członkami Bractwa: Markiem (Nabim) i Karolem (Tustym), którzy przed chwilą stoczyli pojedynek.
- Czy bijecie się z całej siły?
Nabi: Jak się bijemy, to jesteśmy przeciwnikami, a nie wrogami. Na treningu walczymy tak, żeby zdobyć punkty. Nie musi być mocno. Ważne żeby trafiać w hełm, ręce, oprócz dłoni, i w nogi.
- Czy to boli?
Karol: Zależy gdzie się uderzy. Jeśli trafi się w nieosłonięte miejsce, na pewno trochę zaboli.
- Czy walki są bezpieczne?
Karol: Były przypadki złamania ręki, obicia, przetarcia, siniaki. Ale raczej nic bardziej poważnego się nie zdarza.
- Wolicie mieć kolczugę czy walczyć bez niej?
Nabi: Ja wolę bez. Zbroja waży 20 kilogramów. Po pojedynku jesteśmy bardzo zmęczeni.
- To w czym walczycie?
Nabi: Szyjemy sobie stroje z bawełny, którą wcześniej musimy kupić. Znaczy ja odkupiłem mój strój od kolegi i zrobiłem przeróbki.
Karol: Ja też kupiłem mój strój. Powinien raczej być szyty ręcznie, ale jest maszynowo. Nie widać tego aż tak bardzo. Fragmenty są z robione z blachy i skóry.
- Nie walczycie na treningu mieczami?
Karol: Nie. Uczymy się uderzeń. Niektórzy źle je wykonywali, przy czym łatwo można złamać miecz. Powinno się trafiać ostrzem, a nie płaską stroną. Pod wpływem wywołanych wibracji miecz pęka w najsłabszym miejscu.
- Jak ktoś uderzy tym mieczem treningowym w blachę, to nie boli?
Karol: Nie, w blachę nie boli.
Nabi: Jak chcesz, możesz spróbować.
- Ale mam cię uderzyć?
Nabi: Bij go śmiało.





- Nie, nie. Nie chcę bić. Co najbardziej podoba wam się w Bractwie?
Nabi: Najbardziej to chyba walki. Ale też kowalstwo i inne fajne rzeczy.
Karol: Podoba nam się jeszcze cała ta kultura średniowieczna. To jak rycerze kiedyś postępowali.
- Kto może wstąpić do Bractwa?
Karol: Każdy, kto ukończył 16 lat. Młodsi nie zawsze wiedzą, czego chcą. Po za tym musimy brać odpowiedzialność za tych, którzy nie skończyli 18 lat. Jeśli ktoś z nich by sobie coś zrobił, cała odpowiedzialność spadłaby na nas i wtedy mogliby rozwiązać nasze stowarzyszenie.

- W walkach na turniejach walczycie do upadłego?
Karol: W takich pojedynkach walczymy do przewrócenia. Jak któryś się przewróci, jest uznany za pokonanego.
- Macie jakieś przygody związane z tym, że jesteście rycerzami?
Nabi: Przygody… Raczej nie ma nic ciekawego, o czym warto mówić. Czasami, gdy idziemy w strojach przez miasto na trening, dzieci krzyczą: "Rycerze, rycerze!". Ale raczej ludzie dziwią się. Czasem, ale bardzo rzadko ktoś podchodzi i na przykład pyta: "Skąd jesteście? Z Gniezna tak?". Ale nikt nie pomyśli, że my ze Starogardu. Mało ludzi wie, że istnieje w ogóle takie Stowarzyszenie w naszym mieście.
- Po co uczycie się rzeźbić w drewnie?
Karol: Jeden zrobi na przykład miskę lub pochwę do miecza i wtedy może się wymienić z drugim na inną rzecz.
- A po co wam te miski?
Karol: Na turniejach wszyscy muszą jeść z samorobnych misek jak w średniowieczu. Wszystko musi być tak jak w tych czasach. Znaczy śpimy w śpiworach, na szczęście.
Nabi i Karol idą dalej walczyć. Pozostali ćwicząc, prawie mnie tratują, ale na szczęście się uciekam w bezpieczne miejsce. Trening powoli dobiega końca. Karol podchodzi i pokazuje mi przetartą, trochę krwawiącą dłoń. Mówi: Moja wina. Nie założyłem rękawicy i jak Nabi uderzył w tarczę, to w miejscu zetknięcia jej z ręką przetarło mi kostki.
Rycerze zdejmują zbroje. Jeden drugiemu pomaga. Treningi są naprawdę męczące, co widać po spoconym stroju. Nawet, jeśli ktoś nie lubi rycerzy, to trudno nie polubić tych chłopaków. Nie są sztywni, tylko sympatyczni, otwarci i bardzo fajni. Bardzo ich polubiłam i mam nadzieję, że będę miała okazję jeszcze kiedyś z nimi porozmawiać.
Kamila Steppun
kwiecień 2011 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz