KRĄG (GM. STAROGARD). Dwa tygodnie temu. Spotkanie samorządowców i dyrektorów placówek kulturalnych i sportowych u właściciela firmy Grasso Zenona Sobieckiego, szefa Starogardzkiego Klubu Biznesu, wielkiego miłośnika koni 4-kopytnych i mechanicznych - harlejów, od kilku lat zaangażowanego w organizację dużych imprez, między innymi zlotów harlejowców na Kociewiu i hubertusów w Bączku. Gości przybywa tylu, że w pewnej chwili trzeba podtrzymywać solidny wieszak, tak jest obciążony płaszczami. Są m.in. ludzie ze Starogardu, Gniewu, Pelplina i Tczewa.
Z. Sobiecki kreśli wizję mega imprezy na Kociewiu (no, może z aneksją do Kociewia Malborka i Pruszcza). Nieważne. Ważne, że centrum dowodzenia byłoby w Starogardzie.
- Staramy się o środki pomocowe - mówi z właściwą sobie energią Sobiecki - ale nie będziemy czekać, tylko to robić. Zaproponujemy uczestnikom dwutygodniowego zlotu motocyklistów i nie tylko motocyklistów szereg imprez do wyboru. Pola golfowe, przejazdy konne, przeloty samolotem i balonem, terenowy przejazd dżipami, bowling, spływy kajakowe itd. Wywołujemy tu nowe hasło - Wierzyca - Czarną Hańczą północy. Kajakarze wypłyną w Skarszewach albo w Bączku, zakończą spływ w parku w Starogardzie. Rynek, park, oczywiście stadion zostaną zagospodarowane. Teraz wszystko jest w rękach władz Starogardu.
Na spotkaniu jest wicprezydent Starogardu Starogardu Zbigniew Kozłowski i dyr. OSiR-u Jarosław Sarzało.
Po dwóch tygodniach od tego spotkania Z. Sobiecki jest nie do końca usatysfakcjonowany, ale pełen nadziei, że jeśli nie w tym roku, to w przyszłości...
Miało być 10 wielkich dni
@ Skąd ten pomysł na wielką imprezę, a zatem i na rozwój turystyki nie tylko w powiecie, ale i w regionie?
- Jako szef Starogardzkiego Klubu Biznesu zadeklarowałem, że będę wspierał - poprzez że tak powiem podsuwanie i realizację pomysłów - wszelkie inicjatywy, mogące zaowocować uaktywnieniem działalności gospodarczej nie tylko naszych członków, ale wszystkich zainteresowanych. To wiąże się oczywiście ze wzrostem liczby miejsc pracy. Wielka impreza na Kociewiu to także uatrakcyjnienie oferty turystycznej i gospodarczej regionu, co w przyszłości może zaowocować inwestycjami.
@ Wszyscy mówią o ściąganiu inwestorów, ale jakoś z tego nic nie wychodzi...
- Bo możliwości na szczeblu lokalnym czy regionalnym zachęcania inwestorów z innych regionów kraju czy zagranicy do inwestowania tutaj są bardzo ograniczone. Często sprowadzają się tylko do wyrażania gotowości do podjęcia współpracy. Tak naprawdę o tym, czy w naszym regionie ktoś zainwestuje albo nawiąże z naszym regionem współpracę, decydują same podmioty, analizujące owszem, atrakcyjność naszych wyrobów, ale przede wszystkim obowiązujące tutaj stawki podatkowe, celne itp. I oczywiście lokalizację geograficzną, na którą nie mamy wpływu.
@ Czyli niewiele da się zrobić z tymi inwestorami?
- Ale można w inny sposób. Na razie tak naprawdę zostaje nam szeroko rozumiana turystyka. Na początek rekreacyjna, w przyszłości może biznesowa, która, jeżeli na to spojrzymy kompleksowo, zamienia się w żywe pieniądze, pozostawione w hotelach, restauracjach, na stacjach benzynowych, w warsztatach naprawczych, sklepach itd.
@ Czy pan - biznesmen może o tym mówić, o turystyce?
- Mogę mówić dzięki doświadczeniom, jakie zdobyłem organizując wraz z Graso dwa zloty motocyklowe. Zaznaczam, że są zloty nietypowe. Uczestniczą w nich ludzie biznesu, politycy itp. Nie ukrywam, że mam z tego tytułu określone korzyść, a mianowicie marketingową firmy. Ale jest też korzyść marketingowa dla regionu. Poprzez to, że zaoferowaliśmy tym ludziom niestandardowe warunki, nie kojarzące się z tego typu imprezami, tylko coś, czego nikt dotychczas nie tylko w Polsce nie robił. Dzięki temu ludzie ci stali się autentycznymi przyjaciółmi Kociewia. Dają temu dowody, zmuszając mnie do zorganizowania trzeciej edycji tego zlotu. Niektórzy już zawczasu zarezerwowali miejsca hotelowe, w których bardzo dobrze się czuli na poprzednich zlotach. I na to mamy dowody.
@ Cytuję - "nikt dotychczas nie tylko w Polsce tego nie robił..." - czy to nie przesada? Czy to jakiś nadzwyczajny zlot motocyklowy?
- Nie jest zwyczajny. To nie jest jakiś dziki spęd dwu czy trzydniowy, gdzie się pije alkohol i słyszy tylko ryk motocykli. To spotkanie, na którym przedsiębiorcy (wypełniając ankiety - udało się to zrobić) informują o swojej działalności gospodarczej, możliwościach inwestycyjnych, o partnerach, których poszukują. To już owocuje wzajemnymi kontaktami, a będzie ich jeszcze więcej. W tym sensie jest to zlot zupełnie inny. Ale najważniejsze było to, że zrobiliśmy te zloty wykorzystując imprezy i tak na Kociewiu organizowane: festiwal gospelowski (około 500 artystów z Polski i świata), wojny polsko-szwedzkie w Gniewie i inne, które przy okazji lub z naszej inicjatywy powstają. Oferowaliśmy naszym gościom sposób na spędzenie czasu, jakiego jeszcze nikt nie oferował - spędzenie nie tylko weekendów, ale całych specyficznych wakacji.
@ I w związku z tym pomysł na wielką imprezę?
- Tak. W tym roku zaproponowałem coś dłuższego. Wynikało to z podpowiedzi i wręcz życzeń naszych gości. W ciągu trzech dni zlotu zachłysnęli się czymś, czego nie byli w stanie przetrawić i prosili o więcej czasu. Wszyscy chcą przyjechać na dłużej, jeżeli miejsce jest atrakcyjne. Chcą zostawić motor, spędzić ciekawie wieczory. Od pomysłu był tylko krok do tego, co chcemy zaproponować w tym roku, a mianowicie chcemy tę imprezę rozłożyć na 10 dni. Oczywiście realizując cel podstawowy, jakim jest zachęcenie jak największej liczby gości do pozostawienia czy to złotówek, czy euro w naszych kasach.
@ Brzmi to ładnie, ale czy to nie przesada z tymi pozostawionymi pieniędzmi? Ile pieniędzy zostawi tutaj nawet 200 harlejowców biznesmenów?
- Dla mnie punktem odniesienia jest impreza organizowana w miasteczku u podnóża Alp Austriackich. Dziesięć lat temu lokalny samorząd i działacze gospodarczy (z bardzo pozytywnym nastawieniem całej lokalnej społeczności) zespolili wysiłki i zorganizowali imprezę o dużo węższym zakresie niż to, co proponujemy my. W efekcie zjeżdża się tam na początku września KILKANAŚCIE TYSIĘCY motocyklistów. Oficjalnie gospodarze wyliczają, że suma wpływów, jakie pozostają w tym regionie, jest większa niż dochód uzyskany przez to miasteczko i okolice w ciągu kwartału. Przyjeżdżają stragany z całego świata, bary, zespoły muzyczne, firmy sprzedają m. in. akcesoria motocyklowe.
więcej można będzie przeczytać w środowym numerze tygodnika "Kociewiak".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz