piątek, 2 kwietnia 2004

Karolewo. Pałac Hilarów

Przenosimy się na drugą stronę rzeczki Piesienicy, do wsi o tej samej nazwie. Na skarpie stoi obiekt mieszkalny, który, jeżeli wziąć pod uwagę stan zaniedbania, z powodzeniem mógłby "robić" w horrorach. Tutejsi nazywają go z ironią "pałacem". Ironia niepotrzebna, bo faktycznie jest to pozostałość po pałacu Hilarów. Tutaj urodziła się i mieszkała słynna poetka Małgorzata Hilar

Od strony wejścia jest ładne podwórze ze starym drzewostanem. Jan (41 l.) i Elżbieta Kurszewscy z dziećmi Martą, Joanną i Bartoszem urządzili sobie w tej ruderze całkiem ładne mieszkanie. Mają szczęście - oboje pracują. Na siedem mieszkających tu rodzin jeszcze jedna osoba ma pracę. Reszta, cóż...

- Mieszkamy tu jako małżeństwo od 1991 roku. Za pegeerowskiego kombinatu to był cały czas budynek mieszkalny. Remont kapitalny przeprowadzono w 1970 r., ale tylko na zewnątrz. Potem raz w ciągu 30 lat założyli rynny i wymalowali klatkę schodową, bo się trochę paliło - opowiadają Kruszewscy.

Z opowieści wyłania się obraz dewastacji. Wcześniej pałac stał sobie z wieżą i przeszklonymi werandami. Wieżę rozebrano w 1956 roku. Tu urodziła się i mieszkała Małgorzata Hillar. Michał Spankowski myślał nawet o tablicy pamiątkowej. Śmiesznie by wyglądała na obdrapanej ścianie.

Obecnie obiekt, którego nie śmiemy zwać pałacem, należy do Gospodarstwa Nadzoru i Administrowania Zasobem Własności Rolnej Skarbu Państwa w Skarszewach.

- Jeszcze należy? Agencja powinna już to dawno zbyć...

- Byli tutaj dwa razy. Raz, z 5 - 6 lat temu, proponowali nam wykup tych mieszkań. Oferowali nawet dogodne raty. Wtedy mieszkańcy wyrazili chęć. Ale to nie zostało sfinalizowane, bo czekaliśmy na większą inicjatywę. Potem nie było już żadnego odzewu w tej sprawie. Nie wiadomo dlaczego. Podobno sprawę wstrzymał konserwator zabytków. Wtedy ludzie by wykupili, bo czasy były lepsze. Ostatnio toczą się rozmowy z gminą, żeby TO przejęła.

Ot, taki budynek zawieszony własnościowo w próżni. Na miesiąc przed wejściem do UE.

- A dzisiaj nie chcecie kupić?

- Za symboliczna kwotę to ludzie by i wzięli... Zresztą czy by wzięli... Teraz tutaj ludzie są bardzo biedni. Czekają. Może Agencja da na remont. Oszacowano, że na całość, z dachem i elewacją, trzeba by wrzucić 270 tys. złotych, a Agencja chciała dołożyć 3 tys. do mieszkania. Co to jest, 3 tys. zł? Poza tym ludzie nie kupią, aż zrobią kanalizację (mają zrobić do 2005 r.). Gdyby kupili, musielibyśmy się dokładać do przyłączy. Ludzie czekają, aż otynkują, położą nowy dach, zbudują schody. Mieli to przecież robić w ubiegłym roku. Agencja sama sobie winna. Te kilka lat temu, kiedy żyło się trochę, ludzie by wzięli i Agencja pozbyłaby się problemu.

- A wspólnota. Pan, panie Janie, jest człowiekiem energicznym? Czy pan by nie poprowadził tutaj wspólnoty?

- Czy ja bym się tego podjął? Najpierw musieliby mnie wybrać... Poza tym tu jest tak. Nie ma prądu na klatce schodowej i na zewnątrz budynku, bo to wspólne. Nikt za ten wspólny prąd nie płacił i odłączyli. Myślę, że to świadczy o braku świadomości, że coś może być własne i wspólne.

Pałac zamieszkują tylko trzy rodziny popegeerowskie i jeden emeryt. W sumie siedem rodzin, ale kilka wielodzietnych. 31 osób w wieku nastoletnim! Trochę im pomaga państwo. Nie ma awantur, interwencji.

- Ludzie jakoś sobie radzą. Koszty stałe nie są tu wielkie.

Czynszu Kruszewscy płacą 27 zł. Do tego dochodzą koszty zmienne, prąd i woda. Wygódki są z tyłu. Idzie do rzeczki Piesienicy.

- Mówią, że płacimy niskie czynsze za te mieszkania. "Oni drzwi kupili" - wypominali. Mały czynsz, ale jakie tu są warunki?

- Za to otoczenie pałacu macie piękne. Młodzi mają atrakcje.

- Przede wszystkim grają w piłkę. We wsi jest boisko. Wioska jest aktywna. Były mecze starzy na młodych i festyny. Ludzie bawią się przy żywej muzyce. Takie mała Piesienica, a są dwa zespoły muzyczne. Mój nazywa się Tornado. Ja gram na keybordzie, a Zbigniew Princ na gitarze. Drugi zespół nazywa się Werk. Grają bracia Makuratowie, Adamczyk i Dygner.

Taki problem, w tym pałacu. Widać go z szosy jak na dłoni. Liberał powie: niech kupią i radzą sobie sami, socjalista (nie mylić z SLD) - trzeba pomóc, bo każdemu się coś należy, a w pałacu choćby z tego względu, że tylu tu mieszka młodych.

Piłka ponad wszystko

W niejednej wiosce w powiecie z młodzieży nie dałoby się sklecić piłkarskiej jedenastki. Z młodzieży i knapów pałacu w Piesienicy "dałoby drużynę i jeszcze trochę".

Piotr Bielski (19 l.) mieszka w "pałacu" 6 lat. Wcześniej mieszkał w Kleszczewie. Kiedy tu się wprowadził, w Piesienicy "zaczęli grać więcej w nogę". To miejsce dla Piotra jest wspaniałe. Młodych chętnych do kopania do piłki mieszka tu wielu. Sam pałac mógłby wystawić drużynę, knapów też. Na 31 osób mających poniżej 20 lat jest tylko 10 dziewczyn. Z pałacu w piesienickiej drużynie z Piotrem grają Adrian, Daniel i Krzysztof. - Gramy tak sobie, żeby zająć czymś czas. Od zeszłego roku jeździmy na mecze do Kleszczewa, Semlina, Miradowa. Przeważnie przegrywamy, ale na razie zespół jest niezgrany. Poza tym bez trenera też nie zawsze są chęci. Siostra Piotra Paulina (16 l.) chciałaby grać w siatkówkę. Kosz nikogo w Piesienicy nie interesuje.

W gazecie opublikowani stare zdjęcia:1. Helena i Janusz Hilarowie. W głębi fragment letniej części pałacu; 2. Janusz Hilar po spacerze w parku. Zachowały się niektóre drzewa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz