wtorek, 17 października 2006

Podróż do Okola

Demokracja w cudzysłowiu
Danuta Stachowicz, z domu Kulikowska, mieszka wraz z mężem i córką w niemiłosiernie pogryzionym przez ząb czasu domostwie w Okolu.
Siedzimy w kuchni, delektujemy się sernikiem i rozmawiamy. Spoglądam z niepokojem na strop, który wyraźnie nie chce trzymać poziomu.Wybrzusza się.
- To przez demokrację - kwituje krótko pani Danuta.
Demokracja jej się nie podoba?
Pani Danuta wyjaśnia: - Ta nasza demokracja to jest dzisiaj w cudzysłowiu.

Wspomnienie Kołyszek
Jej życie burzliwe było. Zwłaszcza w okresie wojennym, bo wojna nikogo nie pieści. Kiedyś mieszkała daleko stąd, w miejscowości Kołyszki koło Lidy - w dużej posiadłości, należącej do jej rodziny z dziada pradziada. Jej rodzice nie byli byle kim. Józefa z domu Hryniewicz - jak najbardziej herbowa pani, Stanisław Kulikowski - z udokumentowanym pochodzeniem od 1414 roku.
- To pani jest szlachcianką?
A jest.
No więc posiadłość w 1944 roku przejął oddział gospodarczy NKWD, a im kazał się wynieść. W Lidzie spotkali znajomą z przedwojnnych czasów rodzinę piłsudczyków Głodnych ze Starogardu, która akurat wracała z zsyłki z Syberii. (Głodnym pozwolono wyjechać w nagrodę, gdyż młody wówczas syn Głodnego, Leon, posiadający wybitne zdolności plastyczne, namalował piękny portret Stalina). Głodni zaproponowali Kulikowskim przeprowadzkę do Starogardu. Po Kołyszkach pozostały łzy w oczach i smutek w sercu.

Wybór Okola
Kulikowscy kupili pozwolenie na wyjazd do Polski i w 1945 roku wraz z Głodnymi udali się w podróż do Starogardu. Pani Danuta miała wóczas 9 lat. Doskonale pamięta 14-dniową podróż. Jechali bydlęcym wagonem z dwiema krowami, koniem i prośną dużą maciorą. Od zwierząt nabawili się świerzbu.
W maju 1945 roku Rogoża - inspektor osadnictwa w Starogardzie - proponował im do zamieszkania willę Konkla (przy ul. Zblewskiej, za cukiernią Gadomskiego) i 10 hektarów ziemi. Ale ojciec pani Danuty wolał Okole z 27 hektarami ziemi. Co wpłynęło na taki wybór?
- Jak ojciec poznał tu przyszłych sąsiadów, Piłata, Wesołowskiego, to zdecydował się bez wahania. Dobrzy byli ludzie, dobrzy gospodarze... Sąsiedzi po wojnie nic nie mieli, więc prosiaczki od przywiezionej maciory bardzo się przydały.
Wówczas w Okolu było siedem porozrzucanych gospodarstw. Bukowski, Piłat, na miejscu, które mieli zamieszkać, siedział Niemiec - dzierżawca, Czapiewski, Gdaniec, Wesołowski i jeszcze jeden Niemiec.

Dzieci wychowała dobrze
Dowiedzieli się, że w domu bardzo dużo osób zmarło na gruźlicę, więc najpierw całą chałupę wydezynfekowali i pobielili.
Pani Danuta chodziła do szkoły w Żabnie. Często płakała na wspomnienie miejsc, które opuściła. Jeszcze i dzisiaj łzy stają jej w oczach, kiedy mówi o czasach dzieciństwa.
W 1953 roku wyszła za mąż za Czesława Stachowicza z Linowca. Wychowywała dzieci, a jej mąż pracował w Rejonie Drog Publicznych. Dzieci wychowała dobrze - dwie córki, Anne i Aleksandrę, i dwóch synów, Jana i Marka.

Przeprowadzki przez drogę
W 1988 roku zaczęli budować po drugiej stronie drogi dom, bo ten już się sypał - ma ze 150 lat, może i więcej. Skąd pieniądze? W 1961 roku jej ojciec oddał 10 ha do skarbu państwa, za rentę. Nie dostał jej, bo zmarł. Część ziemi im została. Z tej części wykroili kilka działek i sprzedali. Poza tym hodowali świnie, bywało, że ponad sto. Przed 1989 rokiem powodziło im się całkiem dobrze. Na nowy dom mieli swoje pieniądze, do tego wzięli kredyt i budowa szła prędko. A materiały budowlane?
- No, trzeba było dać a to pół świni, a to szynkę, gratis. Oprócz tego się oczywiście płaciło.
Zamieszkali w nowym domu w 1989 roku. Był pięknie urządzony, w boazerii, z salonem z belkami.
I przyszedł Balcerowicz. Wzięli 6 milionów kredytu, a nagle z tego - po reformie - zrobiło się kilkadziesiąt. Więc dom trzeba było sprzedać i się przeprowadzić z powrotem. Pewnie że żal tamtego, co pod drugiej stronie stoi, ale "życie jest droższe od majątku" - tak panią Danutę nauczyła wojna.

Dzisiaj
- Demokracja? Niech tam będzie część tych bogatych - ocenia pani Danuta. - Ale teraz ile jest biedy? My tam mamy jakiś chlewik, ale wielu nie ma. Poza tym w PRL-u człowiek miał pracę, wiedział, że nie zostanie na bruku. Owszem, są dzisiaj fortuny, fortunki, ale na ogół biorą się z lat 80. i z Zachodu - kto ma tam rodzinę, to dobrze wyszedł. A pozostali? ... Dzisiaj to i renty nie można dostać. I ta nienawiść wzajemna.

Trzeci w budowie
Szlachcianka pani Danuta na chwilkę znowu oddaje się wspomnieniom. Jak to mama w Kołyszkach brzdąkała na fortepianie, nie była zwyczajna pracy. Tam, na Wileńszczyźnie, na gospodarstwie miała służących. Zreszta służący jeszcze krótko i w Okolu byli. Tam cała wioska pracowała u rodziców. Ojciec pani Danuty dawał im miód, ryby, orzechy laskowe. Obdarowywał. Kiedy wyjeżdżał, całowali go po rękach i mówili: "My panu będziemy wszystko pilnować, niech pan wraca".
- A teraz swoje zwłoki ma w Gliwicach... A z majątku zostały fundamenty.
Wychodzimy przed domostwo, do którego tuli się stare jak i ono drzewo. Zaglądamy do wielkiej i głębokiej studni. Jest niespotykana, bo obłożona ceglami. Woda - kryształ.
- No to pani w swoim życiu dwa razy dom straciła - zauważam.
Twarz pani Danuty jest pogodna. Takie życie. Zresztą obok chałupy leżą już materiały budowlane, a kilkadziesiąt metrów dalej wylane fundamenty. Trzeci dom w budowie.
Tadeusz Majewski

1. Wiekowe domostwo w Okolu. za nim powstaje nowy dom.
2. Równie wiekowa studnia.

W "Tygodniku Kociewskim" i w książce "Przeplotnia" ukazało się też zdjęcie podpisane w ten sposób: Okole 1950. Zdjęcie z przyjęcin Heleny, siostry pani Danuty. Rodzice pani Danuty siedzą. Od prawej Rozalia Kaliszczakowa (z okolic Lwowa, mieszkała na Łapiszewie w budynku przerobionym na obecną kaplicę), pp. Seroccy - małżeństwo ze Starogardu, Władysław Kistowski, kuzynka zamieszkała w dworku Konkla Ala Amigo Osmecka (jej ojciec był żołnierzem Piłsudskiego), Leon Kulikowski - inżynier miernictwa i jego żona Anna - wnuczka Piłsudskiego, Maria Kistowska i pani Danuta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz