wtorek, 8 lipca 2014

Na tej ilustracji jest jeden z pierwszych kociewskich harlejowców


Nie wiem, czy przede mną jakiś literat po wydaniu książki starał się o spotkania literackie w stolicach naszych gmin. Po moich wojażach z "Przeplotnią" mogę stwierdzić, że albo musiało to być bardzo dawno, albo w ogóle takich spotkań nie było.


Trochę to dziwne, bo przecież autorowi powinno zależeć na bezpośrednim kontakcie z czytelnikami, co zresztą jest najbardziej bezpośrednią formą promocji. Kiedy wydam trzeci tom "Przeplotni", urządzę sprzedaż książki o północy w Starogardzie, tak jak było z Harry Potterem.

Każde spotkanie było zupełnie inne. Niektóre kameralne, bardzo sympatyczne (np. w Pączewie), duże spotkania w szkołach (np. w Bolesławowie), niezapomniane spotkanie w domu kultury w Skórczu, z czytelnikami bardzo dobrze znającymi moją twórczość. No i niezwykłe spotkanie w domu kultury w Kaliskach, na które przyszło ponad pięćdziesiąt osób. Pytania, odpowiedzi, żywa ciekawość. Reżyserowała je była dyrektor domu kultury Danuta Zaręba. W pewnym momencie kazała mi rapować utwór, jaki napisałem o czarnej autostopowiczce. Miałem też spotkania w Gdańsku - krótki referat na temat "Przeplotni" w Ratuszu Staromiejskim na zebraniu Kociewiaków mieszkających w Trójmieście i spotkanie autorskie w Bibliotece Wojewódzkiej. Po wydaniu drugiego tomu, "Oj, oj, Ojczyzny", tournee zacząłem od Starogardu. Do ratusza przyszło mnóstwo osób, co zdumiało organizatora, dyrektora Biblioteki Miejskiej Wiesława Prolla. Dziękuję mu za to spotkanie. Następnie miałem ciekawe spotkanie w Gdańsku, które zorganizował niestrudzony Hubert Pobłocki. Kompletnym fiaskiem natomiast było moje spotkanie w Skarszewach. Nikt nie przyszedł, ale nie dlatego, że w Skarszewach żyją jakimś osobnym życiem. Po prostu - jak się później okazało - dyrektor domu kultury nikogo o nim nie poinformował.

Lubię te wieczory. Ludzie są ciekawi, pytają o różne sprawy. Niektórzy dobrze znają moje teksty z gazet. Czasami sam czytam utwory (przekonałem się że jednak czytać powinien autor). Często czytam tekst z "Oj, oj..." pt. "Pułapka miasteczek". Pisząc miałem na myśli Ornetę oraz troszeczkę Skarszewy. Do wielu trafia. Chyba musiałem tą opowiastką uderzyć w jakąś czułą strunę każdego człowieka.


Pułapka miasteczek

Nie ma znaczenia, czym tu przybyłeś, przyjechałeś, zajechałeś, a może nawet ciebie przywieźli. To nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko chwila, której możesz nawet świadomie sobie nie przedłużyć albo nie zauważysz, że właśnie mija, bo nie jesteś typem romantycznym. Zresztą cóż ona właściwie znaczyć, ta chwila, wobec tego, co było i co będzie w twoim pracowitym życiu? Właściwie jest to chwila dla zbieraczy chwil teraźniejszych, koneserów sekund, może, w skrajnych przypadkach, minut, które smakuje się jak idealnie dojrzałe wiśnie. Chwila, w której stajesz przy szosie i napawasz się widokiem, kontemplujesz. Albo napawasz się widokiem możliwości. Ogarniasz panoramę miasteczka - otoczonego murami, wieżami, fosą, łąką. Miasteczka chcącego przez te mury podkreślić tę swoją zwartość, tę wyjątkową osobność życia, te zamknięte w sobie codzienne i wyłącznie własne sprawy, rozmowy, cisze nocne, drobne sukcesy, czasami skandaliki - i myślisz: to jest właśnie ten moment wyboru, ta chwila, w której możesz poczuć się czysty; oto porzuciłeś za sobą całą przeszłość. I zastanawiasz się, czy teraz wjechać przez wąską i ostrą bramę do tego miasteczka, żeby rozpocząć nowe życie. Zupełnie incognito, bez życiorysu, jak nowo narodzony człowiek. To jest dopiero pokusa! Po czym ruszasz dalej. Nieważne, czy pieszo, autem, czy motorem. Chwila minęła jak smak idealnie dojrzałej wiśni. I jak ta chwila prysły myśli o wjeździe w cień tego miasteczka, w jego codzienne sprawy, w życie na nowo. Bo taki wjazd jest niemożliwy. Gdziekolwiek zajdziesz, prędzej czy później wyda się twoje curriculum vitae.

Tadeusz Majewski


Tekst ten w książce zilustrowałem zdjęciem mojego ojca, Jana Majewskiego, jednego z pierwszych kociewskich harlejowców (nie chodzi o to, że miałem motor, ale o harlejowską filozofię podróżowania). Stoi na motorze na tle panoramy Skarszew. Koniec lat pięćdziesiątych


Spotkanie w Skórczu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz