sobota, 14 października 2006

Bariery

Każda impreza muzyczna wabi gwiazdą. Skórcz w tym roku wabił na festiwalu dla niepełnosprawnych Mandaryną, w pełni sprawną gwiazdą muzyki folkowej. Trudno się dziwić, że waliło mnóstwo aut. Impreza odbywała się na oczywiście ogrodzonym stadionie. Problemem, podobnie jak w roku ubiegłym, było zaparkowanie samochodu.

Stanąłem na chwilę naprzeciw Iglotexu i z zazdrością popatrzyłem, jak - niczym w czarnej dziurze - znikają wozy VIP-ów i dobrze poinformowanych co do usytuowania dyskretnych miejsc parkingowych. Podobnie bezradnie oglądali się inni kierowcy - niezguły, którzy nie mogli odczytać tablic kierujących na parkingi. I odjechałem.
W zeszłym roku ta sama impreza mi się nie podobała. Niepełnosprawni na scenie, hektolitry piwa w dłoniach sprawnej widowni. Ale zasadniczo nie dlatego mi się nie podobała (w końcu piwo jest do picia). Otóż uważam, że takie zloty z wyakcentowaniem cech nie likwidują, a pogłębiają granicę między sprawnymi i niepełnosprawnymi. Ot, taki paradoks. Na podobnej zasadzie, jakby ktoś organizował festiwal dla Czarnych czy Żółtych. Oczywiście nigdy bym się z tym poglądem nie wyrwał (jeszcze zarzucą, że uderzasz we wspaniałe intencje organizatorów), gdyby nie pewien człowiek, który poprosił mnie o zamieszczenie w gazecie uwag na temat festiwalu. Zamieszczam.
"Pojechałem na tę imprezę z synem. Jest na tyle niepełnosprawny, że chciałem, by obejrzał ją z samochodu. Chciałem podjechać do sceny. Nie, nie całkiem blisko, ale na taką odległość, żeby syn mógł oglądać. Podjechałem więc samochodem (oczywiście oznaczonym, że z osobą niepełnosprawną) do bramy i poprosiłem ochronę, by mnie wpuściła. A oni, że nie kazano im wpuszczać i że nikt takiej decyzji nie podejmie. W końcu w ogóle nie znalazłem miejsca. Pojechałem do domu zastanawiając się, dla kogo jest ta impreza (czy niepełnosprawni występują tam tylko na scenie?). Dla kontrastu. W niedzielę byłem na wielkim jarmarku we Wdzydzach. Mnóstwo samochodów, tłok ze trzy razy większy niż w Skórczu. Poszedłem do sołtysa, ten od razu znalazł miejsce jak najbliżej wejścia na jarmark."
Nazwisko i adres do mojej wiadomości. Sprawa nie.

Tadeusz Majewski, Dziennik Bałtycki. magazyn Kociewiak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz